Tom „Rezyliencje” Damiana Piwowarczyka (wrocławskie Wydawnictwo J) poprzedza dedykacja dla córki Poli, rodziców oraz samotnych i samodzielnych ojców i matek oraz opiekunów i opiekunek. Całość zaś anonsują wersy W. H. Audena o życiu – mówiąc z grubsza – mijającym na niejasnych bólach głowy i zmartwieniach.
To mocny, osobny debiut. Zapadający w pamięć. Pewnie dlatego, że codzienność obciążona jest tu umieraniem. Debiutujący poeta pisze: „nie mamy nic pomiędzy / fizjologią a metafizyką”. Powiedzmy to od razu, na początku. To wiersze dotkliwe i bolesne, ufundowane na stracie i nieobecności, gdzie za sprawą poezji próbuje się jakoś zasklepić własne rany. Kolejne wersy i wersje zdarzeń wydają się kanalizować straty, które bohater tych fragmentów ponosi – mówiąc metaforycznie – za niemal każdym zakrętem słowa. Słowa oszczędnego, mocno sprozaizowanego, dążącego ku minimalizmowi przesłań. Piwowarczyk opowiada o sytuacjach traumatycznych i granicznych: śmierci i samobójstwie najbliższych, o żałobie.