Życie po powodzi

Fotoreportaż Kuby Kamińskiego pokazuje jak ludzie organizują sobie życie po klęsce powodzi

Publikacja: 11.09.2010 01:01

Bogatynia

Bogatynia

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Walka o uratowanie huty szkła w Sandomierzu, zalane wsie w okolicach Płocka i ostatnia ofiara wielkiej wody – Bogatynia. Byłem w tych miejscach w momencie, kiedy przechodziła przez Polskę druga fala powodzi. Postanowiłem jednak ponownie odwiedzić je po ustąpieniu wody. Po opuszczeniu tych terenów przez media informujące z minuty na minutę, gdzie się znajduje fala kulminacyjna. Ogrom zniszczeń i ludzkiej rozpaczy, który ukazał mi się na miejscu, był przerażający. Nie potrafiłem odnaleźć się w sytuacji ludzi, których fotografowałem. Nie miałem nawet do tego prawa.

Ludzie młodzi wiekiem byli po części pogodzeni z losem, po części nie zdawali sobie sprawy, co się dokładnie stało, wyczerpani pracą fizyczną związaną z przywróceniem chociaż w najmniejszym stopniu wyglądu swojego dobytku do stanu sprzed powodzi. Dla ludzi starszych natomiast utrata domu oznaczała zburzenie ich spokojnej starości. Budynki, często parterowe i drewniane, w których mieszkali przez 80 lat, przestały istnieć

w ciągu miesiąca. W większości gospodarstw nie było również zwierząt. Zabrała je woda lub uciekły.

Jako fotoreporter byłem przyjmowany gościnnie. Każdy chciał mi pokazać zniszczenia w swoim domu, które wyrządziła woda. „To będzie w gazecie?” – pytali, licząc, że ludzie dobrej woli wspomogą ich finansowo. 6 tysięcy złotych, które każdy dostał, starczyły na krótko. Przedstawiciele towarzystw ubezpieczeniowych nie dawali rady z wyceną szkód. W punktach rozdawania darów panował chaos. Każda dostawa czegokolwiek powodowała gigantyczną parogodzinną kolejkę – z darów korzystali najwytrwalsi. Zdarzało się również często, że w kolejkach stali ludzie nieposzkodowani.

Z czasem życie wraca do normy. Zniszczone meble i przedmioty codziennego użytku zdewastowane przez wodę są schludnie ułożone przed domami lub wywożone na wysypiska. Msze w zabytkowym kościele w Wilkowie odbywały się pomiędzy urządzeniami osuszającymi mury. Ludzie zaczęli tynkować wnętrza domów. Mieszkańcy okolic Płocka i Sandomierza zdążyli się oswoić z krajobrazem zniszczeń. Jest on jednak wciąż świeżą raną dla mieszkańców Bogatyni.

 

Walka o uratowanie huty szkła w Sandomierzu, zalane wsie w okolicach Płocka i ostatnia ofiara wielkiej wody – Bogatynia. Byłem w tych miejscach w momencie, kiedy przechodziła przez Polskę druga fala powodzi. Postanowiłem jednak ponownie odwiedzić je po ustąpieniu wody. Po opuszczeniu tych terenów przez media informujące z minuty na minutę, gdzie się znajduje fala kulminacyjna. Ogrom zniszczeń i ludzkiej rozpaczy, który ukazał mi się na miejscu, był przerażający. Nie potrafiłem odnaleźć się w sytuacji ludzi, których fotografowałem. Nie miałem nawet do tego prawa.

Ludzie młodzi wiekiem byli po części pogodzeni z losem, po części nie zdawali sobie sprawy, co się dokładnie stało, wyczerpani pracą fizyczną związaną z przywróceniem chociaż w najmniejszym stopniu wyglądu swojego dobytku do stanu sprzed powodzi. Dla ludzi starszych natomiast utrata domu oznaczała zburzenie ich spokojnej starości. Budynki, często parterowe i drewniane, w których mieszkali przez 80 lat, przestały istnieć

Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”