Joanna Pollakówna, poetka, historyk sztuki, miała 41 lat, gdy w 1980 r. wysłała pierwszy list do Józefa Czapskiego, malarza, pisarza, człowieka instytucji. On miał wówczas 84 lata i mieszkał w Maisons-Laffitte pod Paryżem, siedzibie „Kultury”. W tamtym czasie ta odległość była znacznie większa niż dziś – nie wszystkie listy docierały do adresatów, nie zawsze można było je powierzyć życzliwej opiece znajomych. W liście rozpoczynającym wymianę Pollakówna pisała o kapistach, formacji malarskiej, której Czapski był członkiem w latach 20. Odpisał emocjonalnie: „Dla mnie to drugi tekst po artykule Woźniakowskiego, który był najlepszy z wszystkich, które czytałem i który bez żadnych przesad czy przesadnych zastrzeżeń ustawił Kapistów w ciągu polskiego malarstwa”.
W grudniu 1980 r. Czapski pisze do Pollakówny: „im bardziej w latach się posuwam, te najprostsze prawdy, które spisałem już ponad 40 lat temu, tkwią we mnie niezmiennie i dlatego ręce i nogi Pani całuję, że Pani je usłyszała, bo sama Pani je w sobie nosi i zawsze nosiła”. Kilka dni później ona się rewanżuje: „Mogę tylko Pana zapewnić bardzo gorąco: poprzez obrazy, poprzez myśli, stworzył Pan całość tak niezwyczajną, jak tylko najwięksi duchem potrafią”.
Jest pełne subtelności, stopniowe przechodzenie na „ty”. Od kończących listy: „Z najgłębszym szacunkiem i najlepszymi myślami” pisanymi przez Pollakównę, „Serdeczny uścisk dłoni” kończący list Czapskiego do: „Oddana Ci całym sercem Joanna”, „Bardzo Droga”. A Czapski zauważa: „Stworzyła się między nami taka przyjaźń, że przepaść wieku nas nie dzieli”.
Czytaj więcej
W dzisiejszym świecie poczucie istnienia wartości ma szczególne znaczenie. A to właśnie daje lekt...
Listy obojga wypełniają refleksje nie tylko o ich twórczości, ale i innych malarzy. Wytrwałość Pollakówny w przygotowywaniu do druku tekstów Czapskiego, także na warszawską wystawę w Muzeum Archidiecezjalnym w 1986 r., zabiegi, by światło dzienne ujrzało 200 zeszytów z dziennikami, powoduje, że wzruszony Czapski komentuje: „Jesteśmy dziwnym zaprzęgiem, gdzie Ty za mnie wyrażasz pewne rzeczy najważniejsze i jeszcze przyczyniasz się jak nikt inny do rozpowszechnienia mojej pisaniny”. Są też w listach ślady burzliwej wówczas współczesności. W czerwcu 1983 r. Pollakówna pisze: „Żyjemy tu w ostatnich dniach obecności Papieża jakoś godniej i podnioślej. (…) Jego obecność, słowa, cała wytwarzająca się wokół Niego atmosfera, są jak otwarcie okna”.