Większość moich przyjaciół z dużym wyprzedzeniem i determinacją postanowiła stanąć w szeregach partii znanej jako „Trump? Po moim trupie!" („Never Trump"). W sytuacji gdy Donald Trump został ku dość powszechnemu zaskoczeniu wybrany na prezydenta, trapi ich zapewne wiele obaw i złych przeczuć. I kto wie, być może się one sprawdzą. A jednak na zachmurzonym nieboskłonie wyraźnie widzę promyk nadziei.
Idąc spać 7 listopada i starając się myśleć niewesoło i realistycznie, czułem, że jestem już wewnętrznie pogodzony z niemal pewnym zwycięstwem Hillary Clinton. Obawiałem się, rzecz jasna, euforii, jaka nastąpi w szeregach NARAL [National Abortion and Reproductive Rights Action League, jednej z najpoważniejszych organizacji proaborcyjnych w USA – przyp. red.], ruchu Death with Dignity [dosł. Śmierć z Godnością, organizacja propagująca eutanazję w USA – przyp. red.] i innych żarliwych entuzjastów śmierci. Obawiałem się jeszcze bardziej zażartego niż dotąd prześladowania Małych Sióstr Ubogich [zakon, który został pozwany przez Departament Zdrowia USA, ponieważ odmówił opłacania pakietu obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego sióstr, obejmującego koszty antykoncepcji i aborcji – przyp. red.].
Śmiertelnie lękałem się mianowania przez prezydent Hillary Clinton kolejnych dwóch–trzech sędziów Sądu Najwyższego i dziesiątek innych sędziów federalnych, wszystkich bez wyjątku opowiadających się za śmiercią (pro-death). Wyobrażałem sobie prezydent Clinton deklarującą, że najważniejszą kwestią pozostaje „zdrowie kobiet", co oznaczałoby, że ci, którzy mają wynikające z wyznawanej wiary zastrzeżenia w kwestii aborcji i antykoncepcji, będą musieli po prostu przystosować swoje poglądy, unowocześnić się i pogodzić z przyjęciem nowych zasad życia publicznego, w rodzaju uchylenia tzw. Poprawki Hyde'a [Przyjęte po raz pierwszy w roku 1976, z licznymi późniejszymi poprawkami, zastrzeżenie prawne ograniczające możliwość finansowania aborcji ze środków federalnych – przyp. red.].
Były to być może jedynie koszmary senne: obawiałem się jednak na serio działań zakrawających na początek prześladowań za wiarę. Mieliśmy już w końcu aż nadto przykładów nietolerancji moralnej i politycznej w wykonaniu współczesnych „imperialistów genderu".
Tym bardziej niezwykłe było przebudzenie następnego dnia, kiedy to nastał pogodny poranek rozwiewający wszystkie nocne lęki. Znikły. Apage. Kamień z serca.