Reklama

„Sundown”: Bez happy endu

Michel Franco opowiada o człowieku, który odcina kolejne nici łączące go z życiem. Dlaczego to robi?

Publikacja: 24.03.2023 17:00

„Sundown”: Bez happy endu

Foto: mat.pras.

Scenariusz napisałem podczas głębokiego, osobistego kryzysu. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że życie nie jest wieczne” – mówi meksykański reżyser Michel Franco. Ale przecież śmierć i odchodzenie pojawiały się już wcześniej w jego filmach. Choćby w „Opiekunie”, gdzie tytułowy pielęgniarz zajmował się chorymi.

Akcja „Sundown” zaczyna się w Acapulco. Zamożni Brytyjczycy – brat z siostrą i jej dziećmi – muszą przerwać wakacje, gdy przychodzi wiadomość, że umarła ich matka. Jednak na lotnisku Neal odłącza się od rodziny: mówi, że zgubił paszport. Wraca do miasta, wynajmuje pokój w hotelu, opala się, pije piwo, nawiązuje romans z młodą Meksykanką Berenice. Siostrze kłamie, że wyrabia nowe dokumenty, potem przestaje odbierać od niej telefony. A dalej już niczego nie udaje. Zostanie w Acapulco, w zamian za stałą pensję zrzeknie się udziałów w firmie na rzecz siostry. Nie zmieni jego decyzji nawet kolejna tragedia rodzinna. Potem zostawi też Berenice, z którą zaczyna go łączyć uczucie. Jakby powoli, świadomie, zrywał kontakt ze światem. Tylko dlaczego tak rani wszystkich, którzy go kochają? Dopiero w ostatnich sekwencjach filmu Franco podrzuci widzom klucz do interpretacji zachowań Neala.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Plus Minus
Jan Maciejewski: Zaczarowana amnestia
Plus Minus
Agnieszka Markiewicz: Dobitny dowód na niebezpieczeństwo antysemityzmu
Plus Minus
Świat nie pęka w szwach. Nadchodzi era depopulacji
Plus Minus
Pierwszy test jedności narodu
Plus Minus
Wirtualni nielegałowie ruszają na Zachód
Reklama
Reklama