Do religijnego centrum jezydów w Lalisz prowadzi łagodna, asfaltowa droga. Kilkaset metrów przed kompleksem świątyń natykam się na posterunek Peszmergów, kurdyjskich wojsk. Szybka kontrola, pytania o cel wizyty. Żołnierze na migi pokazują, że będę musiał zdjąć buty i chodzić po świątyni boso. Dlaczego? Związane jest to z szacunkiem jezydów do ziemi, wiara zakazuje im na nią nawet pluć.
Po kompleksie świątynnym w Lalisz, między charakterystycznymi stożkowymi budowlami, przechadzają się bosonodzy pielgrzymi. Kilka kobiet ubranych jest w tradycyjne jezydzkie stroje – zwiewne szale, nakrycia głowy zwane kofi lub bedlisi. W cieniach drzew, popijając wodę, odpoczywają całe rodziny. Atmosfera przypomina wnętrze meczetu, które nie tylko jest miejscem kultu, ale i przestrzenią, w której można oddać się refleksji i odpocząć.