Stajenny daje dzieciom po kryjomu gotowane ziemniaki, wymieszane z obrokiem. 15-letni Janek Tratowski ukrywa je w nogawce spodni. Wypchana nogawka zwraca uwagę Edwarda Augusta, nadzorcy obozu. Okłada chłopaka pejczem, a potem już leżącego kopie kilkanaście minut. Przestaje, kiedy Janek się nie rusza. Jest 1944 r. Jego ojciec dostaje potem pismo z policji kryminalnej w Łodzi, że syn zmarł na otwartą gruźlicę płuc.
Urszula Kaczmarek ma 14 lat, kiedy na początku 1943 r. zostaje jedną z pierwszych więźniarek obozu. Jest wątłego zdrowia. Praca w strugarni i ogrodzie jest ponad jej siły i mimo bicia nadzorczyń nie jest w stanie więcej pracować. Z niedożywienia i razów ma wrzód w pachwinie. Trafia do izby chorych. Nie wytrzymuje „zabiegów higienicznych", polegających na polewaniu w mroźny dzień zimną wodą prosto ze studni, i umiera na zapalenie płuc.
Dramat rozgrywa się w Łodzi, w obozie przy Przemysłowej. W grudniu 1942 hitlerowcy zakładają tu, na terenie getta żydowskiego, „Polen Jugendverwahrlager der Siecherheitspolizei in Litzmannstadt", czyli prewencyjny obóz policji bezpieczeństwa dla młodzieży polskiej. Zgodnie z zaleceniami Heinricha Himmlera z 28 listopada 1941 r. Niemcy chcą tu „wychowywać" polską młodzież złapaną na kradzieży węgla czy jedzenia, na handlu, na żebraniu lub schwytaną podczas łapanki. Bywa, że ich rodzice są wysiedleni albo zesłani do obozów koncentracyjnych za konspirację lub za to, że nie chcą podpisać niemieckiej listy narodowościowej. Niemcy zamykają tu także dzieci świadków Jehowy. Niemal 40 procent dzieci pochodzi ze Śląska, jedna czwarta z Wielkopolski. Są też dzieci z Łodzi i Generalnej Guberni – dystryktu warszawskiego i lubelskiego. Więźniowie mają od dwóch do 16 lat, trafiają też tu niemowlęta.
Bicie, karcer i głód
Podobne obozy działały w Potulicach i Nakle, ale tam istniały podobozy dla dorosłych, podczas gdy obóz łódzki jako jedyny w kraju stworzono wyłącznie dla dzieci – mówi Artur Ossowski, historyk z łódzkiego IPN. Zastraszone dzieci próbują ułożyć się w obozowym świecie, by przetrwać. Silniejsze dominują nad słabszymi. Są donosy na kolegów, kradzieże i bicie. Niektóre starsze dziewczynki, trafiające stąd do obozu w Ravensbruck, mówią po wojnie, że czuły się tam lepiej, bo dorosłe więźniarki dzieliły się z nimi jedzeniem i chroniły je.
Czytaj więcej: