W maju 2021 r. świat obiegła smutna wiadomość. Zmarł Kentarō Miura, autor „Berserka”, mangi, która przez wielu uznawana jest za jedno z największych komiksowych dzieł. Ta tworzona od 1989 r. epicka historia miała wszystko, co tylko mogło zadowolić gusta wymagających odbiorców – zapierające dech w piersiach rysunki, wciągającą fabułę, pełnokrwiste postacie zmagające się z przeciwnościami losu i własnymi ograniczeniami. Niestety śmierć autora uniemożliwiła jej dokończenie, a fani zaczęli zastanawiać się, co dalej. W internecie teoria goniła teorię, ale na koniec dominowała jedna – „Berserk” z pewnością pozostanie niedokończony, ponieważ Japończycy uważają, że dokończenie czyjegoś dzieła przez innego twórcę jest oznaką braku szacunku.
Dziwne przeświadczenie, ale w końcu to odmienna kultura, więc wiele może się tam zdarzyć. Niemniej od samego początku coś mi w niej nie grało. Starałam się odnaleźć jej źródło – bezskutecznie. Zapytałam o nią znajomego Japończyka – też nie miał pojęcia o jej istnieniu. No, ale jedna osoba wiosny nie czyni, a zatem zagaiłam o tę sprawę koleżankę z Japonii. Ta również nigdy nie spotkała się z podobnym założeniem. Cóż, nie jest to zbyt reprezentatywna grupa, ale na rzecz tego, że owo twierdzenie było z gruntu nieprawdziwe, świadczy dobitnie to, iż „Berserk” wychodzi nadal, kontynuowany przez uczniów Kentarō Miury. I kiedyś na pewno poznamy finał tej historii.
Czytaj więcej
To będzie kolejny rekordowy rok dla japońskiej turystyki. Rząd w Tokio liczy dziesiątki miliardów...
Japończycy – naród honorowy, szanujący pradawne obyczaje czy też zwykli ludzie
Czyli co? Ktoś sobie wymyślił coś w internecie, a ludzie w to uwierzyli i rozniosło się dalej? Podobno w internecie może przyjąć się wszystko, ale mimo wszystko warto poszukać potencjalnych źródeł tego wymyślonego faktu. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku serii „Highschool of the Dead” po śmierci jednego z jej autorów w 2017 r. Nie zdecydowano się jednak na kontynuację, choć drugi twórca wciąż pozostawał w pełni sił. Ale tutaj, po kilku latach ciszy, w oficjalnym wywiadzie redaktor serii stwierdził, że „u nas [w Japonii] tak się nie robi, że seria zmienia autora i jest tworzona dalej”. Taka forma uszanowania zmarłego mogła po prostu ponieść się w świat, zyskiwać dodatkowe uzasadnienie, aż w końcu została uznana za fakt dotyczący japońskiej kultury, choć wcześniej przynajmniej starano się dokończyć (i to na ich cześć!) dzieła innych twórców, którzy zmarli przed ich ukończeniem – tak było np. z filmem „Dreaming Machine” Satoshiego Kona. Z pewnością brzmi lepiej, niż przyznanie, że autorzy „Highschool of the Dead” chcieli zakończyć serię dużo wcześniej, na szóstym tomie, ale jej popularność zmuszała ich do dalszej pracy. A i wcześniej słyszano o innych napięciach w trakcie jej tworzenia, toteż być może śmierć jednego autora okazała się furtką do zakończenia ciążącej wszystkim współpracy. Brzydko to brzmi, zwłaszcza że musielibyśmy wtedy przyznać, że Japończycy to przede wszystkim zwykli ludzie, o dobrze nam wszystkim znanych słabościach, a nie reprezentanci mitycznego świata, gdzie liczy się wyłącznie honor i poszanowanie pradawnych obyczajów.
Ostatecznie prawda nie może stać na drodze temu, o czym jesteśmy święcie przekonani. Fakty, dane i statystyki nie mają znaczenia wobec tego, że znajdujemy „dowód” na rzecz potwierdzenia własnych przekonań. Najlepiej zobrazuje to przykład z Korei Południowej. Jakiś czas temu „The Economist” opublikował tekst na temat trendów w światowej demografii. Wynikało z niego, że także w Korei Południowej, w tym konserwatywnym społeczeństwie, dzietność spada na łeb na szyję, a młode Koreanki nie chcą mieć dzieci. Internetowi specjaliści szybko połączyli kropki, wydali wyrok – i tam dotarła zmora zachodniego feminizmu, kobietom kariery się zachciało i proszę, mamy tego efekty. Co z tego, że takie przykładanie kalek nie ma żadnego związku z rzeczywistością. Owszem, młode Koreanki mogą przyznawać w ankietach, że nie myślą o potomstwie, ale to wcale nie wynika z tego, że ułatwiono im dostęp do kariery zawodowej. Dalej istnieje tam spora presja społeczna na to, aby kobieta zajmowała się domem, a szklany sufit istnieje w takiej formie, o jakiej nawet na Zachodzie nie śniono. A liczni eksperci są przekonani, że w Korei Południowej przyczyną problemów z demografią jest… niemożność spełnienia przez młodych mężczyzn wymogów stawianych im przez tradycyjną kulturę. Nie stać ich na to, żeby założyć rodzinę, nie są w stanie w pojedynkę utrzymać gospodarstwa domowego. A młode Koreanki nie są jeszcze gotowe na pełną partycypację w tym obowiązku. Ale życie sobie, a przekonania sobie.