Aktualizacja: 13.10.2025 19:44 Publikacja: 27.01.2023 17:00
Foto: SHUTTERSTOCK
To było dziesięć lat temu. Zabrałem żonę mojej osoby na wyjazd na Węgry – objeżdżałem najlepsze winiarnie, byliśmy podejmowani przez producentów, degustowaliśmy bardzo dobre wina. Zaczęliśmy od Tokaju. Po całym dniu wizyt poszliśmy wieczorem do małej, lokalnej knajpki w znanym wielu Polakom Erdőbénye. Jedzenie było zwyczajne, żadnej historii, za to wina niezwykłe. Czegoś tak podłego nie piłem dawno. Pierwszą butelkę odrzuciłem jako korkową. Przy drugiej zrozumiałem, że to nie korek, po prostu to wino śmierdzi kurzem i ścierką, tak już ma i nic nie poradzisz. Kwasowość wystaje zewsząd, owoc poczujesz, jak dolejesz do kieliszka soku pomarańczowego, słowem rozpacz. „Wiesz, jak to dobrze, że pijemy to wino. Inaczej myślałabym, że wszystkie tokaje smakują tak samo” – spuentowała to żona.
Ich nazwiska nie trafiały na okładki płyt, ale to oni ukształtowali dzisiejszy show-biznes.
„Eksplodujące kotki. Gra planszowa” to gratka dla tych, którzy nie lubią współgraczy…
Chemia pomiędzy odtwórcami głównych ról utrzymuje film na powierzchni, także w momentach potencjalnej monotonii.
Czasem największy horror zaczyna się wtedy, gdy przestajemy okłamywać samych siebie.
Współczesne kino częściej szuka empatii niż konfrontacji, ale wciąż uważam, że ta druga może być bardzo skuteczna.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas