Zdaniem klasyków filozofii polityki – choćby Platona czy Arystotelesa – różnice między ludzkimi zbiorowościami sprowadzają się do odmiennych ustrojów politycznych panujących w poszczególnych państwach. Dotyczą więc jedynie tego, czy w danej polis rządzi jeden człowiek, nieliczni, czy też wielu – a także tego, czy władzę sprawują jedynie we własnym interesie, czy kierują się dobrem wspólnym. Sam układ społeczny był jednak dla starożytnych Greków czymś niezmiennym, wpisanym w naturę bytu.
Być może największym odkryciem Alexisa de Tocqueville'a, XIX-wiecznego filozofa polityki, było dostrzeżenie zmienności formy społecznej. Odkrycie to niewątpliwie wiązało się z podróżą, jaką francuski arystokrata odbył do Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie zobaczył pierwsze zręby społeczeństwa egalitarnego. Po części wynikało również z faktu, że był członkiem arystokratycznej rodziny dotkniętej skutkami rewolucji francuskiej 1789 roku. Dzięki tym doświadczeniom Tocqueville mógł dostrzec, że wybudzony z uśpienia proces cywilizacyjny przekształca u samych podstaw spajające społeczeństwo w całość więzi. To, co określał jako dokonujący się przez stulecia „pochód na rzecz równości", zmieniało samą tkankę łączących ludzi relacji. Wspólnoty, którymi dawniej rządziła hierarchia, stopniowo (lub, w niektórych przypadkach, gwałtownie) stawały się coraz bardziej egalitarne. Klasy i podziały społeczne rozmywały się, a czasami odtwarzały w nowych warunkach i zmienionej postaci. Rzeczy, które dawniej zdawały się niewzruszone, okazywały się plastyczne lub chociaż podatne na częściową zmianę.
Rewolta mas
Procesy, których wczesną fazę Tocqueville mógł oglądać w pierwszej połowie XIX wieku, z całą mocą dały o sobie znać w kolejnym stuleciu. To wówczas, jak w słynnej książce opublikowanej w 1930 roku stwierdzał hiszpański socjolog José Ortega y Gasset, nastąpił bunt mas.
Polegał on na czymś głębszym niż tylko na tym, co w owych czasach musiało być widoczne gołym okiem dla wszystkich obserwatorów życia społecznego. Nie chodziło jedynie o tłok panujący na ulicach wielkich metropolii, w teatrach, kawiarniach i na kąpieliskach. Dokonującej się zmiany nie można było również sprowadzić do pojawienia się masowej prasy oraz rozgłośni radiowych i kinematografii. Jej istota miała bardziej fundamentalny charakter. Załamała się dawna, oparta na hierarchii struktura społeczna, z wyraźnie oddzielonymi od siebie klasami, z których każda posiadała własne obyczaje i kulturę, rzec by można: swój osobny świat. Upadek dawnych społeczeństw gwałtownie przyspieszyła I wojna światowa. W jej efekcie przestała istnieć Europa imperiów, a jej miejsce zajęła niekoniecznie bardziej stabilna Europa państw narodowych. Błędem byłoby widzieć w ówczesnych przekształceniach jedynie zmianę ustroju politycznego – zastąpienie monarchii demokracją parlamentarną, rządami autorytarnymi czy dyktaturą proletariatu. Oznaczały one również bardzo dogłębną transformację samej struktury europejskich społeczeństw. Podczas gdy dawniej na ulicach miast można było spotkać przede wszystkim ludzi przyporządkowanych do swoich klas, teraz – mowa wciąż o pierwszych dekadach ubiegłego stulecia – pojawiają się na nich coraz częściej osobnicy pozbawieni wyraźnej przynależności. Są to ludzie bez właściwości i, paradoksalnie, przez ów brak dystynktywnych cech sprawiający wrażenie bliźniaczo do siebie podobnych. Ich jedynym wyróżnikiem wydaje się to, że jest ich tak wielu. W efekcie tworzą masę – jedno z pierwszych, jeżeli nie pierwsze, zjawisk społecznych w historii, których istota wyraża się w samej liczbie składających się na nie ludzi.