[i]Korespondencja z Szanghaju[/i]
Temat szanghajskiej wystawy to „Lepsze miasto, lepsze życie”. Jeśli ktoś przyszedł tutaj zobaczyć to, co świat chce pokazać Chińczykom, to musi się od nich nauczyć dystansu do życia i wyrozumiałości dla otoczenia. W kolejce trzeba jeszcze stać do restauracji, do toalet, po kupno pamiątek i potem, wieczorem, do wyjścia.
189 krajów i 57 międzynarodowych organizacji, które zdecydowały się na własne pawilony, pokazują wszystko, co mają najlepszego do sprzedania Chińczykom. Technologie, futurystyczne rozwiązania, pomysły na szybszą komunikację i telekomunikację. Gigantyczne panele na ścianach mieszkań i domów, które pozwalają na nieprzerwany kontakt ze współpracownikami i rodziną za pomocą unowocześnionego Skype'a. Lekarz zdalnie kontrolujący postęp ciąży swojej pacjentki i zdalnie wysyłający ją do szpitala, bo przyszedł już czas porodu.
W tych lepszych miastach domy mogą mieć tak duże tarasy, że będzie można tam ulokować minifarmy. Będziemy po nich jeździć autami napędzanymi energią słoneczną. Auto o nazwie Leaf – liść – pokazał chiński SAIC, tyle że do złudzenia przypomina ono smarta produkcji niemieckiego Daimlera, za to nazwę ma identyczną jak elektryczny przebój Nissana. Nikogo to nie oburza, nawet nie dziwi.
[srodtytul]Przymusowi sąsiedzi[/srodtytul]
Żeby wejść do pawilonu chińskiego trzeba uzbroić się w wyjątkową cierpliwość, a najlepiej wykupić rezerwację na wiele dni przed zaplanowaną wizytą. Jeśli i to się nie uda, pozostaje zwiedzenie wystawy Korei Północnej, do której nie ma kolejki chętnych. Wnętrze spartańskie, ten kraj bierze udział w tak wielkiej światowej imprezie po raz pierwszy, zresztą i pochwalić się nie ma czym, chociaż swój pawilon nazwał „rajem dla ludzi”. Prawdziwość tego określenia północni Koreańczycy chcą udowodnić filmem o ukochanym przywódcy, zdjęciami szczęśliwej rodziny grającej w kręgle, plastikowymi modelami wieży z Phenianu. Tuż obok inny kraj, wprawdzie mniej biedny, ale również z atomowymi ambicjami – Iran. Też tłoku nie ma.