Hania nie jedzie do Małkini na święta, woli Egipt z partnerem. Kamil też nie pojedzie do domu, bo matka nie akceptuje jego chłopaka Ygora. Ani Hania, ani Kamil nie istnieją, ale artykuły o nich już się piszą, do poczytania pod choinką” – przewidywałem dwa miesiące temu i proszę, już pierwsze z owych dramatycznych tekstów się pojawiają. Ale poczekajmy na weekend, wtedy będzie ich wysyp. Tytuł tego felietonu do nich nawiązuje, choć ja nie o tym, ja o instynkcie.
Czytaj więcej
On naprawdę nie wie nawet, jak się nazywa, i cudzym nazwiskiem się przedstawił. Języki obce nigdy nie były jego mocną stroną. W jego fachu są lepsi, ale to on stał się Legendą. Dariusz Szpakowski jest prawdziwym zwycięzcą tego mundialu. I nigdy nie będzie miał następcy.
Kilka lat temu poszedłem do kina na ekranizację jednego z tych budzących ekscytację kryminałów skandynawskich. Film szczególny, ponoć wierny książce, akcja wartka, pełna zwrotów, ale nie dało się go oglądać. Jego schematyzm wyzierający z każdego zakątka był porażający. Główna bohaterka, okrutnie skrzywdzona przez własną rodzinę, trafia w orbitę innej, jeszcze bardziej patologicznej, niszczącej rodziny bogaczy. Spotyka na swej drodze różnych ludzi, w większości podłych, których łączy jedno – mają porozbijane, dysfunkcyjne rodziny, w których sami zła doświadczają i zło wyrządzają. Morał – rodzina to kwintesencja zła na świecie, źródło przeróżnych opresji, jedyna nadzieja w instytucjach państwa, bo to one w końcu naszej bohaterce pomagają.
To wizja tożsama z historiami o Hani, Kamilu, i ucieczce z Małkini. Dla mniej doświadczonej reszty ludzkości Boże Narodzenie to czas spotkania z rodziną, tą dalszą, jeśli uczestniczymy w wigilii na 30 osób, lub tą najbliższą, z którą niby pod jednym dachem, ale przecież nigdy czasu nie ma. I nagle jest. I jest rodzina. I, co tu kryć, nie jest łatwo. To oczywiście ich wina, bo my jesteśmy bez zarzutu, powiedzmy to sobie od razu, ale to nie zmienia sytuacji. Jakoś na ich przyjście trzeba się przygotować.