Otworzyłem usta ze zdziwienia i wtedy mól okazał się na tyle namolny, że wgramolił się do środka. Nie zraził się zapachem paracetamolu, który zażyłem kilka godzin wcześniej, i nawet nie próbował się wygramolić na zewnątrz, choć dawałem mu taką szansę. Pewnie był starym ramolem. Zatopił się w czeluściach przełyku z nadzieją na jego demolkę. Kurdemol, nie dam molowi pogryzmolić po ściankach jelita – pomyślałem i zastosowałem radykalne środki. Wypiłem kubek gorącej herbaty i zagryzłem kawałkiem świątecznego keksu. W przeżutym cieście niewielki mól stał się na szczęście niewyczuwalną molekułą. Nie poczułem się więc molestowany wewnętrznie przez namolnego natręta.
Korzystając z pięknej pogody, mogłem pospacerować po molo. Nie byłem tam sam. Zobaczyłem, jak znajoma przewodniczka Molly dość nerwowo oprowadza po nim serbskich turystów. „Molim da pričate spowije" – poprosiła jedna z turystek, która nie mogła nadążyć za szybkością wypowiadanych słów. Przewodniczka nie zareagowała, bo zauważyła Kubę Molędę, który podpisywał płytę z kolędami. Ja natomiast zatrzymałem się przy niewielkim kramie książek i zainteresowałem biografią Angeli Moliny, gwiazdy filmów Luisa Bunuela i Pedra Almodóvara. Wieczorem po powrocie do domu postanowiłem posłuchać sonaty Księżycowej Beethovena op. 27 nr 2, czyli tej skomponowanej w tonacji cis-moll.
O czym jest ten felieton – zapytają państwo. To bardzo proste. O stanie czytelnictwa. Jeśli przeczytali państwo w ostatnim czasie, np. od początku roku, nie tylko ten tekst, ale też jakąś książkę albo i dwie, mogą się państwo uważać za elitę. Wyniki, jakie zaprezentowała niedawno Biblioteka Narodowa, nie nastrajają najlepiej. Do lektury przynajmniej jednej książki w ub. roku przyznaje się zaledwie 37 proc. Polaków. A tylko 10 proc. deklaruje, że przeczytało ich więcej niż siedem. Coraz więcej (65 proc.) naszych rodaków mówi, że czytało tylko na studiach lub w szkole. Czyli czytamy wtedy, kiedy musimy. Niechętnie kupujemy książki i wypożyczamy je z biblioteki, chętnie natomiast traktujemy je jako prezent. 22 proc. Polaków nie posiada domowego księgozbioru, czyli nie grożą im tak jak mnie mole. O rząd dusz nad polskimi czytelnikami toczą bój Sienkiewicz, czyli autor Trylogii, oraz E.L. James, autorka „50 twarzy Graya". W pierwszej dwudziestce jest też m.in. Grochola, Bonda, Kalicińska.
Lubimy korzystać z bryków, pomocy naukowych, internetu. A to przecież, jak przypomina dyrektor Biblioteki Narodowej dr Tomasz Makowski, nie daje przyjemności czytania, nie rozwija wyobraźni, nie otwiera świata, który budujemy sobie treścią konkretnej książki.
Z badań BN wynika, że nadal preferujemy tematykę kryminalną oraz obyczajowo-romansową. Dobrze trzymają się książki historyczne, odnotowano tu ogromny wzrost tytułów. Lubimy też sięgać po książki, które są ekranizowane w kinach lub telewizji.