[srodtytul]Nowy Świat to brzmi dumnie[/srodtytul]
Ryszard Kalisz, prawnik i poseł SLD, nie kryje uznania dla Giertycha. – Ma bardzo ładną kancelarię, wiem, bo byłem – chwali Kalisz.
Kancelaria Roman Giertych i partnerzy mieści się w prestiżowym miejscu, przy Nowym Świecie, w sercu Warszawy, i rzeczywiście jest bardzo elegancka. W kilku dyskretnych pokojach prawnicy naradzają się z klientami. A sam Giertych rezyduje w ogromnym gabinecie z oknami wychodzącymi na Nowy Świat.
Warszawski prawnik Robert Smoktunowicz, który od 20 lat ma biuro przy tej ulicy, bardzo sobie chwali tę lokalizację. – Nowy Świat to brzmi dumnie – mówi. – Jedynym mankamentem jest brak parkingu, ale moi klienci z reguły przyjeżdżają samochodami z kierowcą lub taksówkami, więc brak parkingu nie jest dla nich problemem.
Smoktunowicz czasem spotyka Giertycha w pobliskiej kawiarni Cava przy ul. Foksal. – Wymieniamy uprzejmości, bo prywatnie to jest uroczy człowiek – zapewnia Smoktunowicz.
Mecenas nigdy nie widział Giertycha na sali sądowej, ale uważa, że jest dobrym prawnikiem. Dlaczego? – Oceniam to po jego występach w polityce – mówi Smoktunowicz. – Jeżeli ktoś jest dobrym mówcą na trybunie sejmowej, to będzie też dobry na sali sądowej.
Według Smoktunowicza Giertych powinien się jednak powstrzymać przed przyjmowaniem spraw politycznych, np. żony Janusza Palikota.
– Nie wiem, czy potrafi obiektywnie spojrzeć na sprawę, w której po drugiej stronie stoi jego dawny przeciwnik polityczny – mówi Smoktunowicz. – To zawodowy błąd.
Wysokie mniemanie o umiejętnościach Giertycha ma też Kalisz, choć również nie widział go w akcji. – Posiada umiejętność twórczej wykładni prawa – ocenia Kalisz. – Zręcznie wykorzystuje okazje, żeby istnieć w mediach, a dla adwokata, który nie może się reklamować, to nie jest bez znaczenia.
Krytyczny wobec Giertycha jest natomiast adwokat Jacek Kondracki.
– Nie zapomnę obrazu, jak mecenas Giertych mówi do kamer telewizyjnych, że wystąpi o zmianę kwalifikacji prawnej zarzutu wobec Simona Mola – wspomina. – Chciał, by kwalifikację zmieniono na usiłowania zabójstwa, co było prawniczym absurdem. Nie wiem, czy młodemu stażem adwokatowi zabrakło wiedzy, czy uprawiał swego rodzaju publicystykę. Dla mnie ważne jest, że był w adwokackiej todze i nie powinien był takiej rzeczy robić.
Również Widackiemu utkwiła w pamięci ta właśnie sprawa. – Giertych zachował się tak, jakby nie znał kodeksu karnego – mówi. – Zresztą nie słyszałem o żadnej jego spektakularnej wygranej.
[srodtytul]I „Fakt”, i Kaczyński[/srodtytul]
Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że najlepiej idzie Giertychowi wygrywanie spraw osobistych. Gdy rozstał się z polityką, zapowiedział, że będzie wytaczał pozwy wszystkim mediom, które publikują o nim nieprawdziwe informacje.
I wydaje się konsekwentny, bo choć nie o wszystkich jego procesach jest głośno, to w sądach leży sporo takich pozwów.
– Pozwałem „Fakt" za kłamliwe informacje o tym, że mój tata używał mojego służbowego samochodu do celów prywatnych, i sprawę wygrałem, sąd nakazał mnie przeprosić – wylicza Giertych. – Pozwałem TVN za nieprawdziwe informacje, jakobym nie wywiesił flagi w święto narodowe. Wytoczyłem proces „Super Expressowi” za stwierdzenie, jakoby moja żona naraziła moją córkę na niebezpieczeństwo, trzymając ją na rękach podczas meczu Legii. Kolejny proces wytoczyłem za twierdzenia, że mój ojciec był we WRON.
A w planach są już kolejne procesy. Giertych chwali się, że ostatnio skierował pozew przeciwko Ryszardowi Czarneckiemu.
– Za insynuację podaną w „Faktach”, że mam brać pieniądze od spó łek Skarbu Państwa i że niby przypochlebiam się Platformie – wyjaśnia.
– Teraz z wielką przykrością będę musiał pozwać Katarzynę Kolendę-Zaleską, skądinąd znakomitą dziennikarkę, za bardzo ostry materiał stawiający mnie w niekorzystnym świetle.
Wszystkie procesy z mediami bledną jednak przy sporze z Jarosławem Kaczyńskim. Były szef LPR oskarżył ekspremiera o szukanie haków na opozycję w czasach, gdy PiS było przy władzy. Prezes Prawa i Sprawiedliwości oskarżył go o kłamstwo i wniósł sprawę do sądu. Z kolei Giertych wytoczył Jarosławowi Kaczyńskiemu sprawę o zniesławienie i zapowiedział, że na świadka powoła m.in. byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza oraz prokuratora Marka Wełnę, który miał mówić publicznie, że PiS szukał haków na polityków opozycji. Zapowiada się publiczne pranie brudów między dawnymi koalicjantami.
Ile spraw wygrał mecenas Giertych?
– Mogę powiedzieć tylko, że klienci ze spraw wygranych często mnie polecają innym osobom – zapewnia były wicepremier. – Ponad połowa moich klientów jest właśnie z polecenia. Adwokaci są oceniani przez pryzmat tego, czy są skuteczni. Gdy adwokat jest nieskuteczny, to i telewizja mu nie pomoże.
Giertych twierdzi też, że 99 procent spraw, jakie prowadzi, nie ma nic wspólnego z polityką ani nie są w żadnym sensie publiczne. – W mojej kancelarii mam siedmiu prawników z uprawnieniami, dlatego zajmuję się praktycznie wszystkim – mówi.
Opowiada, że raz zdarzyło mu się doradzić klientce rzecz sprzeczną z niemieckim prawem.
– Prowadziłem sprawę Polki i jej męża mieszkających w Niemczech, którym Jugendamt zabrał, a właściwie uprowadził dwoje dzieci – opowiada.
– Zabrano je, bo chorowały na mukowiscydozę. Niemieccy urzędnicy uznali, że rodzice źle się tymi dziećmi zajmują, i umieścili je w niemieckiej rodzinie. Skutek był taki, że chłopiec szybko zmarł. Moja klientka próbowała wywieźć drugie dziecko, córkę, do Polski i została zatrzymana, a dziecko odebrane. Poradziłem tej kobiecie, aby uprowadziła córkę, i powiedziałem jej, że w Polsce nikt jej nigdy dziecka nie odbierze z tego powodu, że jest chore. Była to porada sprzeczna z prawem niemieckim, ale tak mi dyktowało sumienie – mówi Giertych.
Czy medialny adwokat myśli o powrocie do polityki?
– Mam na głowie zbyt wiele ludzkich spraw, których nie mógłbym zostawić, bo byłoby to nieuczciwe. Wykluczone więc, żebym w najbliższym czasie mógł w sposób superaktywny wrócić do działalności politycznej – zastrzega się Giertych. – Ale możliwe, że za jakiś czas żyłka polityczna, której się nie wypieram, da o sobie znać. A wypowiedzi politycznych też nie będę unikał, jak mnie ktoś o nie poprosi.