O tym, jak bardzo groźny jest taki film, wie każdy dyplomata. Świetnie wiedzą też o tym rosyjskie służby specjalne, których agenci złożyli 34-letniemu Hatcherowi – żonatemu pracownikowi Departamentu Stanu – ofertę nie do odrzucenia. Zdaniem przedstawicieli amerykańskich władz ludzie z Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) chcieli namówić go do podjęcia pracy w charakterze podwójnego agenta. Gdy się okazało, że Hatcher nie zamierza ulec szantażowi, plik z nagraniem trafił kilka tygodni temu na strony rosyjskiego portalu, który znany jest z tego, że jego dziennikarze są blisko związani ze służbami specjalnymi. „Rozmawia z księżmi i parafianami o chrześcijańskich, muzułmańskich i żydowskich wspólnotach, mówi o dobrej wierze, a jednocześnie odwiedza różowe dzielnice w Moskwie i innych rosyjskich miastach” – podkreślała „Komsomolskaja Prawda”.
Co robić, gdy ktoś szantażuje nas tego typu nagraniem? Instrukcje są jasne: zgłosić się do ambasadora i opowiedzieć wszystko ze szczegółami. Przed „słodkimi pułapkami” (honey-trap) – czyli podstawionymi pięknymi agentkami – dyplomaci są zresztą ostrzegani na specjalnych kursach jeszcze przed wyjazdem na placówkę. Hatcher się przyznał, że pierwsza część filmu jest prawdziwa, ale zdjęcia nakręcono kilka lat wcześniej, gdy przyjechał do Moskwy jako osoba prywatna, niezwiązana jeszcze z amerykańskim rządem. Kategorycznie zaprzeczył też, by to on był pokazany w mrocznej części filmu.
– Dyplomaci doskonale wiedzą, że nie mogą dać się wciągnąć w kompromitujące sytuacje. Zresztą akurat w tym wypadku ten młody mężczyzna nie został na niczym przyłapany, choć autorzy filmu starali się zrobić wszystko, by tak to wyglądało. Gdy uważnie prześledzi się nagranie, mężczyzna z drugiej części filmu wygląda inaczej – przekonuje „Rz” Elizabeth A. Bancroft, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Byłych Oficerów Wywiadu (AFIO). – Ten przypadek jest też ostrzeżeniem dla turystów odwiedzających Moskwę. Pokazuje bowiem, że rosyjskie służby obserwują i nagrywają bardzo wiele różnych osób, które ich zdaniem mają w sobie potencjał, by w przyszłości zostać kimś ważnym. A gdy zajmą już istotne stanowisko, wykorzystują zebrane materiały – dodaje Bancroft.
Amerykańskie władze po sprawdzeniu klipu przez ekspertów uwierzyły w wersję Hatchera i pozwoliły mu zachować posadę. „Ten film to ewidentny montaż wielu różnych klipów, z których niektóre zostały ewidentnie sfabrykowane. Ludzie z naszego biura ds. bezpieczeństwa w Waszyngtonie są przekonani, że Kyle nie zrobił nic złego” – wyjaśniał niedawno telewizji ABC ambasador USA w Moskwie. Złożył on już też w tej sprawie formalny protest w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Moskwie.
– To mogła być typowa prowokacja FSB – mówi nam Bancroft z AFIO. Czy to oznacza, że Rosjanie wrócili do zimnowojennej taktyki kompromitowania przeciwników? – Moim zdaniem trudno mówić o tym, że do niej powrócili. Oni nigdy z niej nie zrezygnowali. To po prostu jedno z wielu narzędzi w arsenale służb specjalnych – dodaje Bancroft.
– Celem tej operacji było uniemożliwienie Hatcherowi wypełniania misji dla ambasady USA i z pewnością niełatwo będzie mu teraz wykonywać swoje obowiązki. Niepokojące i smutne jest to, że ludzie FSB są przekonani, że mają wciąż wolną rękę na robienie tego typu rzeczy. I wiedzą, że nikt z rosyjskich liderów ich za to nie zgani – tłumaczy „Rz” prof. Robert Legvold, wykładowca Columbia University. – Nie sądzę jednak, by ten incydent należało interpretować w kontekście relacji rosyjsko-amerykańskich na najwyższym szczeblu. Choć w Rosji są osoby na ważnych stanowiskach, zwłaszcza związane z bezpieczeństwem narodowym, w tym częścią służb wywiadowczych, które są wyjątkowo podejrzliwie nastawione wobec USA i sceptycznie nastawione do „resetowania” relacji między Moskwą i Waszyngtonem.