Stało się tak przede wszystkim dlatego, że zbiegła się w czasie ze złotą erą autorskiego kina w Hollywood. Dziś takie filmy jak „Łowca jeleni", „Pluton" czy „Czas apokalipsy" zapewne by nie powstały. Szczęśliwie literatura nie wymaga bajońskich nakładów. Pochodzący z Wietnamu amerykański prozaik Viet Thanh Nguyen przybliża konflikt z mniej znanego punktu widzenia, tworząc niejako kontrapunkt dla amerykańskiej narracji.
Nieprzypadkowo zresztą przywołałem „Czas apokalipsy", główny bohater powieści wciela się bowiem w asystenta reżysera przypominającego do złudzenia Francisa Forda Coppolę (i niemalże ginie na planie, bo relacje układają się tam, najoględniej mówiąc, nie najlepiej). Ale zanim ów bohater, człowiek o dwóch twarzach, rewolucjonista robiący krecią robotę w Sajgonie, znajdzie się w Hollywood, musi wydostać się z pomocą Claude'a z CIA z Wietnamu. Z obozu przejściowego trafia do Kalifornii, gdzie kontynuuje rewolucyjną działalność, choć coraz trudniej mu ją oddzielić od kontrrewolucji i połapać się w zakamarkach własnej jaźni.