Seks, kłamstwa i pliki wideo

Rosyjskie służby specjalne nadal stosują stare sposoby na kompromitowanie przeciwników z Zachodu. Nowe technologie bardzo im w tym pomagają

Publikacja: 03.10.2009 15:00

Seks, kłamstwa i pliki wideo

Foto: Rzeczpospolita

[b][link=http://rp.pl/przybylski]Korespondencje Jacka Przybylskiego z USA na www.rp.pl/przybylski[/link][/b]

„Kyle Hatcher, drugi sekretarz ambasady USA” – choć film z tak kiepskim tytułem nie miałby szans nawet na amatorskim festiwalu, to we wrześniu skupił na sobie uwagę większości amerykańskich mediów. Dlaczego? Po obejrzeniu pierwszego kadru z oficjalnym zdjęciem ubranego w garnitur dyplomaty widzimy go dzwoniącego z telefonu komórkowego na ulicach Moskwy. Gdy w rogach ekranu pojawiają się roznegliżowane Rosjanki, głos w tle nie pozostawia wątpliwości: mężczyzna obdzwania prostytutki i umawia się na spotkanie.

Następne kadry to już widok z hotelu. Przy zapalonym świetle Hatcher w samej bieliźnie chodzi po pokoju. Bierze krzesło i sprawia wrażenie, jakby sprawdzał, czy nie ma gdzieś ukrytych kamer. Patrzy niemal w obiektyw filmującego go urządzenia, ale go nie zauważa. Tuż potem widzimy już mężczyznę i kobietę uprawiających seks. W pikantnej części filmu w pokoju panuje jednak półmrok i trudno rozpoznać, czy rozpustnym amantem jest Kyle Hatcher czy może ktoś inny.

[srodtytul]Nagrania na zapas[/srodtytul]

Mimo to nagranie może utrudnić pracę amerykańskiemu dyplomacie, który w Rosji odpowiada za kontakty z grupami religijnymi i obrońcami praw człowieka, latem zaś brał między innymi udział w spotkaniu z rosyjskim patriarchą Kiryłem.

O tym, jak bardzo groźny jest taki film, wie każdy dyplomata. Świetnie wiedzą też o tym rosyjskie służby specjalne, których agenci złożyli 34-letniemu Hatcherowi – żonatemu pracownikowi Departamentu Stanu – ofertę nie do odrzucenia. Zdaniem przedstawicieli amerykańskich władz ludzie z Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) chcieli namówić go do podjęcia pracy w charakterze podwójnego agenta. Gdy się okazało, że Hatcher nie zamierza ulec szantażowi, plik z nagraniem trafił kilka tygodni temu na strony rosyjskiego portalu, który znany jest z tego, że jego dziennikarze są blisko związani ze służbami specjalnymi. „Rozmawia z księżmi i parafianami o chrześcijańskich, muzułmańskich i żydowskich wspólnotach, mówi o dobrej wierze, a jednocześnie odwiedza różowe dzielnice w Moskwie i innych rosyjskich miastach” – podkreślała „Komsomolskaja Prawda”.

Co robić, gdy ktoś szantażuje nas tego typu nagraniem? Instrukcje są jasne: zgłosić się do ambasadora i opowiedzieć wszystko ze szczegółami. Przed „słodkimi pułapkami” (honey-trap) – czyli podstawionymi pięknymi agentkami – dyplomaci są zresztą ostrzegani na specjalnych kursach jeszcze przed wyjazdem na placówkę. Hatcher się przyznał, że pierwsza część filmu jest prawdziwa, ale zdjęcia nakręcono kilka lat wcześniej, gdy przyjechał do Moskwy jako osoba prywatna, niezwiązana jeszcze z amerykańskim rządem. Kategorycznie zaprzeczył też, by to on był pokazany w mrocznej części filmu.

– Dyplomaci doskonale wiedzą, że nie mogą dać się wciągnąć w kompromitujące sytuacje. Zresztą akurat w tym wypadku ten młody mężczyzna nie został na niczym przyłapany, choć autorzy filmu starali się zrobić wszystko, by tak to wyglądało. Gdy uważnie prześledzi się nagranie, mężczyzna z drugiej części filmu wygląda inaczej – przekonuje „Rz” Elizabeth A. Bancroft, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Byłych Oficerów Wywiadu (AFIO). – Ten przypadek jest też ostrzeżeniem dla turystów odwiedzających Moskwę. Pokazuje bowiem, że rosyjskie służby obserwują i nagrywają bardzo wiele różnych osób, które ich zdaniem mają w sobie potencjał, by w przyszłości zostać kimś ważnym. A gdy zajmą już istotne stanowisko, wykorzystują zebrane materiały – dodaje Bancroft.

Amerykańskie władze po sprawdzeniu klipu przez ekspertów uwierzyły w wersję Hatchera i pozwoliły mu zachować posadę. „Ten film to ewidentny montaż wielu różnych klipów, z których niektóre zostały ewidentnie sfabrykowane. Ludzie z naszego biura ds. bezpieczeństwa w Waszyngtonie są przekonani, że Kyle nie zrobił nic złego” – wyjaśniał niedawno telewizji ABC ambasador USA w Moskwie. Złożył on już też w tej sprawie formalny protest w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Moskwie.

– To mogła być typowa prowokacja FSB – mówi nam Bancroft z AFIO. Czy to oznacza, że Rosjanie wrócili do zimnowojennej taktyki kompromitowania przeciwników? – Moim zdaniem trudno mówić o tym, że do niej powrócili. Oni nigdy z niej nie zrezygnowali. To po prostu jedno z wielu narzędzi w arsenale służb specjalnych – dodaje Bancroft.

– Celem tej operacji było uniemożliwienie Hatcherowi wypełniania misji dla ambasady USA i z pewnością niełatwo będzie mu teraz wykonywać swoje obowiązki. Niepokojące i smutne jest to, że ludzie FSB są przekonani, że mają wciąż wolną rękę na robienie tego typu rzeczy. I wiedzą, że nikt z rosyjskich liderów ich za to nie zgani – tłumaczy „Rz” prof. Robert Legvold, wykładowca Columbia University. – Nie sądzę jednak, by ten incydent należało interpretować w kontekście relacji rosyjsko-amerykańskich na najwyższym szczeblu. Choć w Rosji są osoby na ważnych stanowiskach, zwłaszcza związane z bezpieczeństwem narodowym, w tym częścią służb wywiadowczych, które są wyjątkowo podejrzliwie nastawione wobec USA i sceptycznie nastawione do „resetowania” relacji między Moskwą i Waszyngtonem.

Na celowniku rosyjskich służb są też brytyjscy dyplomaci. W lipcu na stronie internetowej „Komsomolskiej Prawdy” opublikowano plik ukazujący 37-letniego Jamesa Hudsona zabawiającego się z dwiema rosyjskimi prostytutkami w Jekaterynburgu. W tym przypadku światło było zapalone przez cały czas i nie było mowy o montażu. I chociaż Hudson nie był żonaty, i tak został zmuszony do dymisji.

Zresztą pracownicy działu kadr resortu dyplomacji na Wyspach przywykli już chyba do tego, że co jakiś czas ich ludzie wpadają w „słodką pułapkę” obcych wywiadów. W 2008 roku doradca brytyjskiego premiera podczas oficjalnej wizyty Gordona Browna w Chinach uwierzył, że jest tak nieziemsko przystojny, że bez problemu poderwał w ciągu kilku godzin piękną dziewczynę na dyskotece i namówił ją na wspólną noc w hotelu. Gdy obudził się rano, zorientował się jednak, że wraz z kobietą z jego pokoju zniknął też telefon BlackBerry służący do odbierania poczty z Downing Street. Cytowani przez brytyjskie media eksperci nie mieli wówczas wątpliwości, że chińska piękność współpracowała z wywiadem i że nawet jeśli pechowy amant nie trzymał w swojej komórce żadnych supertajnych e-maili, to i tak chińskie służby mogły wykorzystać aparat na przykład do włamania na serwer urzędu premiera.

[srodtytul]Reset, reset, reset[/srodtytul]

Seks od dawna był używany jako groźna broń przeciwko dyplomatom czy agentom wroga. Jedną z najsłynniejszych „słodkich pułapek” z czasów zimnej wojny – której później amerykański pisarz Ronald Kessler poświęcił dużą część książki „Stacja Moskwa” – było uwiedzenie Claytona J. Lonetree’go. Ten młody żołnierz amerykańskiej piechoty morskiej w 1987 roku „przypadkowo” poznał w metrze Violettę Seinę, tłumaczkę pracującą dla amerykańskiej ambasady. Violetta przedstawiła potem swego ukochanego „wujkowi Saszy” (oficerowi prowadzącemu z KGB), który zażądał od sierżanta zdradzenia paru tajemnic „wujka Sama”. Lonetree po jakimś czasie przyznał się co prawda w ambasadzie do współpracy z Rosjanami, ale dopiero, gdy zdradził już wiele amerykańskich tajemnic.

Media na całym świecie rozpisywały się również o pułapce zastawionej w 1986 roku przez Mossad na Mordechaja Vanunu, izraelskiego inżyniera, który ujawnił dziennikarzom, że jego kraj ma bombę atomową. Izraelscy szpiedzy nie mogli porwać go z Londynu, by nie wywołać dyplomatycznej awantury. Wysłali więc do niego seksowną blondynkę, która udawała 26-letnią amerykańską studentkę.

Vanunu wiedział, że jest w niebezpieczeństwie i że musi być bardzo ostrożny. Zapytał nawet agentkę, czy nie jest szpiegiem Mossadu. – Nie, nie, nie. A co to jest Mossad? – miała odpowiedzieć dziewczyna. Po czym Cindy – pod takim kryptonimem pracowała dla wywiadu – namówiła go, by opuścił bezpieczną przystań i udał się z nią do Rzymu. Tam czekali już na niego o wiele mniej uroczy agenci Mossadu, którzy nafaszerowali go narkotykami i uprowadzili do Izraela, gdzie został skazany za zdradę na długoletnie więzienie. Cindy zaś – jak informował w 2004 roku „Times” – zamieniła się w pulchną matkę dwóch córek, która wiedzie ze swoim mężem, byłym majorem wywiadu, spokojne, ciche życie w Orlando na Florydzie.

– W erze komputerów można robić naprawdę niewiarygodne rzeczy. Zresztą wystarczy włączyć wieczorem telewizor, by obejrzeć, jak różne osoby są wmontowane w totalnie zmyślone sytuacje. Agenci służb specjalnych mogą więc przyjść i powiedzieć: „Jeśli nie zrobisz dla nas tego i tego, to cię upokorzymy, wykorzystując do tego stworzone przez nas nagranie wideo” – ostrzega Bancroft.

Jak podkreślają eksperci, dzięki Internetowi kompromitujące nagrania są jeszcze bardziej skuteczne. – Skoro umieścili najpierw nagrania z Hudsonem, a teraz opublikowali spreparowany klip z Hatcherem, to gdy przyjdą do kolejnej osoby, mogą po prostu zapytać: czy naprawdę chcesz, by cały świat mógł oglądać te zdjęcia? – tłumaczył w telewizji ABC David Major, były agent FBI ds. kontrwywiadu, który przez ponad 20 lat walczył z agentami KGB, a teraz kieruje Centrum Badań nad Kontrwywiadem i Bezpieczeństwem. – To oczywiście świństwo, ale kto powiedział, że w tym biznesie nie robi się świństw. Taka jest po prostu natura tego typu instytucji – podkreślił David Major.

Nagranie, które trafiło do Internetu, nie tylko każdy może obejrzeć, ale i wyjątkowo trudno jest je zniszczyć. Wystarczy wrzucić do wyszukiwarki hasło Kyle Hatcher i sex, by bez problemu natrafić na nagranie zachowane w ponad 20 innych miejscach. I na to żaden reset nie pomoże.

[b][link=http://rp.pl/przybylski]Korespondencje Jacka Przybylskiego z USA na www.rp.pl/przybylski[/link][/b]

„Kyle Hatcher, drugi sekretarz ambasady USA” – choć film z tak kiepskim tytułem nie miałby szans nawet na amatorskim festiwalu, to we wrześniu skupił na sobie uwagę większości amerykańskich mediów. Dlaczego? Po obejrzeniu pierwszego kadru z oficjalnym zdjęciem ubranego w garnitur dyplomaty widzimy go dzwoniącego z telefonu komórkowego na ulicach Moskwy. Gdy w rogach ekranu pojawiają się roznegliżowane Rosjanki, głos w tle nie pozostawia wątpliwości: mężczyzna obdzwania prostytutki i umawia się na spotkanie.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
„Heretic”: Wykłady teologa Hugh Granta
Plus Minus
„Farming Simulator 25”: Symulator kombajnu
Plus Minus
„Rozmowy z Brechtem i inne wiersze”: W środku niczego
Plus Minus
„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska