Kopernikańska rewolucja Obamy

Przez osiem lat George’owi W. Bushowi udało się ucieleśnić swoją osobą i wzmocnić wszelkie przesądy i negatywne stereotypy na temat Ameryki. Zantagonizował świat bardziej niż jakikolwiek poprzedni prezydent.

Aktualizacja: 03.01.2008 19:34 Publikacja: 29.12.2007 01:10

Red

Nieskutecznym i przesadnym stosowaniem twardej siły naruszył dotkliwie „miękką” potęgę Ameryki. Pogodzenie Stanów Zjednoczonych ze sobą i ze światem powinno być zatem podwójnym priorytetem następnego prezydenta. Jeśli istnieje kandydat, który może tego dokonać i przywrócić w okamgnieniu międzynarodową reputację Ameryki, to jest nim Barack Obama.Nadzwyczajne okresy w dziejach wydają czasami nadzwyczajnych przywódców. Gdyby nie rewolucja francuska, Napoleon Bonaparte pozostałby utalentowanym, lecz sfrustrowanym oficerem niższej rangi. Podobnie obecny stan, w jakim znajduje się Ameryka oraz jej stosunki ze światem, jest wyjątkowy i domaga się przywódcy, który może dogłębnie zakwestionować pogląd globalnej większości, iż Ameryka stała się arogancka, bezsilna i samolubna. Rzecz jasna zatwardziałych anty-Amerykanów nie da się przekonać, ale pozostają oni w mniejszości, z wyjątkiem świata muzułmańskiego. Milcząca większość jest gotowa dać się przekonać, że istnieje życie po Bushu.

Dlaczego Obama tak różni się od innych kandydatów prezydenckich i dlaczego mógłby tyle zmienić na arenie międzynarodowej? Przecież następny prezydent będzie miał (lub miała) bardzo małe pole manewru w polityce zagranicznej. Będzie musiał pozostawić wojska w Iraku, w konflikcie izraelsko-palestyńskim stanąć po stronie Izraela, stawić czoło twardszej Rosji i prowadzić grę z coraz ambitniejszymi Chinami, a także sprostać wyzwaniom globalnego ocieplenia.

Jeśli Obama może coś istotnie zmienić, to nie z powodu swoich wyborów politycznych, lecz tego, kim jest. W chwili kiedy pojawiłby się uśmiechnięty i zwycięski na ekranach telewizorów całego świata, wizerunek Ameryki i jej „miękka” potęga doznałyby czegoś w rodzaju rewolucji kopernikańskiej.

Pomyślmy o wrażeniu, jakie jego wybór wywołałby nie tylko w Afryce, lecz także w Azji, na Bliskim Wschodzie, a nawet w Europie. Wraz z osiągnięciem statusu światowego mocarstwa Ameryka stała się wcieleniem Zachodu, a Zachód był postrzegany jako biały. Punkt ciężkości władzy przesuwał się najpierw ze Wschodniego Wybrzeża na Zachodnie, a następnie na Południe. Jeśli przekroczenie bariery rasowej w Ameryce nie jest czynem iście rewolucyjnym, to co innego mogłoby nim być?

Oczywiście sprowadzanie Obamy do koloru jego skóry to grube uproszczenie, chociaż chętnie podkreśla on swoje czarne korzenie. W rzeczy samej nie wszyscy Afroamerykanie go popierają. Jako dziecko białej matki i czarnego ojca nie przypomina żadnego afroamerykańskiego precedensu w polityce.Jest jednak inny powód wyjątkowości Obamy: fakt, że jego tożsamość jest tak złożona, czyni go naprawdę uniwersalnym kandydatem mogącym sprostać wyzwaniom globalnej epoki. Z powodu specyficznych doświadczeń życiowych może przerzucić most między Ameryką, Afryką a także Azją (gdzie jako młody chłopak chodził do muzułmańskiej szkoły), a więc odświeżyć uniwersalny wizerunek i przesłanie Ameryki.

Jeśli zważymy na to, co przeszły Stany Zjednoczone za kadencji Busha, to Obama jest jedyny w swoim rodzaju przede wszystkim dzięki naturze przekazu, który ucieleśnia, a który ujęty został najkrócej w tytule jego książki: „Śmiałość nadziei”. Jeśli Ameryka może przejść od kultury strachu do kultury nadziei – i znów dawać nadzieję światu – to potrzebuje do tego przywódcy będącego wcieleniem amerykańskiego marzenia: nowoczesnego, głoszącego humanistyczne, religijne przesłanie, odmienne od pełnego lęków irracjonalizmu chrześcijańskich konserwatystów tworzących bazę polityczną Busha.

Bez względu na to, czy Obama może spełnić swoje obietnice, Ameryka nie odzyska rangi, jaką miała w latach 1941 – 2000. Z Obamą czy bez „amerykańskie stulecie” już się nie powtórzy. Ale Obama może wyciągnąć lekcję z błędów, jakie uczynił w połowie lat 70. XX w. Jimmy Carter. Neoizolacjonizm nie wchodzi w rachubę, ale powściągliwość oparta na pewności siebie i mądrości – owszem.

Świat potrzebuje skromniejszej i pewnej siebie Ameryki. Z punktu widzenia Europejczyka, którego niepokoiła i smuciła ewolucja USA w ostatnim dziesięcioleciu, Obama spośród wszystkich kandydatów jest najbliżej ucieleśnienia takiej wizji.

Tłumaczył PB

Autor jest założycielem i doradcą Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, wykładowcą Kolegium Europejskiego w Natolinie

Nieskutecznym i przesadnym stosowaniem twardej siły naruszył dotkliwie „miękką” potęgę Ameryki. Pogodzenie Stanów Zjednoczonych ze sobą i ze światem powinno być zatem podwójnym priorytetem następnego prezydenta. Jeśli istnieje kandydat, który może tego dokonać i przywrócić w okamgnieniu międzynarodową reputację Ameryki, to jest nim Barack Obama.Nadzwyczajne okresy w dziejach wydają czasami nadzwyczajnych przywódców. Gdyby nie rewolucja francuska, Napoleon Bonaparte pozostałby utalentowanym, lecz sfrustrowanym oficerem niższej rangi. Podobnie obecny stan, w jakim znajduje się Ameryka oraz jej stosunki ze światem, jest wyjątkowy i domaga się przywódcy, który może dogłębnie zakwestionować pogląd globalnej większości, iż Ameryka stała się arogancka, bezsilna i samolubna. Rzecz jasna zatwardziałych anty-Amerykanów nie da się przekonać, ale pozostają oni w mniejszości, z wyjątkiem świata muzułmańskiego. Milcząca większość jest gotowa dać się przekonać, że istnieje życie po Bushu.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy