Zgoda. Były wśród nich bardzo donośne głosy, że skończył się okres państw narodowych i musimy nabywać tożsamość europejską. Nie ulegajmy nacjonalizmom i partykularyzmom, bądźmy nowocześni i uniwersalni. A gdy dzisiaj widzimy, jak Francja ratuje Francję, Niemcy ratują Niemcy, to dostrzegamy, że w zjednoczonej Europie dalej państwo narodowe jest silnym tworem. Dobrze, że Europa jest miejscem koordynacji i współpracy, ale „demos europejski” nie istnieje. Nie można okłamywać rzeczywistości.
[b]To wynikało w dużej mierze z niechęci do mierzenia się z trudnymi prawdami, z niechęcią do podejmowania trudnych decyzji.[/b]
Tak, to kolejny czynnik. Takim trudnym wyzwaniem jest lustracja. Wśród elit była znacząca grupa współpracowników dawnych służb. Oni mieli kolejny powód, żeby, broń Boże!, nie tykać przeszłości. Andrzej Szczypiorski czy Lesław Maleszka są tego klasycznymi przykładami.
[b]Byli agenci, którzy bronili siebie. Ale też była duża część elit, która nie chciała mierzyć się z prawdą historyczną, bo to trudne i nieprzyjemne.[/b]
Mało jest ludzi, którzy lubią rzeczy trudne i nieprzyjemne, zwłaszcza jeśli nie widzą w ich podejmowaniu specjalnego sensu, a wtedy nie widziały. Ja też bardzo długo nie widziałem sensu lustracji.
[b]A kiedy ojciec ten sens ujrzał?[/b]
Takim dramatycznym momentem, który mnie „wrzucił” w lustrację, była sprawa ojca Hejmy. Czytałem te akta, potem czytałem wiele na swój temat i to mi sporo uświadomiło. Potem dowiedziałem się o księdzu Czajkowskim, kluczowej postaci w moim powracaniu do Kościoła. Nie powstała we mnie żadna chęć odwetu czy niszczenia tych ludzi, ale uświadomiłem sobie, że tamte działania miały wpływ na kształt dzisiejszej Polski. Że jeżeli się okazuje, iż jeden z najbogatszych Polaków Jan Kulczyk jedzie w towarzystwie dwóch byłych pułkowników służb PRL na tajne spotkanie z aktualnym pułkownikiem KGB Ałganowem, by rozmawiać o dostawach ropy do Polski, to widzę, jakie mechanizmy działają w dzisiejszej Polsce. Ci w bardzo różny sposób uwikłani ludzie chcieli odciąć przeszłość. Pamiętam, że byłem zszokowany, iż tak wybitny reżyser jak Marek Piwowski zgodził się reżyserować kiczowaty film, wspierający postkomunistów i ośmieszający prawicowych polityków. „Uprowadzenie Agaty”, którego producentem był Lew Rywin, finansowała jakaś nomenklaturowa spółka, a propagandę robił Jerzy Urban. Sprawa staje się zrozumiała, gdy się okazuje, że reżyserem był ktoś, kto był tajnym współpracownikiem SB. To były podskórne mechanizmy, które spychały prawicowe kręgi w stronę ekstremizmu.
[b]Te mechanizmy często ciągle działają.[/b]
Z czasem słabną, choćby z powodów biologicznych. Minęło 20 lat, następuje wymiana generacji, ale nie ma racjonalnych powodów, by założyć, że same z siebie przestały działać.
[b]A zachowanie elit to strach, lenistwo czy koniunkturalizm?[/b]
Zazwyczaj kombinacja tych trzech czynników. Choć nie lubię tych przeciwstawień elity – lud, bo upraszczają rzeczywistość. Wśród kręgów opiniotwórczych powszechna jednak była obawa, że Radio Maryja będzie mieć słuchalność co najmniej taką jak RMF FM. Przypomnę więc, że słucha go dziś niecały milion Polaków, z czego 20 proc. głosuje na Platformę.
[b]Ale czy nie mieliśmy z podobnymi objawami do czynienia, kiedy wybuchła sprawa przeszłości Lecha Wałęsy, kiedy wybuchła histeria, zanim jeszcze cokolwiek było wiadomo, to była taka reakcja pod hasłem „Nie wiedzmy tego”?[/b]
Reakcja „nie wiedzmy tego” jest bezsensowna. Napisałem tekst w „Wyborczej”, że zasługi Wałęsy są tak bezsporne, że wiedza o archiwach SB nie zaszkodzi wielkości tej postaci. Natychmiast jednak powstały dwa obozy. Z jednej strony ci od „nie wiedzmy tego”, a z drugiej ci, którzy szukają tylko tego, co złe, i mnożą oskarżenia bez pokrycia.
[b]Ale ta histeria powstała po stronie przeciwników ujawniania przeszłości, jeszcze zanim się dowiedzieli, co jest w tej książce.[/b]
Histeria panuje też w tej gromadzie ludzi, którzy tworzą mity, bo są pewni, że Wałęsa jest sprzedawczykiem.
[b]Czy to powód, żeby nie ujawniać?[/b]
Zasada jawności jest najlepszą zasadą. Trzeba ujawniać, ale nie na podstawie anonimowych źródeł.
[b]Ja nie mam na myśli książki Zyzaka, tylko Gontarczyka i Cenckiewicza, która opierała się na poważnych źródłach i była szczegółowo udokumentowana. Na tym przykładzie widać, jaki mamy problem ze sobą. Bardzo poważna część elit stanowczo domagała się, byśmy nie dowiedzieli się tego. Bali się z tym zmierzyć. A przecież historia Wałęsy, przynajmniej do czasu, kiedy został prezydentem, jest piękną polską historią. Boimy się takich opowieści, bo wolimy, żeby było łatwo, prosto i przyjemnie.[/b]
Wszyscy ludzie, także ludzie mediów, wolą żeby było łatwo, prosto i przyjemnie. To naturalne.
[b]Do tego przyłączyli się jednak wybitni intelektualiści. W tym ojciec. I to jest problem.[/b]
Intelektualistów, niestety, zazwyczaj cechuje odruch stadny. Jednakże książka Gontarczyka i Cenckiewicza po prostu jest tendencyjna. Jest pomieszaniem pracy historycznej z politycznym pamfletem. Nawet sam tytuł „SB wobec Wałęsy” jest fałszywy, bo obejmuje tylko pierwszych parę lat, a całość radykalnie zmieniłaby ocenę jej bohatera. Należało opublikować wszystkie dokumenty dotyczące Wałęsy z komentarzem paru znanych historyków o różnych poglądach.
[b]Nikt chyba nie wydał zakazu takiej książki. Ale chciano wydać zakaz wydania książki Gontarczykowi i Cenckiewiczowi.[/b]
Wolność słowa dopuszcza też krytykę decyzji o jej wydaniu i możliwość wytykania jej autorom błędów.
[b]Problem nie polega na tym, że krytykowano książkę po jej przeczytaniu, tylko robiono wszystko, by ona się nie ukazała.[/b]
Nie wiem, co znaczy „robiono wszystko”, pamiętam natomiast, że miesiąc przed tym, nim się ukazała, Andrzej Zybertowicz pisał, że to najważniejsza książka o Polsce po 1989 r., a stosunek do niej będzie miernikiem ludzkiej uczciwości i honoru. Jeżeli scena została spolaryzowana już przed faktem, to potem mogła być tylko ostra polemika. To jest polskie przekleństwo, że jesteśmy tak histerycznie politycznie spolaryzowani. Dlatego z góry wiadomo, co który polityk powie i zazwyczaj co który dziennikarz także.
[b]Z czego to wynika?[/b]
To dziecięca choroba demokracji. Zwłaszcza gdy w minionej epoce w wielkiej cenie była bezkompromisowość.
[b]Awantura wokół książki o Wałęsie była dobrym tego przykładem. To był pokaz nawet nie braku umiejętności rozmawiania, ale niechęci do rozmawiania.[/b]
Polaryzacja jest tak silna, że nie ma swobodnego ruchu. Nie ma poszukiwania, nie ma debaty. Albo nasz pogląd jest z definicji słuszny. albo automatycznie niesłuszny. Albo jesteś wpisany w poglądy PiS, albo Platformy, albo SLD, w poglądy „Wyborczej” albo „Rzeczpospolitej” czy „Dziennika”. Normalna rozmowa umarła.
[ramka][b]Maciej Zięba OP[/b]
jest teologiem i filozofem, założycielem Instytutu Tertio Millennio w Krakowie, dyrektorem Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. W latach 1998 – 2006 był prowincjałem polskiej prowincji dominikanów [/ramka]