Duńczyk czy Polak: trudny wybór NATO

Bez błogosławieństwa prezydenta USA żaden kandydat na sekretarza generalnego NATO nie ma szans

Publikacja: 16.01.2009 23:27

Anders Fogh Rasmussen

Anders Fogh Rasmussen

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Byli dyplomaci NATO do dziś wspominają, jak w 1995 roku Amerykanie zablokowali kandydaturę byłego premiera Holandii Ruuda Lubbersa tylko dlatego, że nie skonsultowano jej odpowiednio wcześnie z Waszyngtonem. Lubbers, stojąc na czele rządu, bronił decyzji o umieszczeniu amerykańskich rakiet w Holandii i wydawało się, że ma w kieszeni poparcie USA. Haga skupiła się więc na zdobywaniu sympatii tzw. wielkiej czwórki, czyli Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Włoch. Udało się jej zyskać poparcie nawet sześciu państw, ale i tak nie wpłynęło to na zmianę decyzji Amerykanów.

Dlatego teraz nikt nie uzgadnia kandydatów, czekając, aż nowy amerykański prezydent obejmie urząd. Barack Obama ma być gotowy do rozmów o konkretnych nazwiskach już w ciągu miesiąca od zaprzysiężenia. Poszczególne stolice zaczną sondowanie, jak najważniejsze kraje zapatrują się na ich kandydatów. Jeśli nie usłyszą zdecydowanego „nie”, zgłoszą ich na spotkaniu ministrów obrony NATO w Krakowie 19 lutego lub na marcowym posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych w Brukseli.

Sojusz chciałby wyłonić faworyta przed jubileuszowym szczytem z okazji 60-lecia istnienia organizacji, który się odbędzie w Strasburgu i Khel na początku kwietnia. Jednak ma na to czas nawet do końca lipca, bo dopiero wtedy kończy się kadencja obecnego sekretarza generalnego Jaapa de Hoopa Scheffera.

W praktyce czasu jest niewiele. Uzgodnienie kandydatury Scheffera zajęło sojuszowi aż osiem miesięcy. Równie długo trwały negocjacje w sprawie jego poprzednika Lorda Robertsona z Wielkiej Brytanii. Może nie dłuższe, ale z pewnością bardziej bolesne dla NATO były negocjacje z 1995 roku. Zablokowanie nominacji Lubbersa wywołało nerwową reakcję Francji, która postanowiła odrzucić kandydaturę byłgo ministra spraw zagranicznych Danii Uffe Ellemanna-Jensena, wspieranego przez USA. Doszło do impasu, aż w końcu umęczone długimi negocjacjami kraje sojuszu zgodziły się na kompromisowego kandydata.

– Ówczesny hiszpański ambasador przy NATO Carlos de Casa Miranda powiedział mi: „Wiesz, puściłem taki balon próbny w sprawie kandydatury Javiera Solany, żeby sprawdzić, jak na niego zareagują poszczególne kraje”. Byłem zaskoczony, bo Solana w latach 80. był zagorzałym przeciwnikiem wejścia Hiszpanii do NATO i protestował przeciwko obecności amerykańskich baz w Hiszpanii. A jednak to on okazał się kandydaturą do przyjęcia dla wszystkich krajów – opowiada Andrzej Krzeczunowicz, były ambasador RP przy NATO.

Jest niemal pewne, że zgodnie z utartym zwyczajem i tym razem stanowisko sekretarza generalnego obejmie polityk z Europy. Ma to zrównoważyć układ sił w sojuszu, gdzie najwyższe stanowisko wojskowe zajmuje zawsze dowódca amerykański.

Europejskie media wymieniają co najmniej siedmiu potencjalnych kandydatów: premiera Danii Andersa Fogha Rasmussena, duńskiego ministra obrony Sorena Gade, norweską minister obrony Anne-Grete Strom-Erichsen, byłego ministra obrony Wielkiej Brytanii Desmonda Browne’a, byłego szefa bułgarskiej dyplomacji Solomona Passi, czeskiego wicepremiera Alexandra Vondrę i szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego. – W rzeczywistości liczą się tylko dwa nazwiska: Rasmussen i Sikorski. W kuluarach mówi się też o kandydacie z Norwegii, ale wcale nie chodzi o minister obrony, tylko o szefa tamtejszej dyplomacji – ujawnia natowski dyplomata. Jego zdaniem Norwegia ma jednak małe szanse na to stanowisko, bo nie jest członkiem Unii Europejskiej.

Dyplomaci przyznają, że jeśli kandydatury Rasmussena i Sikorskiego zostaną zgłoszone oficjalnie, faworytem będzie Duńczyk. – Jest premierem, ma ogromne doświadczenie polityczne, umie godzić ugrupowania z różnych stron sceny politycznej. Poza tym Dania to wzorowy kraj sojuszu, który nie chowa się za plecami innych i wysyła wojska na misje zagraniczne do Iraku, Bośni, Kosowa czy Afganistanu – wyliczają. Ambasador Krzeczunowicz podkreśla, że opinię wiarygodnego sojusznika zyskała sobie też Polska. – Jesteśmy zaangażowani w misjach w Iraku, Czadzie i Afganistanie, gdzie dodatkowo zamierzamy zwiększyć nasz udział. To może zaprocentować – przekonuje.

Jest niemal pewne, że dla nowego prezydenta USA kluczowe będzie, czy kandydat na sekretarza generalnego udźwignie wyzwanie, jakim dla NATO jest Afganistan. Obama wiele razy powtarzał, że wycofa wojska z Iraku, aby wzmocnić misję afgańską. Nowy przywódca sojuszu będzie musiał nie tylko nakłonić pozostałych sojuszników do większego zaangażowania w walkę z talibami, ale także przekonać wspólnotę międzynarodową, aby dalej wspierała odbudowę Afganistanu.

– Nie ma lepszego kandydata niż Sikorski. W latach 80. był na wojnie w Afganistanie. Ma tam doskonałe kontakty, które pomogą mu nie tylko w skutecznym organizowaniu misji wojskowej, ale także w odbudowie kraju. On jak mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że od misji w Afganistanie zależy wiarygodność i wizerunek sojuszu – mówi generał Sławomir Petelicki, pierwszy dowódca jednostki GROM. Jego zdaniem do kandydatury Polaka Obamę przekonuje doradca prezydenta elekta Zbigniew Brzeziński.

Wybrany polityk na cztery lata stanie się twarzą sojuszu. Kilka lat temu NATO było wyraźnie podekscytowane tym, że o stanowisko zabiega norweska minister obrony Kristin Krohn Devold. W sojuszu do dziś się wspomina, jak pani minister o blond włosach podczas wizyty w wojskowej jednostce na oczach żołnierzy zrzuciła mundur (miała pod nim strój kąpielowy) i wskoczyła do przerębla, aby się wykąpać. Podobno bardziej niż to, że jej kraj nie należy do Unii, zaszkodziła jej rodzima prasa, rozpisując się m.in. o bałaganie w Ministerstwie Obrony.

Politycy najczęściej do upadłego starają się dementować informację, że chcą się o ubiegać o stanowisko w NATO. Zbyt duże zainteresowanie ze strony mediów, jeden złośliwy artykuł mogą bowiem podważyć szanse kandydata. W 1999 r. wśród faworytów wymieniano polityków z Belgii, Niemiec i dwóch kandydatów z Wielkiej Brytanii, szeroko się na ich temat rozpisując przez kilka miesięcy.

Ostatecznie rzeczywiście wygrał Brytyjczyk, tylko że był to lord Robertson, o którym media milczały. Podobnie było podczas ustalania kandydatury jego następcy, kiedy murowanymi kandydatami byli Włoch, Norweżka, Portugalczyk i Duńczyk. Wybrano Holendra Jaapa de Hoopa Scheffera.

Byli dyplomaci NATO do dziś wspominają, jak w 1995 roku Amerykanie zablokowali kandydaturę byłego premiera Holandii Ruuda Lubbersa tylko dlatego, że nie skonsultowano jej odpowiednio wcześnie z Waszyngtonem. Lubbers, stojąc na czele rządu, bronił decyzji o umieszczeniu amerykańskich rakiet w Holandii i wydawało się, że ma w kieszeni poparcie USA. Haga skupiła się więc na zdobywaniu sympatii tzw. wielkiej czwórki, czyli Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Włoch. Udało się jej zyskać poparcie nawet sześciu państw, ale i tak nie wpłynęło to na zmianę decyzji Amerykanów.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy