Kolejka po lepsze życie

Expo jest dla Chińczyków, którzy dopiero zaczynają podróżować po świecie, namiastką tego, co ich czeka. Tutaj kraje i międzynarodowe organizacje pokazują wszystko, co mają najlepszego do sprzedania

Aktualizacja: 05.06.2010 00:44 Publikacja: 05.06.2010 00:36

Odwiedzający polski pawilon przechodzą wycinankowym korytarzem symboliczną drogę ze wsi do miasta

Odwiedzający polski pawilon przechodzą wycinankowym korytarzem symboliczną drogę ze wsi do miasta

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[i]Korespondencja z Szanghaju[/i]

Temat szanghajskiej wystawy to „Lepsze miasto, lepsze życie”. Jeśli ktoś przyszedł tutaj zobaczyć to, co świat chce pokazać Chińczykom, to musi się od nich nauczyć dystansu do życia i wyrozumiałości dla otoczenia. W kolejce trzeba jeszcze stać do restauracji, do toalet, po kupno pamiątek i potem, wieczorem, do wyjścia.

189 krajów i 57 międzynarodowych organizacji, które zdecydowały się na własne pawilony, pokazują wszystko, co mają najlepszego do sprzedania Chińczykom. Technologie, futurystyczne rozwiązania, pomysły na szybszą komunikację i telekomunikację. Gigantyczne panele na ścianach mieszkań i domów, które pozwalają na nieprzerwany kontakt ze współpracownikami i rodziną za pomocą unowocześnionego Skype'a. Lekarz zdalnie kontrolujący postęp ciąży swojej pacjentki i zdalnie wysyłający ją do szpitala, bo przyszedł już czas porodu.

W tych lepszych miastach domy mogą mieć tak duże tarasy, że będzie można tam ulokować minifarmy. Będziemy po nich jeździć autami napędzanymi energią słoneczną. Auto o nazwie Leaf – liść – pokazał chiński SAIC, tyle że do złudzenia przypomina ono smarta produkcji niemieckiego Daimlera, za to nazwę ma identyczną jak elektryczny przebój Nissana. Nikogo to nie oburza, nawet nie dziwi.

[srodtytul]Przymusowi sąsiedzi[/srodtytul]

Żeby wejść do pawilonu chińskiego trzeba uzbroić się w wyjątkową cierpliwość, a najlepiej wykupić rezerwację na wiele dni przed zaplanowaną wizytą. Jeśli i to się nie uda, pozostaje zwiedzenie wystawy Korei Północnej, do której nie ma kolejki chętnych. Wnętrze spartańskie, ten kraj bierze udział w tak wielkiej światowej imprezie po raz pierwszy, zresztą i pochwalić się nie ma czym, chociaż swój pawilon nazwał „rajem dla ludzi”. Prawdziwość tego określenia północni Koreańczycy chcą udowodnić filmem o ukochanym przywódcy, zdjęciami szczęśliwej rodziny grającej w kręgle, plastikowymi modelami wieży z Phenianu. Tuż obok inny kraj, wprawdzie mniej biedny, ale również z atomowymi ambicjami – Iran. Też tłoku nie ma.

Dalej pawilony muzułmańskie, które zgromadziły się w jednym miejscu, i to tak, że kiedy z głośników Katarczyków popłynęła instrumentalna wersja „Sunrise, Sunset”, słychać było ją i w pawilonie pakistańskim, omańskim i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. I nikomu nie przeszkadzało, że jest to standard grany podczas wesela w „Skrzypku na dachu”.

[srodtytul]Nie ma polityki[/srodtytul]

Politycy, którzy odwiedzają Expo, jak ognia unikają tematów politycznych. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która kilka godzin wcześniej grzmiała na temat niedowartościowanego juana, na wystawę ubrała się błękitny kostiumik, tak aby pasował w kolorze do maskotki Expo zwanej Haibao, i rozdawała dzieciom misie. Na wystawie była przez cztery godziny, a w Szanghaju spędziła dwa dni. – To naprawdę ma znaczenie historyczne, że Chińczycy zdecydowali się na taki projekt. Czuję się jak na wielkim święcie krajów i miast – mówiła uradowana dziennikarzom.

Jeszcze rok temu na miejscu okazałego pawilonu USA, wybudowanego w kształcie orła, sterczały smutne fundamenty. W kryzysie nie bardzo były pieniądze na taką ekstrawagancję. Wtedy pani Clinton powiedziała amerykańskim korporacjom, że jeśli chcą promować się w Chinach, to muszą wesprzeć ten projekt finansowo.

Sponsorów nie trzeba było długo szukać – General Motors, Citibank, PepsiCo, Pfizer, Visa, New York Stock Exchange, GE, Chevron i Alcoa i inni doskonale wiedzą, jaką cenę warto zapłacić za promocję w Chinach. Teraz w pawilonie USA każda z tych korporacji ma swój własny pokój, a dodatkowo ich prezesi zostali wynagrodzeni kolacją z panią Clinton.

Bezproblemowe życie w miastach USA promują trzy filmy. W żadnym z nich nikt nie wspomina, że ludzie są szczęśliwi, bo żyją w demokratycznym kraju. Ta przyjaźń chińsko-amerykańska idzie jeszcze dalej. W pawilonowym sklepiku wszystkie artykuły od miśków, takich samych jak rozdawała pani Clinton, po maskotki bizony i kapelusze kowbojskie – wszystko nosi dumny napis „Made in China”.

[srodtytul]Pokazać technologie[/srodtytul]

Szwedzi nie ukrywają, że wprawdzie znana w Chinach Ikea i motoryzacyjna ikona Volvo (kupiona przez chiński Geely), to dowody doskonałej współpracy między obydwoma krajami, to jednak jak najbardziej chcą się pokazać jako kraj zaawansowanych technologii.

Informatyczny gigant, Ericsson, jeden ze sponsorów szwedzkiego pawilonu, z tej okazji przeniósł do Szanghaju doroczne Forum Innowacyjne, w którym wzięli udział szefowie najbardziej prestiżowych firm chińskich – jak China Mobile czy Lenovo. I rzeczywiście widzimy aplikacje ułatwiające życie i porozumiewanie się. Ale i huśtawki, które pozwolą się wyciszyć i chwilę odpocząć. Powodzeniem cieszy się także zjeżdżalnia, z piętra na parter, która drastycznie skraca czas oglądania wystawy, ale ci, co tutaj weszli, nie przyszli po to, by się spieszyć. Zjeżdżalnie mają w parkach.

Ericsson doskonale jednak wie, co robi, angażując się w Chinach i w promowanie Szwecji w tym kraju – na razie w tym kraju telefony komórkowe ma 800 mln ludzi, a to oznacza, że jest jeszcze przynajmniej pół miliarda potencjalnych abonentów.

Zresztą promować chcą się wszyscy. Holendrzy chcą zwabić turystów i odtworzyli w Szanghaju jedną z uliczek Amsterdamu. Duńczycy na zachętę przywieźli nawet kopenhaską syrenkę, Francuzi – obrazy impresjonistów, Włosi pokazy mody, a Indie plejadę gwiazd Bollywoodu. Chińczycy nie mogą uwierzyć, że to wszystko jest prawdziwe, a nie podrobione.

[srodtytul]Podróbka żurku[/srodtytul]

Przed polskim pawilonem, widocznym zwłaszcza wieczorem, kiedy koronkowa wycinanka jest podświetlona od spodu, kolejki na co najmniej cztery godziny czekania. Komisarz naszej wystawy Sławomir Majman oznaczył na barierce oddzielającej „polską kolejkę” czas oczekiwania od konkretnego miejsca. Oczekujący ludzie podsypiają, przemywają wodą utlenioną poobcierane stopy, jedzą, piją, próbują za wszelką cenę jakość przysiąść albo zawisnąć na poręczach, najbardziej pomysłowi rozkładają przyniesione ze sobą stołeczki na mikroskopijnych kółeczkach, więc nie trzeba z nich wstawać za każdym razem, kiedy kolejka przesuwa się do przodu.

Ostatnia prosta przed wejściem to już nastrój pełnej nerwowości, szumi jak w ulu, a w ten szum powoli, w miarę zbliżania się zaczyna przenikać „Rapsodia szanghajska” skomponowana przez Piotra Rubika.

O naszym pawilonie mówi się, że jest najbardziej chiński ze wszystkich zagranicznych. Chińskie media zachwycają się projektem trójki młodych artystów – Natalii Paszkowskiej, Marcina Mostafy i Wojciecha Kakowskiego. Pawilon jako jeden z niewielu otwarty jest dla zwiedzających do godziny 22, podczas gdy sąsiednie zamykają się dwie godziny wcześniej. Główną atrakcją jest w nim smok, który jeśli nie gada po chińsku, to wyśpiewuje „Miała baba koguta”. Zanim człowiek wsłucha się w słowa, z daleka słychać mniej więcej tak: „Mniamniachmniach mniach mniach mniaaachmniaaachmniaaach!”. I to wcale nie dlatego, że smok śpiewa niewyraźnie, ale na całe gardło wtórują mu zwiedzający, którzy rozsiedli się w amfiteatrze. Wyjęli pakunki z jedzeniem, małe miseczki, pałki i siedzą całymi rodzinami. Czują się wyraźnie bezpiecznie i komfortowo. Tak miało być. Nie mówiąc już o tym, że po wyczekiwaniu w kolejce na wejście najzwyczajniej im się to należy.

Naturalnie patrzą jeszcze na film, przechodzą wycinankowym korytarzem drogę ze wsi do miasta, taką samą jak co roku przechodzi co najmniej 20 milionów Chińczyków. Zaplanowane są tutaj jeszcze spotkania biznesowe, występy polskich zespołów tanecznych, prelekcje, filmy. Ale i tak najważniejszy jest smok, przez Chińczyków wyjątkowo szanowany.

Nie-chińska jest Restauracja Polska, ale takie też było założenie. A sklep z biżuterią oblężony raczej oglądającymi niż kupującymi. Chociaż i tych nie brakuje, zwłaszcza w weekendy, kiedy na Expo przychodzi bogaty Szanghaj . Wojciech Kruk jr nie ma wątpliwości, że jego firma wejdzie na chiński rynek, bo polska biżuteria, zwłaszcza srebrna z bursztynami, bardzo się podoba. Tak samo jak i sposób pakowania w pudełeczka z kokardą, zamiast tak typowych tutaj jedwabnych woreczków.

Młody Kruk doskonale porozumiewający się językiem mandaryńskim ubolewa, że nie udało mu się tutaj sprowadzić złotej biżuterii, bo monopol na sprowadzanie złota ma państwo, które udziela licencji na import. Chciał ściągnąć do pawilonu 8 – 10 kilogramów pierścionków, kolczyków, naszyjników. Nie dostał licencji, bo ilość jest zbyt mała. Jest jednak zdeterminowany, żeby znaleźć importera z licencją. I tak przyda się firmie na później, kiedy w Chinach ruszy sieć jej sklepów.

O sieci restauracji w tym kraju myśli Agnieszka Różańska, która prowadzi pawilonową Restaurację Polską i karmi Chińczyków pierogami, barszczem, żurkiem i stara się sprowadzić piwo Koźlak. Na razie, podobnie jak młody Kruk, ma kłopoty z licencjami. – Expo potrwa jeszcze do października, zdążymy – mówi. Różnica czasu powoduje, że śpi po cztery – pięć godzin na dobę, bo wisi na telefonie, ponaglając dostawców w Polsce, pilnuje zakupów na miejscowym rynku, poprawia jadłospis.

I ona, i Wojciech Kruk, to nowe pokolenie polskich przedsiębiorców, którzy nie boją się chińskiego rynku, jego przepisów. Nie zniechęcają się, tylko próbują ponownie. Nikogo nie powinno zdziwić, kiedy się okaże, że im się udało. Krukowie już mają pierwsze sukcesy – pojawiły się podróbki ich biżuterii. Tylko patrzeć, jak Chińczycy zaczną kopiować polski żurek. Wszystkie składniki można przecież kupić na miejscu.

Polska promuje się jako kraj smoków, Dania postanowiła zaś pokazać się jako fan rowerów, które powoli zaczynają znikać z ulic chińskich miast wypychane przez motorowery i auta osobowe. Żeby rozbawić gospodarzy, Duńczycy przygotowali dla chętnych do przejażdżki zestaw najróżniejszych kasków, od wyglądających jak kapelusz z piórami po nakrycia głowy wręcz kosmicznych kształtów.

[srodtytul]Dobrze, aż za dobrze[/srodtytul]

Gospodarze Expo zrobili wszystko, żeby ich miasto wydawało się gościom lepsze, niż rzeczywiście jest na co dzień. To z pewnością im się udało. Wycofanie najstarszych samochodów z miasta skróciło wystawanie w korkach ulicznych z kilku godzin do kilkudziesięciu minut i znacznie ograniczyło zanieczyszczenie powietrza. Czasami jednak w tej determinacji poprawiania wizerunku tego wspaniałego miasta władze poszły za daleko. Na próżno szukałam dwóch podziemnych bazarów z pamiątkami. Zostały zlikwidowane za karę, teren zasłonięty dyktą, bo sprzedawano tam również podróbki artykułów luksusowych światowych marek.

Tyle że wylano dziecko z kąpielą, a nawet „kąpiel” została. Teraz na głównych deptakach miasta tabuny handlarzy nagabują przechodniów. Sprzedają wszystko – podrobione torby Gucciego i Prady, okulary „Diora”, „iPhony”, ba, nawet „iPady”, chociaż oryginałów tego ostatniego gadżetu Apple'a w Chinach jeszcze nie ma. Nie brak również falsyfikatów maskotki Expo – koszmarnego ludzika Haibao. Handlarze się kryją, policja ich pędzi, ale chyba znajdują zbyt, bo inaczej by ich tutaj nie było.

[srodtytul]Paszporty i pieczęci[/srodtytul]

Wiadomo, że po Japończykach i Chińczykach pomysły na wystawę uniwersalną, taką jaką jest właśnie szanghajskie Expo, z pewnością się wyczerpały. Bo ile jeszcze można pokazać wycinanek, filmów z uśmiechniętymi dziećmi, robotników w pomarańczowych hełmach z ufnością patrzących w przyszłość? Pokazywanie najpiękniej wyretuszowanych pocztówek z każdego uczestniczącego kraju chyba jednak nie jest najlepszą metodą na promocję kosztującą grube miliony, chociaż z pewnością tak samo bawi, jak i męczy.

Expo jest dla Chińczyków, którzy dopiero zaczynają podróżować po świecie, namiastką tego, co ich czeka. Najczęściej na zwiedzenie wystawy poświęcają tydzień, nawet więcej. W każdym pawilonie karnie ustawiają się w kolejkach po pieczątkę w „paszportach Expo”, gdzie gospodarze narodowych wystaw stemplują dowód ich obecności. Chińczycy wiedzą, że to zabawa, ale licytują się, kto zdobędzie takich pieczęci najwięcej. Nie do końca zrozumieli tę grę niektórzy cudzoziemcy, którzy zachęceni sukcesami chińskich zwiedzających dawali do stemplowania prawdziwe paszporty. „Taki paszport traci ważność” – ostrzegał chiński anglojęzyczny dziennik „China Daily”.

Organizatorzy szanghajskiej imprezy, którzy wydali na nią 50 miliardów dolarów, wierzą, że Expo odwiedzi co najmniej 70 milionów ludzi. Pewnie rzeczywiście tak będzie, chociaż w kraju, gdzie mieszka ich prawie półtora miliarda, sukces nie jest powalający. Tyle że na Expo zawsze można zobaczyć kilka sygnałów, co może nas czekać w przyszłości. Każdy, kto tutaj przyjechał, płacze, że drogo, ale płaci i bawi się doskonale. A przecież właśnie o to chodziło.

I tylko jeden pawilon – Estonii – tak naprawdę zmusza do zadumy. Nazywa się „Save the City” – oszczędź miasto – i nie ma żadnych eksponatów, poza kilkunastoma ogromnymi świnkami skarbonkami. Naturalnie, trzeba było wydać pieniądze, żeby je przetransportować z Estonii do Szanghaju, ale ich ewidentne przesłanie, że lepsze miasto, to takie, które szanuje pieniądze, działa na wyobraźnię.

[i]Korespondencja z Szanghaju[/i]

Temat szanghajskiej wystawy to „Lepsze miasto, lepsze życie”. Jeśli ktoś przyszedł tutaj zobaczyć to, co świat chce pokazać Chińczykom, to musi się od nich nauczyć dystansu do życia i wyrozumiałości dla otoczenia. W kolejce trzeba jeszcze stać do restauracji, do toalet, po kupno pamiątek i potem, wieczorem, do wyjścia.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy