To zależy dla kogo. Jeśli na Malediwach najwyższe wzniesienie ma 2 czy 3 m, to tam nawet tych kilka milimetrów rocznie ma duże znaczenie.
W ciągu dekady zbierają się już 3 cm. Co gorsza, podniesienie się średniego poziomu morza oznacza bardzo poważny wzrost zagrożenia powodziami sztormowymi. Chodzi o dodatkowe spiętrzenie spowodowane wiatrem, który nawiewa masy wodne na nisko położone tereny nadbrzeżne.
[b]Ale wciąż nie oznacza to globalnego potopu, o którym tak często słyszymy w mediach.[/b]
Ocieplenie dopiero nabiera tempa, a rozpędzonej machiny klimatycznej nic już nie zatrzyma. W następnych dekadach coraz wyraźniej odczujemy tego skutki. Według najbardziej pesymistycznych, ale wciąż wiarygodnych, oszacowań temperatury mogą wzrosnąć dramatycznie, powodując aż siedmiokrotne (a nawet jeszcze wyższe) przyspieszenie rocznego wzrostu poziomu mórz w stosunku do obecnego stanu. Dałoby to aż dwa metry do 2100 roku. Wydaje mi się jednak, że tak szybko nie będzie to przebiegać. Najnowsze studia pokazują, że projekcje dwumetrowego wzrostu poziomu morza do końca wieku opierają się na przyjęciu założeń, których spełnienie jest niemal niemożliwe. Według najnowszego raportu IPCC z 2007 roku w zależności od przyjętego scenariusza wzrost poziomu mórz wyniesie od 18 do 59 cm.
[b]Skąd się biorą tak duże rozbieżności w prognozach naukowych?[/b]
Wynikają z kilku przyczyn. Po pierwsze z niepewności co do tego, co się stanie z naszym klimatem. W znacznej mierze zależy to od nas samych. Od tego, czy zmniejszając emisję dwutlenku węgla, zdołamy zahamować galopujące ocieplenie. Jednak wiele krajów niechętnie dyskutuje o konkretnych ograniczeniach emisji, a droga do wypracowania zgodnego stanowiska jest długa i wyboista. Dlatego nie wiemy, jak będzie się klimat ocieplał. Bo to, że temperatury będą rosnąć, jest przesądzone. Ocenia się, że w ciągu najbliższych 20 lat przybędzie nam 0,2 st. C na dekadę.