26 stycznia 1918 roku urodził się Nicolae Ceauşescu (zm. w 1989 roku)
Wraz z fotoreporterami Czarkiem Sokołowskim z AP i Maćkiem Macierzyńskim z Reutersa jechaliśmy do Bukaresztu, gdzie trwała już rewolucja przeciwko komunistycznemu dyktatorowi Nicolae Ceausescu. Podobnie jak miesiąc wcześniej w Pradze, jechałem na kolejną odsłonę rewolucyjnej jesieni ludów jako reporter „Tygodnika Gdańskiego”. Im bliżej do granicy z Rumunią, tym pociąg coraz bardziej pustoszał. Po węgierskim Debreczynie w wagonie zostaliśmy już tylko ja z Czarkiem i Maćkiem. Węgierscy pogranicznicy patrzyli na nas jak na wariatów.
Gdy zaświeciła pierwsza gwiazdka, podzieliliśmy się opłatkiem i kanapkami, zapijając wszystko kuśtyczkiem whisky. W Bukareszcie byliśmy 25 grudnia rano. Bardzo szybko się zorientowaliśmy, że miasto jest co prawda zajęte przez wojsko stojące po stronie cywilnych rewolucjonistów, ale co rusz w różnych rejonach dochodzi do strzelanin, po których nagle ulice robiły się puste na parę godzin. Było to przypomnienie, że w mieście jeszcze są aktywne i dobrze uzbrojone grupy Securitate. Bezpieczniacy w jednych wypadkach bronili się w otoczonych biurach i strategicznych punktach, a w innych wypadkach terroryzowali miasto atakami snajperskimi. Chodziło o to, aby utrzymać atmosferę strachu do momentu, kiedy jakieś mityczne oddziały wojskowe miały odbić zrewoltowaną stolicę.
W hotelu Intercontinental, do którego kierowano wszystkich zagranicznych dziennikarzy, spotkałem się z Jackiem Kurskim, który szczęśliwie przybył samochodem od strony Lwowa. To była inna rewolucja niż ta, którą pamiętaliśmy z ulic Pragi. Dzika, gwałtowna i pełna rewolucyjnego żaru. Główną arterią rumuńskiej stolicy – Bulwarem Magheru – przejeżdżały ciężarówki wypełnione ludźmi wywijającymi flagami z dziurą po wyciętym herbie komunistycznej Rumunii. Ale wystarczyło parę salw i ulice gwałtownie pustoszały.
Najwięcej emocji budzi przeciwnik, którego nie widać. Rumuni łamaną angielszczyzną opowiadali nam, że Ceausescu od lat miał szkolić specjalne oddziały na wypadek rewolucyjnych walk ulicznych. Z ogniem w oczach opowiadano nam o systemie kanałów, którymi owi snajperzy mieli się poruszać jak miejskie szczury. Słuchaliśmy fantastycznych opowieści, jak to Securitate tworzyło oddziały fanatyków złożone sierot z domów dziecka.