Od ćwierć wieku mieszka poza Polską. W Stanach, w Szwajcarii, a przede wszystkim w Anglii. Ma dyplom MBA z zakresu finansów z uczelni w Seattle, robił spektakularną karierę jako analityk finansowy w bankach w Nowym Jorku, Zurychu, Londynie. I rzucił świat wielkich pieniędzy dla sztuki.
Swój długometrażowy, fabularny debiut „Butterfly Kisses" 47-letni Rafał Kapeliński pokazał podczas ostatniego festiwalu w Berlinie. I wygrał sekcję Generation 14 Plus. A przed tygodniem odebrał nagrodę młodzieżowego jury krakowskiego festiwalu Netia Off Camera. Bo „Butterfly Kisses" to film niepokojący, inteligentny, pozostawiający widza z trudnymi pytaniami. Opowieść o bólu dojrzewania, ale i o kondycji dzisiejszych społeczeństw – skazujących ludzi na samotność, promujących siłę, niezważających na tych, którzy wypadają na margines.
Trzej przyjaciele dorastają w blokowiskach południowego Londynu. Zabijają czas na imprezowaniu, oglądaniu pornosów, paleniu jointów. Jedyne, co naprawdę mają, to swoja przyjaźń. Ich dorastanie to także seks. Kyle nie przestaje gadać o kolejnych podbojach, Jarred zdradza dziewczynę, a obaj chcą, by nieśmiały Jake, syn emigrantki z Polski, wreszcie zaliczył swój pierwszy raz. Wybór pada na Zarę, której rodzina niedawno wprowadziła się na ich ulicę. Jednak Jake dorasta po swojemu. Lubi wjeżdżać na 19. piętro domu i w samotności obserwować przez szybę życie toczące się w bloku naprzeciw. Także w mieszkaniu Zary, która ma małą siostrę. Jake dorabia czasem jako jej opiekun. I jest dziewczynką coraz bardziej zafascynowany.
Kapeliński nie ocenia. Pokazuje narastający dramat. Ból gwałtownego przebudzenia się z bezpiecznego dzieciństwa, zderzenia się ze światem i z sobą samym.
Mimo brutalnego świata, w którym się toczy, to bardzo delikatny film. – Początkowo scenariusz dość nachalnie opowiadał o pedofilii, ale dostrzegłem w nim coś, co mnie interesuje – mówi reżyser. – To przejście z czasu, gdzie wszystko jest proste, do rzeczywistości mogącej nas zniszczyć. Greer Ellison, gdy pisał ten tekst, miał 25 lat. Ja, gdy go spotkałem – 45. I moja życiowa dojrzałość wepchnęła chyba ten projekt na nowy tor. Wprowadziliśmy narratora, zamknęliśmy akcję w bardzo małym świecie. Tam są trzy ulice i dwa mieszkania. I podjęliśmy najważniejszą decyzję: postanowiliśmy opowiedzieć nie o pedofilii, lecz o przyjaźni. Pytaliśmy: „Co się dzieje w momencie gdy ktoś, kto jest twoim przyjacielem, nagle znika? Przed czymś ucieka. Nagle go nie ma". Znam gorycz chwil, kiedy coś się zdarzyło i już nic nie można zrobić. I poczucie bezsilności.