Pewnego dnia Adam Gawęda, student SGH, po powrocie do domu zamiast rodziców zastał przymocowaną w przedpokoju tablicę korkową. Na niej kartkę: 6.30 – 7.30 pływanie, 18.30 – 20 bieganie. Rodzice właśnie poszli pobiegać. – To była dla mnie największa motywacja. Stwierdziłem: nie wypada, by mieli lepszą kondycję ode mnie – opowiada.
Droga Gawędów do rodzinnego triatlonu zaczęła się kilka lat wcześniej, gdy kupili książkę o bieganiu. Autor krok po kroku wyjaśniał, co się dzieje w organizmie człowieka 20-, 30- i 40-letniego. – Wspólnie z mężem doszliśmy do wniosku, że to ostatni moment, by coś ze sobą zrobić. Pomyśleliśmy o bieganiu – mówi Renata Gawęda, rocznik 61. Jogging ma tę zaletę, że nie trzeba inwestować w sprzęt. Jeśli na dodatek jest wiosna i park albo lasek blisko, łatwiej przełamać lenistwo. – To był trucht i trzy minuty marszu. Potem stopniowo coraz dłużej – do pół godziny biegu. I nas wciągnęło – opowiada Renata Gawęda. Apetyt wzrastał w miarę jedzenia: postanowili przygotować się do większej imprezy. Wystartowali w jednym z tych masowych biegów, w których wszystkim uczestnikom przyznaje się medale. Kiedy i tu łatwo poszło, zapragnęli zmierzyć się z dłuższym dystansem. Pierwszy maraton przebiegli tak, żeby tylko ukończyć. Na drugi szli, by uzyskać przyzwoity czas. W końcu ktoś z kolegów biegaczy podpowiedział, by spotkali się z profesjonalnym trenerem. Dostali do wypełnienia ankietę, w której jako cel do osiągnięcia wpisali: ukończyć triatlon. To wtedy nad ich szafką na buty w przedpokoju pojawiła się korkowa tablica.
[srodtytul]Byle na Hawaje[/srodtytul]
Triatlon to najszybciej rozwijający się sport amatorski w Europie. W Polsce w zawodach Iron, organizowanych kilka razy do roku, bierze już udział 350 – 400 osób. – Trzeba brać pod uwagę, że w 2008 roku było ok. 250 startujących – mówi Dariusz Sidor, sportowiec z Wrocławia, trener sportów wytrzymałościowych, w tym triatlonu. I choć triatlon ma małe szanse, by stać się sportem masowym, w Polsce uprawia go lub próbuje uprawiać nawet 3 tysiące osób. Spontanicznie, oddolnie powstają sekcje. W Malborku, Lesznie, Gryfinie. Założone przez Sidora stowarzyszenie IM 2010, największe w Polsce, skupia 80 członków.
Choć triatlon jest dyscypliną olimpijską, każdy, kto otarł się o ten sport, wie: największym wyzwaniem są Hawaje. Tu od 1978 r. na wyspie Kona stają w szranki najlepsi z najlepszych, „ludzie z żelaza”. Żeby się zmierzyć ze sobą i z granicami ludzkiej wytrzymałości. Legenda głosi, że zawodom Ironman World Championship dał początek zakład biegacza, kolarza i pływaka o to, który ze sportów jest najtrudniejszy. Jedynym sposobem sprawdzenia było połączenie trzech konkurencji. W ten sposób powstał dystans Iron – 3,8 km pływania, 180 km jazdy rowerem i 42,2 km maratonu. Bez przerwy.