Bezradność hipokrytów

Francuski pomysł, by zakazać kobietom noszenia strojów zakrywających całą postać, jest sprzeczny z poszanowaniem wolności osobistej

Aktualizacja: 06.02.2010 14:15 Publikacja: 06.02.2010 14:00

Dariusz Rosiak

Dariusz Rosiak

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Komisja francuskiego parlamentu zarekomendowała wprowadzenie prawnego zakazu noszenia przez muzułmańskie kobiety tzw. burek, czyli zasłon okrywających całą postać, włącznie z twarzą, w szpitalach, szkołach, urzędach państwowych i środkach komunikacji publicznej. Dodatkowo władze mają odmawiać wydawania karty pobytu i obywatelstwa francuskiego osobom uprawiającym „radykalne praktyki religijne“. Francuscy parlamentarzyści tłumaczą, że noszenie burek jest dyskryminujące dla kobiety, a przez to niezgodne z republikańską tradycją sekularyzmu i równości.

To są oczywiście brednie. Dyskryminujące dla kobiety jest noszenie burek w Arabii Saudyjskiej albo w Somalii, gdzie zresztą prawo do noszenia wybranego stroju jest chyba najmniejszym zmartwieniem kobiet. We Francji jest to zwykle kwestia wyboru, a jeśli istotnie dochodzi do zmuszania kobiet do noszenia stroju niezgodnego z ich przekonaniami, to jest to sprzeczne z prawem już istniejącym. Wprowadzanie kolejnego nie ma sensu.

Warto dodać, że na 5 – 7 milionów muzułmanów we Francji burki nosi około 1900 kobiet, z czego jedna czwarta to Francuzki, które przyjęły islam i traktują noszenie zakryć jako wyraz wyboru tożsamości religijnej. Im nie da się zabrać obywatelstwa, nawet jeśli byłyby terrorystkami, a nie tylko muzułmankami.

Wbrew temu, co mówią francuscy politycy, muzułmanki nie chcą, by bronili oni ich prawa do nienoszenia burek. W środowiskach muzułmańskich we Francji i nie tylko od wielu lat toczy się debata na temat zakrywania przez kobiety głowy i przeciwnicy tej praktyki jasno wyrażają swoje zdanie. Podobnie jak zwolennicy: jeszcze kilka lat temu widok burki we Francji był w zasadzie niespotykany. Jednak z roku na rok rośnie liczba kobiet noszących burki – zapewne w akcie buntu przeciwko narzucaniu im laickiego ubioru.

Oczywiście Francuzi zdają sobie sprawę, że wprowadzenie zakazu ubierania się w jeden określony sposób jest sprzeczne z poszanowaniem podstawowej zasady wolności jednostki. Nikomu w Paryżu nie przychodzi do głowy wprowadzenie zakazu noszenia kapeluszy w kształcie wieży Eiffela, chasydzkich szali modlitewnych albo np. stroju katolickich zakonnic, zwłaszcza jeśli noszą je geje, symulując przy okazji seks. Wygląda na to, że we Francji w temacie mody nic poza burką nie jest sprzeczne z wartościami republikańskimi. Dlaczego zatem przeszkadzają Francuzom burki?

Jest to, jak twierdzą autorzy parlamentarnego raportu, „symbol fundamentalistycznego islamu” i jako taki – nie do zaakceptowania we Francji. Politycy lubią zaś zwalczać symbole, zwłaszcza gdy wiąże się to z całkowicie bezpieczną dla nich perspektywą sankcji wobec dwóch tysięcy dziwnie wyglądających kobiet. Sukces policji gwarantowany, poklask wyborców przerażonych wizją kalifatu w Europie również. Niektórzy wyborcy mogą nawet pomyśleć, że wprowadzenie zakazu rzeczywiście służy oczyszczeniu Francji z islamskiego fundamentalizmu, a władze wreszcie wygrywają „wojnę cywilizacji” i oddalają perspektywę powołania islamskiej Europy.

Smutna prawda jest taka, że ewentualne wprowadzenie nowego prawa potwierdza tylko znaną od dawna bezradność Francuzów wobec rzeczywistych problemów związanych z obecnością muzułmanów, a ściślej biorąc Arabów w tym kraju. Niemal co roku na przedmieściach francuskich miast odbywa się rytuał palenia samochodów i napadów na policję. Tysiące imigrantów z Maghrebu nie czują żadnych związków emocjonalnych z Francją, jeśli już, to nienawiść do Republiki.

Francuzi nie potrafią rozwiązać tego problemu, który jest wynikiem kilkudziesięciu lat zaniedbań i przymykania oczu na rzeczywistość. Egzaltują się opowieściami na temat sprzecznych z francuskimi tradycjami praktyk stosowanych przez niektórych imigrantów, np. trzymaniem w domu zwierząt albo paleniem ognisk na podłodze, ale nie potrafią tego zmienić. Problemom o charakterze porządkowym, których rozwiązaniem powinna zająć się policja, nadają rangę wojny cywilizacyjnej, co jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Wojna z terrorem i fundamentalizmem islamskim, owszem, toczy się – ale nie na francuskich przedmieściach. Tam trwa rozkład państwa, które nie potrafi poradzić sobie z wyrostkami terroryzującymi etniczne getta. Teraz, zamiast wyrzucać kozy z wieżowców i wyłapywać rozwydrzonych bandytów podpalających komendy policji i samochody, siły porządkowe będą łapać kobiety w burkach. Tak prościej, prawda?

Francuzi nie są w Europie jedynym narodem, który zapatrzony w ideę wieloetniczności nie chce się zmierzyć z jej skutkami ubocznymi. W Londynie turyści są od pewnego czasu regularnie molestowani przez policję, która w ramach ustawy o zwalczaniu terroryzmu otrzymała prawo zatrzymywania i przeszukiwania osób robiących zdjęcia w miejscach publicznych. Jednocześnie poprzez hojny system zapomóg społecznych Brytyjczycy sponsorują prawdziwych terrorystów.

Komentując nieudany zamach swojego rodaka na amerykański samolot pod koniec ubiegłego roku, nigeryjski laureat literackiej Nagrody Nobla Wole Soyinka nazwał niedawno Anglię „szambem” i „wylęgarnią terrorystów“, podkreślając, że jest to kraj, który pozwala na funkcjonowanie muzułmańskich „szkół indoktrynacyjnych”. Brytyjczycy nie potrafią co prawda zapobiec kształceniu u siebie terrorystów, ale bezkompromisowo rewidują turystów fotografujących parlament. Tak łatwiej, prawda?

Skutkiem wprowadzenia zakazu noszenia burek we Francji będzie zapewne wzrost popularności prezydenta Sarkozy’ego oraz przekonania Francuzów, że po raz kolejny udało im się uchronić Republikę przed ekscesami religijnych fanatyków. Przy okazji wzrośnie liczba kobiet noszących burki, choćby w wyrazie protestu przeciwko zakazowi. I tak będzie toczyła się w najlepsze nie tyle wojna cywilizacji, ile pojedynek hipokrytów z ich własną bezradnością.

Komisja francuskiego parlamentu zarekomendowała wprowadzenie prawnego zakazu noszenia przez muzułmańskie kobiety tzw. burek, czyli zasłon okrywających całą postać, włącznie z twarzą, w szpitalach, szkołach, urzędach państwowych i środkach komunikacji publicznej. Dodatkowo władze mają odmawiać wydawania karty pobytu i obywatelstwa francuskiego osobom uprawiającym „radykalne praktyki religijne“. Francuscy parlamentarzyści tłumaczą, że noszenie burek jest dyskryminujące dla kobiety, a przez to niezgodne z republikańską tradycją sekularyzmu i równości.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą