Piszę na tych łamach po raz trzeci – i chwilowo ostatni – o Tajwanie z kilku ważnych przyczyn. Chciałbym, by te argumenty wybrzmiały wyjątkowo wyraźnie. Po pierwsze, dlatego że ta mała wyspa jest koronnym dowodem na to, iż optymizm cywilizacyjny nie jest jedynie mrzonką ani naiwnością. System panujący na Tajwanie dowodzi, że schematy narysowane kiedyś z taką intensywnością przez Huntingtona nie zawsze znajdują potwierdzenie w politycznych realiach; to właśnie tu na gruncie chińskiej cywilizacji konfucjańskiej udało się skutecznie zaszczepić instytucje i wartości świata zachodniego, wolny rynek i demokrację. Współczesny Tajwan jest fuzją tych dwóch porządków; możliwe, że jeszcze niedostatecznie dojrzałą, niedokończoną. Są też tacy, którzy uważają, że to faza przejściowa, albo czasowy eksperyment. Możliwe. Niemniej trudno nie zauważyć, że na wyspie rozwinęła się formacja społeczeństwa obywatelskiego, działa system wolnych wyborów, chroni się prawa i wolności obywatelskie, a nawet tworzy warunki do odrodzenia wieloetniczności.