Śmierć hipopotama

Poniedziałek, 21 grudnia. Telefon, że zmarł ojciec Jan Góra OP. Dla mnie ciągle Jaś, choć ważył pół tony, a na karku miał pięć tuzinów lat, i to z dużym okładem.

Aktualizacja: 27.12.2015 22:29 Publikacja: 23.12.2015 14:19

Śmierć hipopotama

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

A przecież lekki duchem, żwawy jak motylek. W ostatni czwartek zadzwonił do mnie znienacka z prośbą, abym się przygotował, bo musimy stworzyć na Jamnej kabaret. Kabaret? Tak, kabaret, bo zbliża się świąteczny wyjazd młodzieży na Jamną, a te poznaniaki to strasznie poważne chłopaki. Więc my, staruszkowie, musimy ich rozruszać i mam przygotować swoją część do wspólnego występu. Piosenki i skecze mają być polityczne, bo ma już dość tego jeżdżenia po prezydencie i pani premier. I ma dość tego Komitetu Obrony własnej D.

Sprawdzam datę połączenia: czwartek, 17 grudnia, godz. 19.46. To – oczywiście – niczego nie zmienia, ale przecież czuję niejasną potrzebę, aby wiedzieć dokładnie. Śmierć przyjaciół przekreśla zaufanie do stałości świata, więc czegoś trzeba się chwycić.

* * *

Jasia poznałem w latach 70. w Beczce. Byliśmy studentami. Ja studiowałem na UJ, a Jaś był klerykiem w krakowskim Studium Teologicznym dominikanów. Między uniwersytetem a klasztorem stoi pałac biskupi, gdzie mieszkał Karol. Nazywaliśmy Go tak nie z poufałości, ale z szacunku. Przecież podczas bezkrólewia ktoś musi reprezentować Naród i Państwo, a królowie nie noszą nazwisk. Daleko, w Warszawie, mieszkał Prymas, ale Wawel jest tu, na miejscu, w samym sercu miasta. A do Beczki, czyli duszpasterstwa akademickiego, przychodził On, kardynał. Trochę dziwny, bo chociaż tak bliski i serdeczny, to zawsze jakoś osobny. Potrafił Jasia wytargać za kędzierzawą czuprynę, przytulić do serca, wycałować. Nie było wątpliwości, że go kochał. Jaś potem przez całe życie żył Jego nauczaniem i pontyfikatem. Jeździł do Rzymu, pisał listy. Zapraszał papieża do Hermanic, na Jamną i pod Lednicką Rybę, co denerwowało hierarchów. Tłumaczył młodym encykliki i sens nauczania Jana Pawła. Ewangelizował, pisał kolejne książki i piosenki. Nawet „Program rozwoju osobowości integralnej" dla Lednicy stworzył według listów-instrukcji, jakie otrzymał od Świętego. Przygotowywał się do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. W drugi dzień świąt planował wyjechać na Jamną.

* * *

Był rok 1974. Któregoś popołudnia spotkaliśmy Jasia na dziedzińcu przed katedrą. Stał z księdzem Czartoryskim. Ksiądz prałat dłubał wykałaczką w zębach, bo był po obiedzie, i opowiadał o czasach, kiedy na Wawelu urzędował Hans Frank. Generalny gubernator zakazał odprawiania mszy św. w katedrze.

– I coście zrobili? – spytał Jaś.

– Odprawialiśmy ją po nocy – odpowiedział prałat, nie przestając dłubać w zębach.

– Nie baliście się?

– Baliśmy. Ale istnienie Tysiącletniej Rzeszy to nie jest powód, aby przerywać tysiącletnią tradycję chwalenia Pana na Wzgórzu.

Staliśmy jak zamurowani. Młodzi antykomuniści, byliśmy pod wrażeniem tych prostych słów. Przecież sami szukaliśmy sposobu, aby nie poddać się duchowi dziejów, pragnęliśmy gruntu dla czegoś, co jest mocniejsze od brutalnych okoliczności. Słowo „tradycja" miało dla nas wielkie znaczenie. A oni, w czasach łapanek, rozwałek, wywózek do obozów...

– To nie jest powód, aby przerywać tradycję – Jasiu nie mógł się uspokoić. Jeszcze później, w Beczce, kilkakrotnie do tego wracał.

Dzisiaj, w dniu jego śmierci, przypominam sobie tę historyjkę w zupełnie innym sensie. Jasiu był hipopotamem, który całym swoim tłustym ciałem i całą swoją lekką duszą chwalił Pana Boga. Zasłabł podczas mszy św. Czy można sobie wyobrazić piękniejszą śmierć dla księdza?

Jasiu! Śmierć, to nie jest powód, aby przerywać tradycję. Śpiewaj na wysokościach swoje „Abba, Ojcze!". Już niedługo do Ciebie dołączymy. —Józek Ruszar

(za wszystkich, którzy Cię kochają, a jest ich zbyt wielu, by dało się wymienić)

A przecież lekki duchem, żwawy jak motylek. W ostatni czwartek zadzwonił do mnie znienacka z prośbą, abym się przygotował, bo musimy stworzyć na Jamnej kabaret. Kabaret? Tak, kabaret, bo zbliża się świąteczny wyjazd młodzieży na Jamną, a te poznaniaki to strasznie poważne chłopaki. Więc my, staruszkowie, musimy ich rozruszać i mam przygotować swoją część do wspólnego występu. Piosenki i skecze mają być polityczne, bo ma już dość tego jeżdżenia po prezydencie i pani premier. I ma dość tego Komitetu Obrony własnej D.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski