Reklama

Bogusław Chrabota: Zagrożone słodkie kajdany

Rzekomo jej powstanie wymusiła powojenna konkurencja w dziedzinie węgla i stali między odbudowującymi się Niemcami i triumfującą Francją.

Aktualizacja: 23.01.2016 14:12 Publikacja: 21.01.2016 23:05

Bogusław Chrabota: Zagrożone słodkie kajdany

Foto: Fotorzepa

Czy w istocie mogło wtedy dojść do kolejnej wojny? Między Francją i Niemcami pewnie nie (amerykański but cisnął mocno!), ale nad Europą krążyło przecież widmo nuklearnego starcia z sowieckim imperium Stalina. Trzeba było więc minimalizować pola konfliktu. Umieć przemóc wzajemne uprzedzenia. Wybaczyć masakry sprzed niespełna dekady i uwierzyć we wspólną przyszłość.

Cóż to zatem innego niż utopia uniwersalizmu? Która już w dziejach Europy? Wizjoner Jean Monnet, członek rezydującego na uchodźstwie w Algierii francuskiego Narodowego Komitetu Wyzwolenia, na długo jeszcze przed wyzwoleniem Paryża, w sierpniu 1943 roku, tłumaczył swoim kolegom: „Nie będzie nigdy pokoju w Europie, jeśli państwa zostaną zrekonstytuowane na bazie narodowej suwerenności... Kraje Europy są za małe, aby zagwarantować swojej ludności niezbędny dobrobyt i postęp społeczny. Kraje europejskie muszą się ukonstytuować w postaci federacji".

Skąd ta myśl? Czym inspirowana? Czy tylko udanymi eksperymentami z drugiej strony Atlantyku? A może, wręcz odwrotnie, trzeba ją umiejscowić w długiej tradycji marzeń o europejskim uniwersalizmie sięgającej Rzymu i wcześniej? I czy Monnet zdawał sobie sprawę, że dokładnie w tym samym czasie i w imię tej samej, choć opartej na supremacji jednej rasy i jednego narodu, idei na kontynencie rozpętano Holokaust?

Ktoś powie: takie porównanie to absurd, ale wystarczy sobie wyobrazić, że Niemcy wygrywają wojnę, a potem się demokratyzują. Któż rozlicza zwycięzców? Najlepszym przykładem Związek Sowiecki. Państwo wyrosłe na grobach milionów przerodziło się spokojnie w łagodny putinowski autorytaryzm. Czy ktoś rozliczył morderców? Czy w Rosji stalinowskim zbrodniarzom zafundowano Norymbergę? Przynajmniej groby ozdobiono krzyżami.

Paradoksalnie za komunistycznym imperium też stał uniwersalizm. Wizja ponadnarodowego systemu triumfującego proletariatu pożenionego z robotnikami rolnymi i inteligencją pracującą. Nie wyszło? Cóż, nie wyszło. Podobnie jak nie wyszło Aleksandrowi, któremu ponad dwa tysiące lat wcześniej marzył się udany mariaż Hellenów i Azjatów, Rzymianom, którzy na kilka stuleci stworzyli Pax Romana, Ottonom (tym od wizji Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego) czy Napoleonowi. Nawet Związek Hanzeatycki pachniał uniwersalizmem.

Reklama
Reklama

Czy nie dziwne jest, że pokolenia mijają, historia toczy się przez stulecia, a idea uniwersalizmu powraca co chwila jak Żyd Wieczny Tułacz? Może zatem jest nieunikniona, a na utopię europejską jesteśmy po prostu skazani? Nawet trudno się zastanawiać, czy więcej na tym tracimy, czy zyskujemy. Wszystko, co nas w Europie łączy, wszystko, co daje nam tożsamość, to dziedzictwo uniwersalizmów. Czym byśmy byli bez aleksandryjskiego hellenizmu? To on przeniósł w czasie dziedzictwo klasycznej Grecji i przygotował grunt pod chrześcijaństwo. Rzym dał wynalazki państwa i prawa. Chrześcijaństwo wartości Nowego Testamentu. Hanza koncepcję wspólnego rynku. Bez Napoleona trudno wyobrażalny byłby europejski kapitalizm. I tak dalej, i dalej. Może więc utopia sfederowanej Europy musiała się wydarzyć? Co więcej, może jej doświadczenie zostawi kolejną warstwę tożsamościową, która w przyszłości stanie się fundamentem czegoś nowego? Trudno mieć wątpliwości.

Trzeba jednak spytać: jaka unia? Czy aby na pewno to, co znamy dziś jako Unię Europejską, jest tworem skończonym i doskonałym? Takie stwierdzenie byłoby nie tylko nielogiczne, ale przede wszystkim ahistoryczne. Powojenny europejski uniwersalizm kształtował się przez ponad pół wieku. Dlaczego więc miałby być ukształtowany ostatecznie właśnie dziś? Dziś, kiedy presja nowych czynników, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych, na struktury unijne jest tak mocna? Kiedy trzeba się nauczyć radzić sobie z zadłużeniem państw południa, migracją uchodźców, supremacją strefy euro, zagrożeniem militarnym ze wschodu i światowym terroryzmem?

To dobry moment na zadawanie pytań o granice federalizmu. O ograniczenie przewagi mocnych nad słabymi w Unii. O sens podtrzymywania Schengen. O siły zbrojne Unii. O równowagę między centrum a peryferiami. Wiele pytań i jeszcze więcej możliwych odpowiedzi. A kajdany? Nawet jeśli słodkie, zawsze można je poluzować. Albo zacieśnić.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

Reklama
Reklama
Plus Minus
„Panda Spin”: Pokręcone karty
Plus Minus
„Strange Adventures”: Aksjologiczny zimny prysznic
Plus Minus
„Ministranci”: Bunt oszukanych dzieciaków
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Lamparska: Góry, historia i rocznica
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama