O rosyjskiej grupie hakerów Fancy Bears krążą pogłoski, że działa na zlecenie Kremla. Poszkodowana przez nią Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) wysłała nawet do rządu rosyjskiego prośbę, by zakazał on funkcjonowania pirackiej organizacji. Odpowiedzi nie otrzymała, a żadnych podejrzanych związków do tej pory nie udowodniono.
Hakerzy mieli jednak jasne intencje, tożsame z rosyjską – sportową – racją stanu. Chcieli pokazać, że WADA, postulując wykluczenie z igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro Rosjan, działała z pobudek politycznych, bo inni wcale nie są lepsi. Na publikowanej na raty liście sportowców biorących – za zezwoleniem lekarzy – zakazane środki znaleźli się głównie Amerykanie, ale też zawodnicy z innych krajów o znanych nazwiskach. W spisie pojawił się więc hiszpański tenisista Rafael Nadal, brytyjski lekkoatleta Mo Farah i jego rodacy kolarze Christhoper Froome i Bradley Wiggins. O ile jednak przedstawione przypadki Nadala, Faraha i Froome'a nie spowodowały medialnej burzy, bo nie budziły z punktu widzenia przepisów antydopingowych wątpliwości, o tyle sprawa pierwszego brytyjskiego zwycięzcy Tour de France wywołała lawinę podejrzeń i pytań.
Czytaj więcej
36-letni Wiggins w tym roku definitywnie kończy karierę. Ma wystartować jeszcze w wyścigu szosowym w Abu Zabi i sześciodniówkach na torach w Londynie i Gandawie. Nie wiadomo jednak, czy z nich nie zrezygnuje. Zamieszanie, jakie wzbudzają ujawniane coraz to nowe fakty z jego biografii, kwestionowanie uczciwości kolarza i jego otoczenia, to nie jest dobry klimat, by w spokoju zejść ze sceny.
Przez kilkanaście lat kariery Wiggins wyrobił sobie spory kredyt zaufania, szczególnie w ojczyźnie. W 2012 roku jako pierwszy Brytyjczyk wygrał Tour de France. Kilka tygodni później dołożył do tego złoto w jeździe na czas podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Jeszcze w tym samym roku królowa Elżbieta obdarzyła go tytułem szlacheckim. Na igrzyskach zdobył osiem medali, z czego pięć złotych. W tej klasyfikacji nie ma sobie równych wśród Brytyjczyków. Do dziś należy do niego rekord świata w jeździe godzinnej (54,526 km). Rodacy zawsze cenili również jego daleki od gwiazdorstwa sposób bycia, osobowość wyluzowanego rockmana.
Sir Bradley Wiggins traci jednak tę naturalną wiarygodność. Materiały „Fancy Bears" wykazują, że Brytyjczyk szczególnie chętnie korzystał z tzw. TUE (Therapeutic Use Exemptions), czyli pozwolenia na stosowanie zakazanych substancji lub metod dopingowych, gdy wymaga tego choroba, wypadek, rekonwalescencja. Jeden z najlepszych kolarzy ostatnich lat posługiwał się tym przepisem od 2008 roku, trzykrotnie w drużynie Garmin i trzy razy w brytyjskim Sky. Pierwsze trzy zastosowania dotyczyły inhalacji przeciw astmie wysiłkowej, kolejne trzy – kuracji lekami przeciw alergii na pyłki. I tu zaczynają się kłopoty Brytyjczyka.