Minęło ponad pół roku od historycznego zwycięstwa „koalicji uśmiechniętej Polski”, a nowy rząd nie zdążył nawet ustanowić wymyślonego naprędce święta narodowego, którym chciał upamiętnić rekordowy wynik wyborczy 15 października. Ze 100 konkretów kilka jest może napoczętych, ale pan premier już zdążył się rozczarować własnym elektoratem, któremu narracja o powyborczo uśmiechniętej Polsce nie wystarcza do zmobilizowania się na nadchodzące wybory w stopniu premiera satysfakcjonującym. Rozczarowanie jest zatem wzajemne i jak tak dalej pójdzie, to się wyborcy obiecanego święta na pamiątkę wygranych wyborów nie doczekają, a premierowi rządzenie Polską znudzi się jeszcze przed końcem kadencji. Nie tak to miało wyglądać, a premier chyba nie ma pomysłu, jak zmobilizować do uśmiechania się tę część swojego elektoratu, która oczekuje, że jednak będzie wyborcze obietnice dowoził. Niechby już tylko te o „rozliczaniu” i „wsadzaniu”, jeśli te bardziej ambitne go przerastają.

Czytaj więcej

Kataryna: Legalizacja sterylizacji kobiet może pogodzić środowiska „pro-life” i „pro-choice”

Donald Tusk może doprowadzić do dobrego wyniku PiS w wyborach europejskich 

Jeśli wpis Donalda Tuska to wyraz jego obaw o wynik najbliższych wyborów wobec coraz większego zniecierpliwienia „uśmiechniętego elektoratu” słabymi wynikami rządu, to wcale się premierowi nie dziwię. I nie zdziwię się też, jeśli Prawo i Sprawiedliwość będzie miało w wyborach europejskich dobry wynik mimo wystawienia na niektórych listach postaci wybitnie odrzucających.

Rozczarowanie jest zatem wzajemne i jak tak dalej pójdzie, to się wyborcy obiecanego święta na pamiątkę wygranych wyborów nie doczekają, a premierowi rządzenie Polską znudzi się jeszcze przed końcem kadencji.

Platformie Obywatelskiej na pewno nie pomoże przyjęty właśnie pakt migracyjny, bo zapewnienia Tuska, że nie tylko nie przyjmiemy w ramach paktu żadnego imigranta, ale nawet sam pakt nam się po prostu opłaci, brzmią dziś tak niewiarygodnie, że nie kupi ich nawet najbardziej zapatrzony w premiera wyborca. Wyborca, który ma dziś powód poważnie zastanawiać się, czy nie dał się zmanipulować obecnej władzy, gdy ta w ramach przedwyborczych przepychanek z PiS intensywnie zachęcała (i skutecznie) do bojkotu referendum. Można i trzeba mieć pretensje do Jarosława Kaczyńskiego za zrobienie z referendum wyborczej szopki, ale z perspektywy czasu, gdyby jednak było ono ważne, a odpowiedź na pytanie o przymusową relokację wiążąca, to Donald Tusk miałby dziś w Brukseli mocne argumenty na obronę Polski przed przymusowymi relokacjami, gdy już zgramy argument o przyjmowaniu Ukraińców. Ten ostatni ma bowiem ograniczony termin przydatności w miganiu się od „przymusowej solidarności”. Niestety, wygląda na to, że daliśmy się namówić, żeby na złość Kaczyńskiemu odmrozić sobie uszy.