Śmiertelna pułapka na dinozaury

„Czy welociraptory naprawdę polowały stadnie?" – pytanie to jest zadawane niemal każdemu paleontologowi opowiadającemu o dinozaurach.

Publikacja: 18.02.2022 17:00

Utahraptory – rodzaj teropodów z rodziny dromeozaurów

Utahraptory – rodzaj teropodów z rodziny dromeozaurów

Foto: shutterstock

Zabójczo szybki i polujący stadnie Velociraptor zyskał sławę w 1993 roku po pojawieniu się na ekranach kin „Parku jurajskiego". Paleontologom jednak ten sam rok przyniósł inne ciekawe odkrycie. Było nim znalezienie olbrzymiego krewniaka welociraptorów, który skradł im całe widowisko. Mowa o utahraptorze. Mający 7 metrów długości przedstawiciel dromeozaurów („raptorów") był większy od powiększonego welociraptora w „Parku jurajskim" i oczywiście bił na głowę prawdziwe wersje tego dinozaura (Velociraptor miał rozmiary indyka).

Do niedawna niewiele wiedziano o utahraptorze. Dysponowaliśmy jedynie kilkoma fragmentami czaszki, pojedynczymi kośćmi i szponami. To się zmieniło za sprawą jednego z największych odkryć w historii badań dinozaurów. Mam na myśli dziewięciotonowy blok piaskowca zawierający ściśle upakowane kości utahraptora. Dzięki temu dowiedzieliśmy się o nim mnóstwa nowych rzeczy, poczynając od wyglądu, a kończąc na interakcjach wewnątrzgatunkowych.

„Czy welociraptory naprawdę polowały stadnie?" – pytanie to jest zadawane niemal każdemu paleontologowi opowiadającemu o dinozaurach. Od czasu gdy tak właśnie zostały sportretowane w „Parku jurajskim", ich wizerunek w oczach opinii publicznej nie zmienił się specjalnie. Tymczasem twarde dowody na polowania stadne i inne zachowania społeczne są w przypadku dromeozaurów więcej niż skąpe.

Myśl, że te dinozaury mogły polować w stadzie, pojawiła się po tym, jak kilka okazów deinonycha – popularnego dromeozaura z Ameryki Północnej (w rzeczywistości to on posłużył za pierwowzór „raptorów" w „Parku jurajskim") – zostało znalezionych w jednym kawałku skały razem z roślinożernym dinozaurem o nazwie Tenontosaurus. Część badaczy doszła wtedy do wniosku, że deinonychy mogły współpracować ze sobą, by upolować znacznie większą ofiarę. Rzeczą nieuniknioną było oczywiście pojawienie się alternatywnych wyjaśnień, na przykład takich, że deinonychy tylko wspólnie pożywiały się padliną albo że kości wszystkich zwierząt zostały zmyte przez wodę w jedno miejsce, a potem razem zagrzebane. Jednak z czasem znajdowano więcej takich duetów deinonych–tenontozaur, co sugerowało istnienie jakiejś bliższej relacji pomiędzy nimi.

Na bezpośredni dowód interakcji społecznych dromeozaurów trzeba było poczekać do 2007 roku, kiedy to w chińskiej prowincji Shandong natrafiono na tropy tych dwupalczastych bestii. Dromeozaury stąpały na swoim trzecim i czwartym palcu, natomiast drugi palec, wyposażony w słynny sierpowaty „zabójczy szpon", był cofnięty i nie dotykał podłoża. Na jednym ze stanowisk zachowało się sześć równoległych tropów zwierząt przemieszczających się blisko siebie w jednym kierunku; największy trop miał długość 28,5 centymetra. Dawno temu wędrowała przez tę okolicę niewielka grupa dużych dromeozaurów. Trzymały się razem, co sugeruje, że było to zachowanie stadne lub rodzinna przechadzka.

badania potrwają wiele lat

Pora na utahraptora. W 2001 roku student geologii Matt Stikes, penetrujący okolice miasta Moab w środkowo-wschodniej części amerykańskiego stanu Utah, dojrzał wielki blok skały, z którego wystawała kość z daleka przypominająca ramię człowieka. Miejsce to, położone na północ od Parku Narodowego Arches, od tej pory nazywa się Stikes Quarry. Relacja na temat niecodziennego odkrycia trafiła do paleontologów, którzy zidentyfikowali kość jako fragment stopy dinozaura. Nie poprzestali na tym kawałku, a po znalezieniu kolejnych kości zdali sobie sprawę, że w skale może się znajdować coś nadzwyczajnego. Musieli jednak długo poczekać na zaspokojenie ciekawości, ponieważ dostanie się do wnętrza tego skarbca okazało się sporym wyzwaniem, gdyż blok skalny znajdował się na wierzchołku wyniosłego grzbietu (dziś zwanego „Grzbietem Utahraptora"). Trzeba było go ostrożnie wydobyć i przewieźć do laboratorium, nie uszkadzając ani jednej z kruchych kości.

Badaczom zajęło to ponad dekadę. W międzyczasie zespół paleontologów z Utah Geological Survey, wśród których był Jim Kirkland, geolog stanowy i jeden z odkrywców pierwszych kości utahraptora w 1993 roku, kontynuował badania terenowe. W końcu w roku 2014 dziewięciotonowy blok został w jednym kawałku podźwignięty i przewieziony do Museum of Ancient Life w Thanksgiving Point. Stamtąd trafił do centrum naukowego Utah Geological Survey w Salt Lake City. Upłynie jeszcze wiele lat, zanim zostanie całkowicie zbadany i ujawni do końca swój sekret, ale dzięki przeprowadzonym do tej pory pracom wiemy już, że w tym kawałku skały z okresu kredy znajduje się zbiorowe cmentarzysko dinozaurów zabitych podczas jakiegoś dramatu, który rozegrał się 125 milionów lat temu.

Badania ujawniły, że w masywnej skale znajdują się szczątki wielu czaszek i szkieletów utahraptorów oraz co najmniej dwóch dinozaurów roślinożernych z grupy tenontozaurów. Samo w sobie jest to ważne odkrycie, ale szczególnie niezwykłym czyni je to, że utahraptory znajdują się w różnych fazach rozwoju osobniczego. Na podstawie opisanego do tej pory materiału kostnego zidentyfikowano jednego dużego osobnika dorosłego, jednego dorastającego, pięć zwierząt w wieku około dwóch lat oraz trzy bardzo młode okazy, które w chwili śmierci nie miały nawet roku. Dla paleontologów takie odkrycie to wspaniała okazja do studiowania ontogenezy utahraptorów – tempa powiększania się ich ciał i zmian w wyglądzie związanych z wiekiem – ale także do analizowania zachowań społecznych, w tym relacji rodzinnych. Tym bardziej ekscytująca jest świadomość, że to dopiero początek badań, a w skale może się znajdować, jak się wydaje, nawet kilka razy więcej okazów.

Obecność licznych osobników w różnym wieku, a w szczególności małych dzieci mających rozmiary kurcząt, zdecydowanie wskazuje, że grupę tę łączyły, przynajmniej częściowo, więzy rodzinne. Jeśli przyjrzymy się geologii tego miejsca i strukturze bloku skalnego zawierającego niemal nienaruszone kości dinozaurów, odkryjemy, że grupę tę spotkał makabryczny koniec. Zakończyła życie w ruchomych piaskach.

Całe to imponujące znalezisko jest utrwaloną w skale pułapką na drapieżniki. Jak się wydaje, pierwsze wpadły w nią dinozaury roślinożerne, a łatwa z pozoru zdobycz przyciągnęła mięsożerne utahraptory, które jeden po drugim tonęły w ruchomych piaskach. Choć hipoteza grupy rodzinnej składającej się z dorosłego osobnika opiekującego się licznymi młodymi w różnym wieku wydaje się bardziej prawdopodobna, według innej koncepcji skamieniałości stanowią mieszankę kości członków jednej rodziny oraz samotnych osobników. Niezależnie od dokładnego scenariusza tej katastrofy wszystkie jej ofiary wpadły w śmiertelną pułapkę i zostały zagrzebane. Nigdy wcześniej nie znaleziono dinozaurów, które zostałyby wciągnięte i zabite przez ruchome piaski.

Wyśmienite pod każdym względem skamieniałości z Grzbietu Utahraptora są prawdopodobnie najlepszym znanym nam przykładem polowań stadnych i/lub zachowań społecznych oraz opieki rodzicielskiej u dromeozaurów. Prace nad wydobyciem kolejnych kości wciąż trwają i zapewne upłynie wiele lat, zanim ze skalnego grobowca zostanie wydobyta ostatnia ofiara.

Czytaj więcej

Narnia i krzyki zza szafy

Prehistoryczne Pompeje: ekosystem zatrzymany w paleokadrze

Park Narodowy Yellowstone to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Większa część tej rozległej geologicznej krainy czarów znajduje się na terenie stanu Wyoming, a słynie ona z niesamowitych gejzerów, krajobrazów zapierających dech w piersi oraz zróżnicowanej i bogatej przyrody ożywionej; nic dziwnego, że co roku przyjeżdżają tu miliony ludzi. Jednak wiele osób nigdy nie słyszało o tym, że Yellowstone jest w rzeczywistości miejscem superwulkanu – rozległej struktury ukrytej we wnętrzu Ziemi będącej kiedyś źródłem gigantycznych erupcji, podczas których w powietrze były wyrzucane setki kilometrów sześciennych materiału wulkanicznego, głównie pyłów. Po raz ostatni do takiego wybuchu doszło ponad 600 tysięcy lat temu, a po nim ziemia się zapadła i powstało wielkie obniżenie zwane kalderą Yellowstone.

Superwulkany dokonują destrukcji krajobrazu i przyrody; ich niszczycielska moc jest potężna. Bezpośredni efekt takich gigantycznych wybuchów możemy poznać, cofając się w czasie nieco dalej, bo do okresu mioceńskiego. Pewnego dnia przed 12 milionami lat setki zwierząt żyjących w zbiorniku wodnym i wokół niego zostało nagle zabitych i pogrzebanych pod wieloma metrami pyłu wulkanicznego pochodzącego z erupcji superwulkanu.

To słynne dziś stanowisko paleontologiczne znajduje się w stanie Nebraska w środkowo-zachodniej części USA i nosi nazwę Ashfall Fossil Beds. Erupcja wulkaniczna nastąpiła w miejscu oddalonym o tysiące kilometrów na zachód, na terenie dzisiejszego stanu Idaho. Pozostała po niej kaldera Bruneau-Jarbidge, która zawdzięcza powstanie tak zwanej plamie gorąca Yellowstone, czyli pióropuszowi magmy unoszącej się z płaszcza Ziemi i zbierającej się płytko pod jej powierzchnią. Wędrówka płyty tektonicznej Ameryki Północnej sprawiła, że 12 milionów lat temu plama gorąca znajdowała się pod Bruneau-Jarbidge, a dziś skrywa się pod Yellowstone. Chmura pyłów, która uniosła się wysoko w powietrze w Idaho, powędrowała z wiatrami na wschód, ku preriom Wielkiej Równiny, gdzie opadła. Pyły zniszczyły bujny i bogaty ekosystem przypominający sawannę, zwierzęta zastygały w pozycjach, w których zaskoczyła je śmierć spadająca z nieba, niczym w Pompejach zniszczonych przez Wezuwiusza.

Pierwsze konkretne informacje na temat tego kataklizmu pochodzą z 1971 roku. Paleontolog Mike Voorhies, wędrując wraz ze swoją żoną Jane, z zawodu geologiem, przez tereny rolnicze Nebraski, znalazł w jednej z wychodni skalnych skamieniałą czaszkę młodego nosorożca tkwiącą w warstwie popiołów wulkanicznych. Było to jedno z tych odkryć, które zmieniają na zawsze życie odkrywcy. Mike szybko uświadomił sobie wartość znaleziska – i miał rację. Choć wykopaliska paleontologiczne z prawdziwego zdarzenia ruszyły w tym miejscu dopiero sześć lat później, warto było czekać. Okazało się, że czaszka jest połączona z kompletnym szkieletem oraz towarzyszą jej inne szkielety zwierząt. Były wśród nich wczesne nosorożce, wielbłądy i konie – całe rodziny i stada. Wszystkie uśmiercił pył wulkaniczny, który zatkał i zniszczył im drogi oddechowe. Aby także inni mogli podziwiać i poznać wagę odkrycia, wiele szkieletów pozostawiono w skale w takiej pozycji, w jakiej zostały znalezione, a nad całym stanowiskiem postawiono budynek. Badania są tu nadal prowadzone, a nowych odkryć przybywa.

Nosorożce z Nebraski i ich struktura społeczna

Pył wulkaniczny zawiera mikroskopijne drobiny szkła. Spróbuj sobie wyobrazić, że wdychasz coś takiego nie przez dzień czy dwa, ale przez wiele tygodni. Co się stanie z twoimi płucami? Zwierzęta, które wdychały tę zabójczą zawiesinę, zaczynały ciężko chorować, a potem umierały jedno po drugim. Uszkodzenia płuc u koni, wielbłądów i nosorożców były tak rozległe, że zainicjowały patologiczny wzrost tkanki kostnej zwany osteoartropatią przerostową (zespół Marie), który wskazywał, że u zwierząt rozwinął się defekt układu oddechowego.

Małe zwierzęta, takie jak żółwie, ptaki czy piżmowce, są znajdowane w najniższej części trzymetrowej warstwy popiołów. Wygląda na to, że były one pierwszymi ofiarami erupcji; być może niektóre zostały pogrzebane żywcem. Ich niewielkie płuca szybko zniszczył popiół wulkaniczny. Mniejsze zwierzęta umierały wkrótce po jego opadnięciu. Zwierzęta średnich rozmiarów, takie jak rozmaite gatunki archaicznych koni i wielbłądów, przeżyły nieco dłużej, przynajmniej kilka tygodni, ale w miarę jak wdychały coraz więcej zabójczej mikstury, słabły, a na końcu umierały w cierpieniach. Kości niektórych zwierząt noszą ślady zębów, co oznacza, że do padliny próbowały się dobierać drapieżniki, takie jak obdarzony potężnymi szczękami Borophagus z rodziny psowatych, którego szczątki są tu również znajdowane, choć rzadko.

Czytaj więcej

Narnia i krzyki zza szafy

Jako ostatnie ginęły największe w tym ekosystemie zwierzęta: nosorożce. Podczas gdy współczesne nosorożce są typowymi samotnikami czasami tylko łączącymi się w małe stada, w Ashfall Fossil Beds znaleziono ponad setkę przeważnie doskonale zachowanych szkieletów przedstawicieli gatunku Teleoceras major. Ten podobny do hipopotama zwierz o baryłkowatej budowie ciała i dość krótkich nogach sporo czasu spędzał w wodzie. Miał wielką czaszkę, szczególnie samiec, oraz mały róg na nosie. Większość znalezionych szkieletów należała do młodych okazów oraz dorosłych samic, niewiele było dojrzałych samców. Niektóre samice zostały zagrzebane wraz z dziećmi u boku, inne ginęły z ostatnim posiłkiem (trawą) w pysku, a część pozostawiła w popiele swoje tropy. Niezwykłym przeżyciem było znalezienie ciężarnej samicy z młodym, który miał za chwilę przyjść na świat. Zarówno ten okaz, jak i kilka innych, które zdążyły się już urodzić, sugerują, że samice nosorożców rodziły potomstwo w określonych sezonach w roku, podobnie jak wiele współczesnych ssaków, na przykład bizony.

Analiza demograficzna tych pradawnych nosorożców z Nebraski – ich wiek, płeć i liczba – jednoznacznie wskazuje na istnienie struktury społecznej w tym stadzie; zwierzęta żyły i zginęły razem, choć nie potrafimy powiedzieć, czy tworzyły takie stada przez cały rok, czy tylko sezonowo. Skamieniałości młodych dorosłych samców praktycznie nie znaleziono, a skamieniałości starszych samców są o wiele rzadsze niż samic. Być może w stadzie obowiązywała poligamia polegająca na tym, że dominujące samce kopulowały z wieloma samicami. Zatrzymajmy się na moment i zadumajmy nad tą niezwykłą historią. Gdyby nie superwulkan, którego erupcja przyniosła śmierć i zniszczenie, nie byłoby tego wspaniałego stanowiska z kopalnym zapisem masowej śmierci zwierząt. Popiół wulkaniczny utrwalił i pozwolił nam zbadać dawny ekosystem złożony z gatunków, które nie opuściły swojego zbiornika wodnego i w efekcie pozostały tu na zawsze, a miliony lat później odkryli je paleontolodzy.

Czytaj więcej

Na czym polega kara więzienia

Fragment książki Deana R. Lomaksa „Jak naprawdę żyły dinozaury. Zachowania zwierząt ukryte w skamieniałościach" w tłumaczeniu Andrzeja Hołdysa, która ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Zabójczo szybki i polujący stadnie Velociraptor zyskał sławę w 1993 roku po pojawieniu się na ekranach kin „Parku jurajskiego". Paleontologom jednak ten sam rok przyniósł inne ciekawe odkrycie. Było nim znalezienie olbrzymiego krewniaka welociraptorów, który skradł im całe widowisko. Mowa o utahraptorze. Mający 7 metrów długości przedstawiciel dromeozaurów („raptorów") był większy od powiększonego welociraptora w „Parku jurajskim" i oczywiście bił na głowę prawdziwe wersje tego dinozaura (Velociraptor miał rozmiary indyka).

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Plus Minus
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Plus Minus
Pegeerowska norma
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił