Minęło ponad pół roku od historycznego zwycięstwa „koalicji uśmiechniętej Polski”, a nowy rząd nie zdążył nawet ustanowić wymyślonego naprędce święta narodowego, którym chciał upamiętnić rekordowy wynik wyborczy 15 października. Ze 100 konkretów kilka jest może napoczętych, ale pan premier już zdążył się rozczarować własnym elektoratem, któremu narracja o powyborczo uśmiechniętej Polsce nie wystarcza do zmobilizowania się na nadchodzące wybory w stopniu premiera satysfakcjonującym. Rozczarowanie jest zatem wzajemne i jak tak dalej pójdzie, to się wyborcy obiecanego święta na pamiątkę wygranych wyborów nie doczekają, a premierowi rządzenie Polską znudzi się jeszcze przed końcem kadencji. Nie tak to miało wyglądać, a premier chyba nie ma pomysłu, jak zmobilizować do uśmiechania się tę część swojego elektoratu, która oczekuje, że jednak będzie wyborcze obietnice dowoził. Niechby już tylko te o „rozliczaniu” i „wsadzaniu”, jeśli te bardziej ambitne go przerastają.