Wielka czerń

Więcej osób stanęło na Księżycu, niż zeszło w wodzie poniżej 250 m. Z siedmiu nurków trzech przypłaciło to życiem. Tylko dwóch ludzi przekroczyło 300 m. Żyje jeden – Nuno Gomes, rekordzista świata w nurkowaniu w jaskini i morzu

Publikacja: 09.07.2010 15:54

Nuno Gomes / fot: mayflay

Nuno Gomes / fot: mayflay

Foto: Fotorzepa

Nuno Gomes miał niespełna dziewięć lat, kiedy po raz pierwszy zanurzył głowę w oceanie u brzegu Lizbony, gdzie się urodził w 1951 r.

– Zacząłem sam polować z włócznią na ryby w lagunie. Nikt mnie nie uczył nurkowania. Przeczytałem książkę Jacques’a Cousteau i stwierdziłem, że chcę to już zawsze robić – opowiada Gomes. – Schodziłem na dziewięć metrów i nie rozumiałem, co się ze mną potem dzieje, skąd bierze się ból w uszach. Nie miałem pojęcia o konieczności wyrównywania ciśnienia.

O tym, co robi, nie mieli pojęcia rodzice. Matka opuściła dom dla nowej rodziny, kiedy Nuno miał sześć lat, a jego siostra i brat jeszcze mniej. Miał 14 lat, kiedy z ojcem i rodzeństwem wyjechał do Republiki Południowej Afryki. Ojciec, kartograf, robił mapy dla lotnictwa.

– Zamieszkaliśmy w Johannesburgu. Nurkowałem sam i polowałem na ryby w jeziorach, zbiornikach i na bagnach. Skończyłem wydział inżynierii lądowej. Projektuję i buduję drogi oraz autostrady, ostatnio szczególnie intensywnie pracowałem w związku z mistrzostwami świata w piłce nożnej w RPA.

Na studiach zapisał się do klubu płetwonurków. Zaczął nurkować w aparacie o obiegu otwartym wynalezionym przez Jacques’a Cousteau i Emile’a Gagnana.

[srodtytul]Ekstaza głębin i drgawki[/srodtytul]

Rekreacyjnie nurkuje się w aparacie o obiegu otwartym (wydychane powietrze wylatuje bąblami do wody) do 30 m.

W miarę zanurzania się główne składniki powietrza: azot i tlen, a także używany w głębszych nurkowaniach hel, nabierają właściwości narkotycznych i toksycznych. Narkoza azotowa, zwana ekstazą głębin, przypomina stan upojenia alkoholowego: od euforii i pewności siebie lub paniki do zaburzeń koordynacji ruchów i sprawności umysłowej. Zatrucie tlenem prowadzi do skurczu tętnic, drgawek, stanów padaczkowych, ślepoty. Nurek traci przytomność, dostaje konwulsji, umiera.

Gwałtowne wypłynięcie na powierzchnię z dużej głębokości sprawi, że wezbrane gazy utworzą we krwi i tkankach pęcherzyki. Krew spieni się jak szampan po otworzeniu butelki, co spowoduje zgon człowieka. 

Każda chwila spędzona pod wodą wymaga kontroli i precyzyjnych obliczeń. Nurkowie głębinowi wyposażeni w ogromną ilość sprzętu wyglądają jak kosmici: obładowani butlami, oplątani kablami, konsolami komputerowymi. Jedna błędna decyzja kosztuje życie. Nasycenie tkanek gazami zmusza do przystanków w ściśle określonym czasie i na określonej głębokości, żeby się ich pozbyć z organizmu. Za minuty spędzone w głębinie płaci się godzinami dekompresji. Nuno Gomes zanurzał się przez 14 minut na rekordową do dziś głębokość 318,25 m w Morzu Czerwonym (2005 r.). Wypływał na powierzchnię ponad 12 godzin.

– Tam, pod ciśnieniem, wszystko może zawieść, a najbardziej własne ciało – mówi. – Obojętnie jakiej mieszanki gazów użyjesz, to na dużej głębokości odczuwasz narkozę. Skład jest indywidualną sprawą. Coś, co jest dobre dla mnie, może być zabójcze dla kogoś innego. Na 318 m dostałem drgawek charakterystycznych dla zatrucia helem. Na dowód, że tam dotarłem, miałem zerwać znacznik na linie. Nie mogłem go uchwycić, tak dygotałem. Nigdy jednak nie doświadczyłem halucynacji, jakie potrafi ten gaz wywołać. 

Prawdopodobnie narkoza wywołana helem zabiła przyjaciela Gomesa, króla głębinowego nurkowania, przystojnego Amerykanina Shecka Exleya. Urodzony w roku 1949 pierwszy raz nurkował w wieku 11 lat. Od razu zachwycił się cudownym światem ryb i roślin. Techniki bezpiecznego nurkowania odkrywał metodą prób i błędów. Eksperymentował na swym organizmie. Prekursor nurkowania jaskiniowego uznawanego za najniebezpieczniejszy sport, odkrywca i badacz jaskiń, bił rekordy świata. Pięć dni po swych 45. urodzinach dotarł tam, skąd nie wrócił żaden człowiek. 

„Kluczem do przetrwania nie jest ślepa panika, lecz skupienie i spokojne rozumowanie” – tłumaczył Exley. W 1995 r. postanowił w meksykańskiej jaskini Zacaton przekroczyć ówczesną magiczną granicę nurkowania w akwalungu – 300 m głębokości (wysokość wieży Eiffla). Nim stracił przytomność na 276 m, owinął się liną, wzdłuż której się opuszczał, tak żeby koledzy, ciągnąc ją, łatwo wydobyli jego ciało. Nie chciał, żeby dla próby dotarcia do jego zwłok inni ryzykowali życie.

Dwa lata wcześniej Exley pierwszy dotknął stopami dna (263 m) jaskini Boesmansgat cieszącej się straszną sławą. Po nim Nuno Gomes stanął w głębszym miejscu jej spadzistego dna – 282,6 m, ustanawiając w 1996 r. wpisany do „Księgi rekordów Guinnessa” rekord świata w nurkowaniu w jaskini (Ze względu na wysokość usytuowania jaskini – ciśnienie, głębokość ta odpowiada warunkom nurkowania w morzu na 339 m.).

Jeszcze później Australijczyk David Shaw zrobił w niej to, czego nikt przed nim nie dokonał: pobił rekord świata w nurkowaniu w aparacie o obiegu zamkniętym (rebreather, polskie określenie: oddycharka) i sfilmował swoją śmierć.

[srodtytul]Upiorny zapis[/srodtytul]

Boesmansgat (Bushman’s Hole) jest trzecią najgłębszą znaną jaskinią słodkowodną na świecie i jedną z najtrudniejszych do nurkowania. Zbliżona jest sylwetką i wielkością do warszawskiego Pałacu Kultury. Otwór wejściowy znajduje się w małym oczku wodnym w rozpadlinie płaskowyżu Republiki Południowej Afryki. W morzu nurek wraca do światła z głębiny, do której nie docierają promienie słońca. W jaskini wkracza od razu w nieprzeniknioną ciemność. 

David Shaw, pilot i kontroler lotów, zaczął nurkować w wieku, w którymExley je skończył. Pod wodę wprowadził go syn, który pokazał mu na wakacjach wraki zatopionych statków. David miał duszę odkrywcy. W wieku 50 lat zanurzył się w Boesmansgat w rebreatherze. Jako jedyny dotąd nurek w takim sprzęcie stanął na dnie. Zamiast od razu wracać wzdłuż liny upustowej, dowiązał do niej linkę poręczową i z ciekawości popłynął nad pochyłym dnem w nieznane. Kilkanaście metrów dalej, na głębokości 271 m, zobaczył ciało Deyona Dreyera. Leżało tam od dziesięciu lat. Dreyer, młody nurek, na głębokości 70 m prawdopodobnie stracił przytomność. Koledzy bezradnie patrzyli na opadające w głębinę, oddalające się światło latarki umieszczonej na jego kasku. Zwłok nie znalazł zdalnie sterowany pojazd wynajęty przez rodziców. Nie dostrzegł ich kilka miesięcy później Nuno Gomes.

David Shaw próbował podnieść zwłoki Dreyera. Nie zdołał. Butle martwego nurka ugrzęzły w mule.

W styczniu 2005 r. Południowa Afryka żyła wydarzeniami transmitowanymi przez telewizję znad Boesmansgat. Shaw postanowił wydobyć zwłoki Dreyera. Na skraju jaskini czekali rodzice zmarłego. Do katastrofy, która potem nastąpiła, przyczyniły się rozgłos, jaki nadano akcji, i presja mediów. Szereg awarii sprzętu tuż przed rozpoczęciem nurkowania, złe samopoczucie powinny skłonić Shawa do odwołania operacji. Uległ oczekiwaniom. Ruszył na dno.

Pierwszy raz miał być kręcony film w jaskini na takiej głębokości. Miejsce latarki na kasku zajęła kamera, więc Shaw zawiesił latarkę u boku na lince. Dotarł do Dreyera, uwolnił ciało od uprzęży z butlami. Nie radził sobie z zapakowaniem zwłok do worka. Czas płynął. Próbował się wycofać. Ciągnąca się po ziemi linka z latarką zaplątała się w linę poręczową, którą omotane były zwłoki, i „przycumowała” nurka do dna. Szamotanina trwała krótko. Po 21 minutach od rozpoczęcia nurkowania Shaw przestał oddychać. 

– Gwarancję na rebreathery producent daje do 170 m – tłumaczy Nuno Gomes. – Ale to nie sprzęt zawiódł, tylko ciało. Dave za długo przebywał na tak dużej głębokości.

Wysiłek skumulował dwutlenek węgla w organizmie i spowodował utratę przytomności.

David Shaw wyciągnął jednak, jak obiecał, Dreyera z dna jaskini. Jego zwłoki, szarpnięte podczas wyciągania liny opustowej z wypełnionym gazem skrzydłem wypornościowym, poszybowały w górę. Na lince od latarki ciągnęły za sobą ciało Dreyera przeobrażone wewnątrz skafandra w woskową substancję. Film z zapisem upiornego przebiegu zdarzeń, który nagrała kamera na kasku Shawa, dostępny jest w Internecie.

[srodtytul]Co decyduje o sukcesie[/srodtytul]

W Boesmansgat Nuno Gomes przez kilka tygodni szkolił Leszka Czarneckiego, jednego z najbogatszych Polaków.

– Szukał nowych wyzwań. Chciał nurkować głębiej w jaskiniach – mówi Gomes. – To była przysługa przyjacielska. Ucząc, sam trenowałem. Kiedy Leszek w Boesmansgat ustanowił rekord Polski w głębokim nurkowaniu w jaskini – 194 m (2003 r.) – zaproponował mi pokrycie części kosztów bicia mojego rekordu w Morzu Czerwonym rejestrowanego przez „Księgę rekordów Guinnessa”. Zaaranżował pomoc agencji w Dahab, w której pracują Polacy. Większość asystujących i wspierających mnie tam nurków była Polakami.

„Dzięki Nuno zrozumiałem, że o powodzeniu nurkowania głębinowego w jaskiniach decyduje połączenie trzech czynników: logistyki, treningu i kosztów” – napisał Leszek Czarnecki w przedmowie do autobiografii Shecka Exleya „Pod ciśnieniem”. Nurkowanie takie jest bowiem wielką operacją logistyczną, którą duża grupa nurków wspierających, lekarzy, techników musi ćwiczyć przez długi czas.

– Jestem dobrym nurkiem, który zdobył rekordy, co nie znaczy, że najlepszym – powiedział mi Gomes. – O sukcesie w tej dyscyplinie decyduje determinacja. Wiara, że się uda. Wiedza. Kondycja, bo od niej, a nie od wieku, zależy, jak długo można nurkować. Wytrwałość – rekord planuje się i przygotowuje długo. Silna psychika – trzeba wytrzymać stres przez długi czas i utrzymać koncentrację. Mocna wola życia – finał to poruszanie się po cienkiej linii: przetrwam albo zginę. Pokonanie rekordu jest bowiem sprawą życia lub śmierci.

Pojawiły się apele, żeby „Księga rekordów Guinnessa” przestała rejestrować wyczyny w nurkowaniu na dużych głębokościach. Promowanie ich prowadzi do śmierci naśladowców. Czy będzie próbował pobić własne rekordy? – pytam Gomesa.

– Nigdy więcej! Jestem szczęśliwy, że przeżyłem! – woła. Swoją prezentację multimedialną zwykł kończyć napisem: „Masz tylko jedno życie. Nurkuj w nie bezpiecznie”.

[i]Nuno Gomes przebywał w Polsce z okazji promocji książek wydanych przez Mayfly, do których napisał wstęp: Shecka Exleya „Autobiografia pod ciśnieniem” oraz Phillipa Fincha „Mrok” o Davidzie Shaw i Boesmansgat[/i]

Nuno Gomes miał niespełna dziewięć lat, kiedy po raz pierwszy zanurzył głowę w oceanie u brzegu Lizbony, gdzie się urodził w 1951 r.

– Zacząłem sam polować z włócznią na ryby w lagunie. Nikt mnie nie uczył nurkowania. Przeczytałem książkę Jacques’a Cousteau i stwierdziłem, że chcę to już zawsze robić – opowiada Gomes. – Schodziłem na dziewięć metrów i nie rozumiałem, co się ze mną potem dzieje, skąd bierze się ból w uszach. Nie miałem pojęcia o konieczności wyrównywania ciśnienia.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał