"Rzecz na Nowy Rok" poleca

Reszka i Majewski rozmawiają z Kurskim, Magierowski pisze o współczesnej wojnie, a Masłoń przekonuje, że Bóg jest Toskańczykiem...

Aktualizacja: 31.12.2010 00:05 Publikacja: 30.12.2010 19:05

"Rzecz na Nowy Rok" poleca

Foto: ROL

"Wszyscy byli milcząco przeciw. A Jarosław z całym hiobowym ciężarem, jaki dźwigał, nie był w takim stanie narzucić kierunku kampanii. Powiedział, że robimy tak, jak mówi Kurski. Po czym na etapie wykonawczym następowała blokada" - opowiada o kampanii prezydenckiej Jacek Kurski.

"Mówiłem na posiedzeniach sztabu od początku, że popełniamy błąd: „Kochani, to jest piękna kampania wizerunkowa, ale tak nie wygramy, możemy tylko pięknie przegrać ze świetnym wynikiem”. Smoleńsk stworzył okazję na przełamanie tego, co nas zabijało od 3 lat – postpolityki, w której królował ogłupiający ludzi PR. Po raz pierwszy od lat ludzie przestali wierzyć w propagandę. Policzyliśmy się, było nas wielu. Polska okazała się inna, niż media pokazywały. A my zamiast pójść za ciosem, zaczęliśmy się orientować na to, co powie mainstream, który nas chwilowo zaakceptował. Ale cena tej gry z mainstreamem była jasna: żadnych trudnych tematów, kontrowersji, spokój".

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/81.html]Zamawiając prenumeratę tygodnika PlusMinus na rok 2011 uzyskasz 20 proc. rabatu oraz stały dostęp do pełnego archiwum artykułów opublikowanych w nim od 2008 roku GRATIS![/link][/b][/wyimek]

- Dobrze panu w PiS, nie chciałby pan od życia czegoś więcej? Jest pan traktowany przedmiotowo. Według zasady: trzeba przywalić komuś, to dzwonimy po zabijakę Kurskiego - pytają Michał Majewski i Paweł Reszka.

"Ja się na rolę zderzaka i zagryzacza od dawna nie godzę. To bardziej mit i gasnący stereotyp niż praktyka. Zabieram głos w sposób poważny" - odpowiada europoseł i deklaruje: [b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586471.html" "target=_blank]Nie chcę być maczugą do wynajęcia[/link][/b].

"Badania socjologiczne pokazują, że pedagogika wstydu przyniosła rezultaty. Postawy Polaków cechuje wyjątkowo niska samoocena, co jest zaprzeczeniem megalomanii" - pisze Bronisław Wildstein, polemizując w tekście [b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586474-Syreni-spiew.html" "target=_blank]Syreni śpiew[/link][/b] z tezami o polskiej megalomanii, jakie przedstawił w świątecznym wydaniu Plusa Minusa Piotr Skwieciński.

"Na tej postawie trudno budować, ale takimi zakompleksionymi mieszkańcami łatwiej rządzić. Przeświadczeni o swojej niższości nie będą kwestionować opinii dominujących elit i podporządkują się im bez szemrania. Polityka Tuska zmierza dokładnie w tym kierunku. Można ją streścić: przyłączmy się do silniejszych, a nic nam grozić nie będzie. Co innego znaczy: płynięcie w głównym nurcie? Jakakolwiek próba rewindykacji własnego interesu nazywana jest pobrzękiwaniem szabelką. Jeśli podporządkujemy się „Europie” będzie ona nas żywić i bronić. Czy Skwieciński nie widzi, że jest to kreowanie w Polsce, niestety skuteczne, mentalności służalczo-żebraczej? Może przydałoby się wreszcie trochę megalomanii.

Abstrahując jednak od pustoszącego zbiorową świadomość wymiaru tej polityki, jest ona zaprzeczeniem politycznego realizmu. Konfliktów da się uniknąć, tylko ogłaszając bezwarunkową kapitulację. Tymczasem PO przekonuje nas, że jest tylko jeden konflikt – z PiS, inne są jego pochodną, a ośrodki opiniotwórcze mu przyklaskują. Polacy mają grillować, a dobry rząd zajmie się wszystkim innym. Tusk dziwi się wynikom śledztwa rosyjskiego w sprawie smoleńskiej, a przecież jego rezultat był oczywisty już w momencie gdy Moskwa uzyskała nad nim kontrolę. Podobnie będzie z innymi sprawami".

"Wojny prowadzą dziś politycy przy pomocy robotów. Żołnierze? Powoli odchodzą do lamusa" - twierdzi Marek Magierowski w analizie na temat współczesnej formy działań wojennych zatytułowanej [b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586486-O-dronach--i-politykach.html" "target=_blank]O dronach i politykach[/link][/b].

"Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, aby skruszyć opór wroga, dowódcy wysyłali w bój dziesiątki tysięcy młodych ludzi, zdając sobie sprawę, że skazują wielu z nich na śmierć. Dziś korzystają z najnowszych zdobyczy techniki, by do minimum ograniczyć własne straty. Coraz rzadziej uczestniczą w wojnach państw, coraz częściej – w wojnach „społeczności międzynarodowej” i najrozmaitszych koalicji przeciwko grupom terrorystów, gangom narkotykowym czy piratom. Amerykanie walczą wraz z Pakistańczykami przeciwko innym Pakistańczykom, a brytyjscy żołnierze zabijają bez skrupułów swoich rodaków, którzy przeszli na islam i przyłączyli się do dżihadu. Czasy potyczek dziarskich Anglików w czerwonych kurtkach z ubranymi w białe mundury Francuzami minęły bezpowrotnie.

Zmienia się też taktyka: trudno dziś „zaplanować” wojnę, jak czyniły to swego czasu sztaby pruskiej armii. Linia frontu dzisiejszej wojny może przebiegać przez dolinę Panczsziru, turecko-syryjskie pogranicze, i poprzez Londyn sięgać aż do Las Vegas. Na początku XXI wieku nie da się przeprowadzić pancernego blitzkriegu ani na trwałe opanować jakiegoś terytorium. Coraz trudniej też określić, kiedy zaczyna się wojna, nie wspominając już o tym, że współczesne wojny właściwie nigdy się nie kończą.

Gdy w 1864 r. wybuchł konflikt między Prusami a Danią, marszałek Helmut von Moltke, szef sztabu pruskiej armii, wydał tylko jeden rozkaz: „1 lutego chcę spać w Szlezwiku”. Nie musiał nic dodawać, gdyż plany operacji były rozpisane co do milimetra i co do sekundy. Generał David Petraeus, głównodowodzący wojsk amerykańskich w Afganistanie, chciałby zapewne, by wszystko było tak proste jak 150 lat temu. Niestety, nie może dziś wydać rozkazu: „1 lutego chcę spać w Kandaharze”. Ba, nawet jeśli spędzi noc w tym mateczniku talibów, dla przebiegu wojny nie będzie to miało wielkiego znaczenia.

„Wyeliminowanie” pojedynczego terrorysty przez operatora bezzałogowego Predatora jest w dzisiejszych czasach tym, czym niegdyś były krwawe bitwy wielkich armii, toczone na rozległych polach Europy i Azji".

"Frances Mayes, która autobiograficzną opowieścią „Pod słońcem Toskanii” wywołała lawinę książek o tym regionie Włoch (w Empiku odnosi się wrażenie, że co drugi tytuł dotyczy Toskanii, a co trzeci Umbrii) podsumowując swoje 20 lat życia w Italii, stwierdza: „Urządziłam sobie tutaj dom właściwie mimochodem, to raczej owo miejsce mnie zagarnęło i ukuło na własny obraz i podobieństwo”.

Podobne „ochy” i „achy” biją w oczy z okładek niezliczonych dzieł autorów, którzy swoim entuzjazmem dla wszystkiego co toskańskie postanowili podzielić się z czytającą mniejszością ludzkości. Na tym tle wyróżnia się retoryką pytanie zawarte w tytule kryminału Michaela Boecklera „Kto chciałby umrzeć w Toskanii?”. Wiadomo, że każdy.

Skandynawowie na przykład są w trakcie masowego exodusu w celu dopełnienia żywota nie gdzie indziej, a właśnie nad Morzem Liguryjskim czy Tyrreńskim. Polski emeryt głowę ma zaprzątniętą głównie tym, czy mu wystarczy pieniędzy na lekarstwa, ale – niewątpliwie – gdyby miał kasę, to ho, ho, też w te pędy udałby się w okolice Arezzo lub Sieny. Na razie jednak latem liczy drobne i zastanawia się, czy stać go na wyprawę choćby z Warszawy nad Świder, no i podczytuje sobie wypożyczone z osiedlowej biblioteki książki o ludziach, którzy porzucili swój kraj rodzinny, by napawać się pięknem krainy cyprysów i pinii, winnic i oliwnych gajów. Żeby zachować równowagę psychiczną, sporadycznie już występujące nad Wisłą wykształciuchy przeplatają te czytelnicze doznania naszym antidotum na wszelkie kompleksy – „Panem Tadeuszem”. I z lubością uczą się na pamięć słów tytułowego bohatera narodowej epopei, który w wileńskim ogrodzie botanicznym widział przecież:

Owe sławione drzewa rosnące na wschodzie

I na południu, w owej pięknej włoskiej ziemi;

Któreż równać się może z drzewami naszemi?

Czy aloes z długimi jak konduktor pałki?

Czy cytryna, karlica z złocistymi gałki.

Z liściem lakierowanym, krótka i pękata,

Jako kobieta mała, brzydka czy bogata?

Niestety, nie cały nasz naród złożony jest z Jarosławów Marków Rymkiewiczów. Polacy, jak i przedstawiciele innych nacji, gdyby mieli po temu możliwości, gremialnie wyjechaliby nad Arno i Ombrone, gdzie – jak sobie wyobrażają na podstawie przeczytanych książek – nie robi się nic innego tylko popija chianti". [b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586492-Pan-Bog-jest-Toskanczykiem.html" "target=_blank]Pan Bóg jest Toskańczykiem[/link][/b] - stwierdza w napisanym pół żartem pół serio eseju o modzie na italską Arkadię Krzysztof Masłoń.

"Kiedy wyszła pierwsza płyta z „Nie płacz, Ewka”, „Chcemy być sobą”, „Lokomotywą z ogłoszenia”, „Bla, bla, bla” i „Obracam w palcach złoty pieniądz”, nikt nie miał poczucia, że powstał jeden z najważniejszych polskich albumów. To samo zdziwienie towarzyszyło przyjęciu „Autobiografii” i legendzie, jaką obrosła. – Zaszyfrowane w niej wątki biograficzne nadal noszę w pamięci, ale nigdy nie myślałem, że tekst będzie tak szczegółowo analizowany. Czasem nie mogę pojąć, co w nim fascynuje tak wiele pokoleń słuchaczy" - opowiada Bogdan Olewicz, tekściarz Perfectu w artykule [b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586507-Dlaczego--Ewka-plakala.html" "target=_blank]Dlaczego Ewka płakała[/link][/b] pióra Jacka Cieślaka.

"– Hołdys podrzucał mi muzykę na kasetach. Rybka „Autobiografii” nagrana na gitarze akustycznej nie była fascynującym utworem. Wolne tempo, długa balladowa fraza. Napociłem się, zanim znalazłem pomysł. Przygody z cenzurą nauczyły mnie, że trzeba znaleźć chytry sposób na opisanie rzeczywistości. Opowiedziałem historię człowieka dochodzącego do zwrotnego punktu w życiu. Poprzez jego biografię naszkicowałem 30 lat subiektywnej historii kraju.

– Byłem niezbyt ortodoksyjnym hipolem. Nosiłem koszulę w kwiaty, długie włosy, peleryny i okulary lenonki z kolorowymi szkłami. Mieszkałem chwilę w komunie na Białostocczyźnie, bo nie miałem na bilet do San Francisco. Moje pokolenie odczuwało potrzebę zmiany świata, bo stał się zbyt materialistyczny i dążący do nuklearnej zagłady. Dzieci kwiaty pozornie przegrały w Altamont, gdy strzelano na koncercie Stonesów. Walkę o ideały zamieniły na walkę o rynki zbytu dla swoich produktów.

Zdaniem Olewicza „telewizor, meble, mały fiat” to dziś wspomnienie konsumpcyjnego wzorca PRL-owskiej przeszłości. Teraz gra idzie o pozycję na liście Forbesa.

– Dziś zdjęcia z błotnej kąpieli w Woodstock dumnie zdobią gabinety korporacyjnych prezesów w Nowym Jorku czy Londynie.

„Hej prorocy z moich gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz/Już was w swoje szpony dopadł szmal/Zdrada płynie z ust”. – A jednak w odróżnieniu od generacji, która teraz doszła do głosu, potrafiliśmy czekać. Zaciskaliśmy pasa, żeby najpierw coś przeżyć, czegoś dokonać – a dopiero potem mieć".

[ramka][srodtytul]Ponadto w Plusie Minusie:[/srodtytul]

[ul][li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586499.html" "target=_blank]Ubu Łubudubu[/link][/b] - szopka noworoczna Krzysztofa Feusette'a, w której wystąpili Don Alt, Prezosław Kaczor, Dżoana Luzik-Medialska, Hrabia Broniu, Palikmiot i kilka innych postaci imieniem i zachowaniem łudząco podobnych do poważnych a jednak czasem śmiesznych postaci z naszego firmamentu politycznego[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586482-Najwazniejsza--jest-sprawa.html" "target=_blank]Najważniejsza jest sprawa[/link][/b] - reportaż Igora Janke o „Naszym Dzienniku”[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586495.html" "target=_blank]Fajerwerki przeciw złym mocom[/link][/b] - Rozmowa Mazurka z etnograf Katarzyną Waszczyńską[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586494.html" "target=_blank]Kino wraca do życia[/link][/b] - Barbara Hollender o kończącej się dekadzie w polskim filmie[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586497.html" "target=_blank]Niemiecki sen o Italii[/link][/b] - szkic historyczno-polityczny Piotra Semki o ambicjach dynastii Staufów, którzy chcąc podbić Południe na sto lat dali święty spokój ziemiom polskim[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/586329,586502.html" "target=_blank]Czy poezja ocala?[/link][/b] - Poeta Jan Polkowski zastanawia się, dlaczego i pod jakimi warunkami wiersze niezbędne są ludziom do życia[/li] [/ul]

[/ramka]

"Wszyscy byli milcząco przeciw. A Jarosław z całym hiobowym ciężarem, jaki dźwigał, nie był w takim stanie narzucić kierunku kampanii. Powiedział, że robimy tak, jak mówi Kurski. Po czym na etapie wykonawczym następowała blokada" - opowiada o kampanii prezydenckiej Jacek Kurski.

"Mówiłem na posiedzeniach sztabu od początku, że popełniamy błąd: „Kochani, to jest piękna kampania wizerunkowa, ale tak nie wygramy, możemy tylko pięknie przegrać ze świetnym wynikiem”. Smoleńsk stworzył okazję na przełamanie tego, co nas zabijało od 3 lat – postpolityki, w której królował ogłupiający ludzi PR. Po raz pierwszy od lat ludzie przestali wierzyć w propagandę. Policzyliśmy się, było nas wielu. Polska okazała się inna, niż media pokazywały. A my zamiast pójść za ciosem, zaczęliśmy się orientować na to, co powie mainstream, który nas chwilowo zaakceptował. Ale cena tej gry z mainstreamem była jasna: żadnych trudnych tematów, kontrowersji, spokój".

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą