Plus Minus: Kiedy słyszę „zwrot ku lokalności”, wyobrażam sobie od razu małe prowincjonalne miasteczka. Lokalność jakoś nie kojarzy mi się w ogóle z wielkim miastem.
Niesłusznie, bo lokalność wynika z potrzeby przynależności do małych grup społecznych, a w dużych, mocno anonimowych miastach ta potrzeba jest szczególnie silna. W Warszawie zwrot ku lokalności objawia się np. tym, że odległe od Śródmieścia dzielnice zaczynają żyć własnym życiem, zyskują swoje dzielnicowe centra i da się w nich dziś zaspokoić codzienne potrzeby – nie trzeba pchać się od razu pod Pałac Kultury, by zrobić zakupy czy zjeść w dobrej knajpie.