W roku 1532, pięć lat po śmierci Niccolo Machiavellego, z prasy drukarskiej zeszło pierwsze wydanie „Księcia”. Zdaniem wielu to od tego momentu należy datować początek czasów nowożytnych. Cóż tak niezwykłego zawierała niewielka książeczka, że jej historyczną rangę stawia się w jednym szeregu z upadkiem Konstantynopola, odkryciem Ameryki czy teorią Kopernika?
Analizując działania władców swojej epoki, Machiavelli zostawia na boku antyczną (a odnowioną w średniowieczu) koncepcję polityki jako szlachetnej sztuki rozumnego rządzenia kierującego się ideą dobra wspólnego, sprawiedliwości i odwiecznego prawa naturalnego. Zamiast tych uświęconych tradycją pojęć, których szlachetną patyną politycy wszystkich czasów chętnie ozdabiali swe czyny – nawet jeżeli służyło to tylko usprawiedliwieniu zbrodni – autor „Księcia” za naczelną zasadę polityki uznaje interes panującego, utrzymanie władzy i potęgę państwa. Polityka nie krępują zasady powszechnej moralności. Najwyższą wartością nie jest dla niego zbawienie duszy czy troska o innych. Tym, czemu ma służyć, jest ragion di stato – racja stanu.
Niewiele pojęć wywoływało w ciągu ostatnich kilkuset lat równie wielkie kontrowersje. Od drugiej połowy minionego stulecia stopniowo znika ono ze słownika, jakim posługują się politycy. Niesłusznie. Przemyślenie związanych z tym terminem zawiłości może być jednym z kluczy do dobrego rządzenia.
Dlatego nie tylko historycy doktryn powinni z uwagą pochylić się nad książką Arkadego Rzegockiego „Racja stanu a polska tradycja myślenia o polityce” (Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2008). Autor postawił sobie ambitne zadanie rekonstrukcji rozmaitych tradycji myślenia o racji stanu oraz zestawienia ich ze specyficznie polskim sposobem definiowania polityki. Wolny od pseudonaukowego żargonu styl, erudycja, a przede wszystkim pasja, z jaką Rzegocki wykazuje przydatność koncepcji racji stanu dla zrozumienia współczesnej polityki, czynią z niej jedną z najważniejszych w ostatnich latach publikacji z zakresu nauk politycznych.
Rzegocki przekonująco dowodzi, że nowożytne rozumienie racji stanu ma niewiele wspólnego z przypisywaną mu maksymą „cel uświęca środki”, czyli z usprawiedliwianiem nadużyć władzy. To także coś znacznie więcej niż ideologiczne uzasadnienie dla absolutystycznych roszczeń monarchów. Pojęcie racji stanu legło u podstaw modelu państwa narodowego. Cechował się on tym, że „władza państwowa, prowadząc swą politykę w imię nowożytnej racji stanu, dbała o własną suwerenność, o niezależność od czynników tak zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Państwo stało się najważniejszą miarą, najwyższym punktem odniesienia, a niezależność władzy – wymogiem sprawnego realizowania celów politycznych”.