Klub Bogacz w Kolbuszowej, 30 kilometrów od Rzeszowa. Od sześciu lat jedna z najważniejszych dyskotek w południowo-wschodniej części kraju. W tygodniu gra mieszankę dance i techno, w weekendy – sprawdzone taneczne przeboje, czyli od rock'n'rolla przez lata 80. po disco polo.
O 23 parkiet jest pełen. Trzech chłopaków od kwadransa okupuje podest ze stalową rurą. Podrygują, okręcają się, wywijają rękami. Przetarte, dekatyzowane dżinsy fosforyzują w stroboskopowym świetle, białe sportowe buty świecą jak żarówki. Wokół parkietu wianuszek zapitych nastolatków w swetrach, T-shirtach i bluzach. Patrzą na tańczących, sami coś nie mają odwagi. A przecież rytm jest prosty i umiejętności tanecznych nikt tu nie komentuje. W przeciwieństwie do wielu warszawskich klubów, w których bywa się, by postać, popatrzeć i ocenić.
W Kolbuszowej impreza na całego, obite czarnym skajem loże prawie puste – wszyscy pobiegli tańczyć. – To jeszcze nic! Tydzień temu był naprawdę tłok! – Dj Arus wrzeszczy mi do ucha, wskazując na tłum poniżej. Stoimy za konsoletą na antresoli. Pierwszą dyskotekę poprowadził w szkole podstawowej, profesjonalnie robi to od 15 lat. – Ja nie gram dla siebie, tylko dla ludzi. Obserwuję, jak się bawią. Nie idę żadnym schematem.
W didżejskim pudle ma dance'owe hity, trochę house'u i trance – wszystkie płyty przysłane przez kluby didżejskie. Najważniejsze są trzy: DJ MixClub, DJ Promotion, DJ Hit & Hot – one dostarczają prowadzącym dyskoteki materiał muzyczny. Ten sam, który słychać w Radiu Eska i RMF Maxx.
Wkłada kolejną płytę, rozpoznaję przebój. – To Alchemist Project, moi kumple – stuka palcem w okładkę płyty. – Ten kawałek, "Krishna", chodzi już u nas dwa lata. Oni teraz są na topie. Oni i East Clubbers. Są w Esce, mają teledyski w Vivie.