Z historii histerii

W lutym 1898 r. do portu w Hawanie wpłynął z „kurtuazyjną” wizytą krążownik USS „Maine”. Biorę ten przymiotnik w cudzysłów, gdyż wiedziano, że właściwym celem wizyty jest demonstracja poparcia dla buntujących się przeciwko metropolii kubańskich farmerów i kupców.

Publikacja: 23.01.2010 14:00

Secesjoniści uważali Amerykę za naturalnego sprzymierzeńca, wielu amerykańskich polityków nie było od tego, ale na przeszkodzie stał tradycyjny izolacjonizm obywateli USA i spowodowana nim słabość armii, po wojnie secesyjnej zredukowanej do minimum. Prawdę mówiąc, wspomniana demonstracja była jedynym, co prezydent USA mógł dla Kubańczyków zrobić.

I oto niespodziewanie, wkrótce po zakotwiczeniu, amerykański krążownik rozrywa eksplozja; okręt tonie w ciągu kilku minut, ginie ponad dwie trzecie załogi. Wiadomość o tragedii dociera telegrafem do Nowego Jorku, gdzie o trzeciej w nocy (!) dwie największe gazety rozsypują gotowe już składy i przygotowują na ranek pierwsze strony z opisem eksplozji, rysunkami i oczywiście wyjaśnieniem, że to Hiszpanie podłożyli pod okręt minę. Obie biją tego dnia absolutny rekord sprzedaży – ponad milion egzemplarzy.

Na domiar złego na redzie nowojorskiego portu pojawia się niczego nieświadomy okręt hiszpański, przysłany zgodnie z protokołem dla odwzajemnienia „kurtuazyjnej” wizyty krążownika USA w Hawanie. Prasa bije na alarm: wróg u bram, Nowy Jork na celownikach jego armat! Amerykę ogarnia patriotyczne szaleństwo; jedyna gazeta, która nieśmiało zadaje zdroworozsądkowe pytania – po co mieliby Hiszpanie chcieć wojny z USA, po co by wysadzali krążownik, jak w ogóle mogli podłożyć pod niego minę etc. – zostaje zdemolowana przez patriotyczną demonstrację. I chociaż biedni Hiszpanie przyjmują upokarzające ultimatum, czynią to zdaniem mediów nieszczerze i z nadmiernym ociąganiem. Kongres uchwala w ciągu dwóch dni (!) fundusze na armię, rusza sformowanie ochotniczych dywizji i pułków kawalerii…

Dla historyka konfliktów zbrojnych ta zapomniana wojna z przełomu minionych wieków nie jest ciekawa. Niekarne, niewyszkolone i nieudolnie dowodzone, ale tłumne i pewne swego pospolite ruszenie wschodzącego imperium bez trudu rozgromiło nieliczną, źle uzbrojoną i przede wszystkim pozbawioną chęci walki armię imperium upadającego. USA, głoszące ideały samostanowienia i same wszak będące zbuntowaną niegdyś kolonią, odebrały Hiszpanii Kubę i Filipiny, by de facto uczynić je koloniami własnymi. Typowa, jak to nazywają Niemcy, „radosna wojenka”, łatwa, zyskowna i na cudzym terytorium. I zapewne nikt nie podejrzewał, że jeden z jej łupów, miejsce pierwszego zwycięskiego desantu Guantanamo stanie kiedyś brzemiennym w znaczenia symbolem.

Jednocześnie ta wojenka jest niezwykle ciekawa dla historyka mediów. Była to bodaj pierwsza wojna, w której tak wielki udział miała prasa. Nie dość, że sama ją wywołała, to jeszcze wyprzedzała ruchy generałów. Setki reporterów plątały się po polach bitew, ustawiając żołnierzy do zdjęć; łączność gazet działała sprawniej od wojskowej i niejednokrotnie generałowie prosili o udostępnienie im jej. A pułkownik Teodor Roosevelt, nieszczególnie udany wojskowy, ale niewątpliwy talent w dziedzinie autoreklamy, umiejętną współpracą z dziennikarzami wylansował się tak, że szybko wylądował w Białym Domu.

Co szczególnie ciekawe, kubańscy secesjoniści po raz pierwszy w dziejach posłużyli się wtedy zawodową firmą lobbingową wynajętą w celu zainteresowania Amerykanów wojną. Czy firma ta, oprócz kongresmenów, pozyskiwała również dla sprawy prasę, dostępne mi źródła nic nie mówią. Magnaci prasowi zapewne nie potrzebowali niczyich wskazówek, by zwęszyć miliony do zgarnięcia w aurze świętości i walki o najsłuszniejszą ze słusznych spraw.

Dziś, gdy fale medialnych histerii, organizujących emocje mas i zmuszających rządy do wydawania miliardów na zupełne nonsensy, stały się regułą, warto się cofnąć do wydarzeń sprzed wieku. Ponieważ wszystko było wtedy mniej zagęszczone, prostsze, by tak rzec – pierwsze, łatwiej wypreparować mechanizmy sterowanego szaleństwa.

Najzabawniejsze, że od triumfalnie zakończonej wojny upłynęło aż 70 lat, nim kogoś w USA zainteresowało, co naprawdę było przyczyną zatonięcia USS „Maine”. Badania wraku i relacji z epoki dowiodły, że okręt – wyjątkowo zresztą w swej krótkiej służbie pechowy, ale to temat na inny tekst, o fatum i przekleństwie, które wbrew wszelkim racjonalnym przesądom istnieją – padł ofiarą częstego w owych czasach samozapłonu węgla. Jakiś geniusz zaprojektował bowiem zasobnię tuż obok magazynu amunicji, rozdzielając je tylko cienką ścianką.

Parę bezmyślnie pociągniętych linii na desce kreślarskiej i proszę – historia potoczyła się inaczej.

Secesjoniści uważali Amerykę za naturalnego sprzymierzeńca, wielu amerykańskich polityków nie było od tego, ale na przeszkodzie stał tradycyjny izolacjonizm obywateli USA i spowodowana nim słabość armii, po wojnie secesyjnej zredukowanej do minimum. Prawdę mówiąc, wspomniana demonstracja była jedynym, co prezydent USA mógł dla Kubańczyków zrobić.

I oto niespodziewanie, wkrótce po zakotwiczeniu, amerykański krążownik rozrywa eksplozja; okręt tonie w ciągu kilku minut, ginie ponad dwie trzecie załogi. Wiadomość o tragedii dociera telegrafem do Nowego Jorku, gdzie o trzeciej w nocy (!) dwie największe gazety rozsypują gotowe już składy i przygotowują na ranek pierwsze strony z opisem eksplozji, rysunkami i oczywiście wyjaśnieniem, że to Hiszpanie podłożyli pod okręt minę. Obie biją tego dnia absolutny rekord sprzedaży – ponad milion egzemplarzy.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał