Biografie na srebrnym ekranie

Jeśli autentycznemu bohaterowi reżyser przyda do towarzystwa zmyśloną postać, film może stanowić ciekawą i zręczną grę z dokumentalną prawdą

Publikacja: 22.01.2011 00:01

Choć bohaterka „Upojenia władzą” nosi inne nazwisko, wszyscy wiedzą, że Isabelle Huppert zagrała w n

Choć bohaterka „Upojenia władzą” nosi inne nazwisko, wszyscy wiedzą, że Isabelle Huppert zagrała w niej postać wzorowaną na prokurator Evie Joly

Foto: AFP

Red

W ostatnich latach sypnęły się filmy biograficzne. Widz polski może sobie tej tendencji jeszcze nie uświadamiać – powodem jest wstrzemięźliwość naszych dystrybutorów, opornych w sprowadzaniu filmów tego rodzaju, nawet najlepszych, bo traktowanych jako „niechodliwe”.

Jest wielka różnica w podejściu do filmowych biografii między polskimi dystrybutorami a producentami i reżyserami. Ci ostatni, jak ich zagraniczni koledzy, chętnie biorą się za biografie i łatwo znajdują środki na produkcję. Niedawnymi dowodami są „Popiełuszko” Rafała Wieczyńskiego i „Generał Nil” Ryszarda Bugajskiego. Oba filmy należą do dzieł o najwyższej frekwencji. Również wprowadzony na nasze ekrany „Obywatel Milk” Gusa van Santa świadczy, że biografie zagranicznej produkcji mogą odnosić sukcesy kasowe.

[srodtytul]Artyści i władcy[/srodtytul]

Czemu reżyserzy i scenarzyści tak ostatnio lubią parać się biografiami? Przyjrzenie się filmom pozwoli nam wykryć prawidłowości. Widzę pięć grup, na jakie można podzielić te dzieła. Pierwsza i najliczniejsza to grupa biografii historycznych, czyli rozgrywających się od starożytności do końca drugiej wojny światowej. Bohaterem jest zazwyczaj albo władca, albo artysta. „Trzystu” Zacka Snydera, wbrew tytułowi jest eposem o królu Sparty Leonidasie, ekscentrycznie i nowatorsko zrealizowanym. Inna władczyni to „Elizabeth” Shekhara Kapura. Królową angielską reżyser po dziesięciu latach sportretował ponownie, tym razem w „Elizabeth, złotym wieku”, akcent kładąc na jej polityczną i militarną rozprawę z hiszpańską niezwyciężoną armadą w XVI wieku. Głównym powodem poświęcenia filmu „Księżna” Saula Dibba młodziutkiej Georgianie Cavendish zainteresowanej, jak twierdzą historycy, wyłącznie miłosnymi intrygami było pokrewieństwo z tragicznie zmarłą, superpopularną księżną Dianą.

Grono władczyń powiększyła w filmie „Bathory” Słowaka Juraja Jakubisko hrabina Batorówna, zdefiniowana przez Księgę Rekordów Guinnessa jako „największa morderczyni w dziejach”, gdyż jakoby kazała zabijać dziesiątkami dziewczęta, by kąpać się w ich krwi (co reżyser pragnie odkłamać). Batorówna związana była z wielkim twórcą, którego sportretował Angelo Longoni w filmie „Caravaggio”, a świat malarza rewelacyjnie, w jego stylu, sfotografował wielki Vittorio Storaro.

Do tematu „artyści” dopisać trzeba wielkiego dramaturga z filmu Laurenta Tirarda „Zakochany Molier”. Scenarzysta wykorzystał fakt, że nieznanych jest nam 20 lat życia życiorysu pisarza, można więc na ten temat dość swobodnie pofantazjować. „Upadek” Olivera Hirschbiegla, skupiwszy się na Hitlerze schorowanym i myślącym o samobójstwie, wykrzesał dla bohatera coś w rodzaju współczucia, „Generał Nil” Bugajskiego, starając się budzić zainteresowanie przeszłością, zapobiega zaś gubieniu wartości i znaczeń wciąż aktualnych, przez obojętniejące pokolenia, traktujące powstanie warszawskie jako równie dalekie jak powstanie listopadowe.

[srodtytul]Bezinteresowne upiększanie[/srodtytul]

Jakich bohaterów wybierają sobie twórcy filmów drugiej grupy, osadzonych w czasach nam znacznie bliższych? Wybór ogranicza się znów na ogół do polityków i artystów. Ci pierwsi umieją głośno protestować, gdy przedstawia się ich życie, wymagają więc ścisłego trzymania się faktów (korzystnych dla siebie), ci drudzy godzą się na większą swobodę w tworzeniu opowieści bazującej na ich życiorysach.

Kto bierze się za biografię, ten ma tendencję do – świadomego lub nie – upiększania bohatera. I to bynajmniej nie tylko wtedy, gdy żyjącemu jeszcze bohaterowi warto się przypodobać dla osiągnięcia jakiejś korzyści. Che Guevara nie żył już ani kiedy Walter Salles odmalował jego młodość w „Dziennikach motocyklowych”, ani kiedy w cztery lata później powrócił do niego w „Che” Steven Soderbergh, pokazując bohatera na tle rewolucji kubańskiej i później, gdy Che organizował walki partyzanckie w Boliwii. Trudno podejrzewać Uli Edela, by w „Kompleksie Baader-Meinhof” stawiał sobie za cel wybielenie zbrodni niemieckiego terroryzmu, jednak tytułowych bohaterów traktuje jeśli nie z sympatią, to w każdym razie z litością.

„Sztuka wyboru” Węgra Istvána Szabó mówi o największym dyrygencie niemieckim, Wilhelmie Furtwänglerze, który po dojściu Hitlera do władzy nie emigrował – amerykański komitet denazyfikacyjny rozważa jego moralne racje: jak daleko można pójść drogą kompromisu? „Czołem, Bafana”, ważny film o apartheidzie, nakręcił Szwed Bille August – poświęcił go Nelsonowi Mandeli, murzyńskiemu przywódcy skazanemu na dożywocie, a także ewolucji poglądów jego więziennego strażnika, początkowo zdeklarowanego rasisty.

Takie szczególne zainteresowanie biografiami ze strony filmowców zagranicznych zdaje się wskazywać, że pewne zjawiska miejscowym twórcom spowszedniały, a znacznie plastyczniej rysują się z zewnątrz.

„Obywatel Milk” jednego z największych filmowców amerykańskich, Gusa Van Santa, to biografia polityka, który ryzykując karierę, wystąpił w obronie mniejszości seksualnych i poniósł z tego powodu śmierć. Film jest nie tylko doniosły społecznie, ale stanowi znaczące osiągnięcie artystyczne, a zwłaszcza aktorskie (Sean Penn). Jeszcze bardziej ascetyczny jest, niemal paradokumentalny, „Boski” Paola Sorrrentino. Bohater to Giulio Andreotti, mąż stanu, który niemal pół wieku trzymał w garści Włochy. Zaliczyć „Boskiego” do dokumentu nie pozwala fakt, że tytułowa postać zagrana została przez aktora.

Jeszcze jeden polityk włoski doczekał się konterfektu, i to odbitego w krzywym zwierciadle. Wybitny twórca Nanni Moretti nazwał go w tytule „Kajmanem”. Nie ukrywał jednak, że chodzi o premiera Berlusconiego, a znacznie mniej o drugiego bohatera, fikcyjną postacią producenta filmowego, który dla ratowania swych interesów próbuje nakręcić film o Berlusconim.

[srodtytul]Historie z kluczem[/srodtytul]

W ten sposób przechodzimy do trzeciej grupy. Mamy tu znowu polityków rzeczywiście istniejących, których tożsamości wszyscy się domyślają, ale których filmowcy pokazują pod pseudonimami. Klasyczną już pozycją jest „Spacerowicz z Champs de Mars” Roberta Gu?idiguiana. Opowiada on o ostatnich miesiącach urzędowania schorowanego prezydenta Francois Mitterranda, prowadzącego z młodym publicystą dyskusję o rządzeniu, filozofii i moralności. W „Spacerowiczu” mówi się wyłącznie „prezydent”. Ale jeśli rzecz się dzieje we Francji i współcześnie, prezydent jest modnie ubrany, a Michel Bouquet wyraźnie przypomina Mitterranda – to wiadomo, o kim jest film.

[wyimek]

Głównym powodem nakręcenia filmu „Księżna” o Georgianie Cavendish było jej pokrewieństwo z księżną Dianą[/wyimek]

Głośna we Francji afera koncernu Elf-Aquitane skłoniła samego Claude’a Chabrola do zajęcia się nią. W „Upojeniu władzą” zainteresowały go nie tyle machinacje baronów przemysłu, ile kariera młodej sędziny śledczej zagranej przez Isabelle Huppert, bohaterki mediów, zbałamuconej popularnością i władzą. Ci, którzy śledzili aferę, dobrze wiedzą, że w postaci Jeanne Charmant Chabrol portretuje byłą prokurator Evę Joly, obecnie eurodeputowaną, która nie kryje swoich ambicji prezydenckich. Z kolei Tom DeCillo („W pogoni za sławą”) wymyśla sobie chłopca z nizin, który marzy o karierze aktorskiej. Ale ta postać potrzebna jest reżyserowi jako pomoc w przedstawieniu postaci słynnego paparazzi. Okazując pomoc chłopcu, demonstruje triki zawodowe, nie zawsze godziwe, by wreszcie wykonać genialne zdjęcie, które rzuci mu świat do nóg. Reżyser sam napisał scenariusz, środowisko dobrze wiedziało, na kim wzorował głównego bohatera (w filmie nazywa się on Les Galantine). Otóż Steve Buscemi wcielił się w postać przypominającą fotoreportera Rona Galellę.

Czwartą grupę biografii tworzą te, które wpisane są w środowiska twórcze. Inteligentną i śmieszną komedią hollywoodzką okazało się „Co jest grane” Barry Levinsona o rzadko pokazywanej na ekranie karierze producenta filmowego. W filmie nazywa się on Art Linson. Ale postać grana przez De Niro to naprawdę Art Linson, scenarzysta tego filmu – jego nazwisko widnieje w czołówce. Materiał czerpał z własnych doświadczeń.

Wyjątkowo barwne życie słynnej Edith Piaf pokazał Olivier Dahan w filmie „Niczego nie żałuję” zaczerpniętym z jej piosenki. Nie mniejszą sławę zyskał, choć nie w naszym kręgu kulturowym, Chińczyk Mei Lanfang, śpiewak opery pekińskiej, którego nowojorskimi występami entuzjazmowali się Chaplin i Einstein. Pod tytułem „Zawsze porywająca” biografię Mei Lanfanga zrealizował najgłośniejszy reżyser chiński – Chen Kaige. Dysponował olbrzymim budżetem dla gloryfikowania śpiewaka. Po wkroczeniu do Pekinu najeźdźców japońskich Mei Lanfang najpierw solidarnie ze społeczeństwem pogardził kolaboracją, potem jednak dał się pozyskać i pracował dla Japończyków. Czy Chen Kaige, nie komentując tej epoki życia bohatera, chciał dowieść, że Mei postąpił słusznie?

Zbliżony tematem jest film „Dzika krew” Mario T. Giordany. Rzecz dzieje się tuż po zakończeniu wojny, kiedy lewicowej włoskiej partyzantce wpada w ręce para drugorzędnych aktorów „kina białych telefonów” z epoki faszyzmu – Luisa Ferida i Osvaldo Valenti. Narkomani, handlarze umizgający się do władz (Luisa tańczyła nago przed faszystowskimi dostojnikami) nie byli jednak okazami szczególnie wielkich drani. Partyzanci wywieźli ich ciężarówką na odludną ulicę, wypuścili ich i zamordowali strzałami w plecy. Co o tym sądzi Giordana i po co zrobił film – nie wiemy.

Scenariusze o twórcach muzyki lekkiej chętnie pisze się w Ameryce. Ostatnio George Tillmann jr w „Notorious” do spisu już sportretowanych dodał Biggie Smallsa, przez parę sezonów mistrza sceny hiphopowej, zamordowanego skrytobójczo. Kto z konkurentów miał w tym interes – tego reżyser nie wyjaśnia.

[srodtytul]Domieszka fikcji[/srodtytul]

Piątą grupę biografii stanowią portrety osób rzeczywistych, które nie były znane ze swej publicznej działalności. W ich życiu zdarzyło się jednak coś, o czym warto opowiedzieć. Najwybitniejszym w tej grupie wydaje się „Motyl i skafander” Juliana Schnabla, przejmująca opowieść o Jeanie D. Baubym, redaktorze paryskiego tygodnika „Elle”, kompletnie sparaliżowanym. Jego zdolności komunikowania się z otoczeniem ograniczone zostały do tylko mrugania prawą powieką. W ten sposób podyktował książkę o swych przeżyciach. Inne nieszczęście zdarzyło się Christinie Collins, telefonistce z Los Angeles, którą uwiecznił Clint Eastwood w „Oszukanej”. Jej dziesięcioletni synek tajemniczo zniknął. Policja przywozi jej jakiegoś niepodobnego do jej dziecka chłopca, twierdząc, że lepiej wie, kto jest jej synem. Zrozpaczona matka protestuje tak głośno, że odejść musi cała góra nieudolnej policji.

Marta Hillers dopiero po kilkudziesięciu latach ujawniła, że jest autorką wydanego zaraz po wojnie pamiętnika o losach Niemek po wkroczeniu do Berlina Armii Czerwonej. Widząc panującą wokół przemoc, autorka zdecydowała oddać się pod opiekę eleganckiego majora. Taką ją naszkicował Max Farberböck w „Kobiecie w Berlinie”. Tom Schreiber w „Doktorze Niemcu” oparł się na przeżyciach niewymienionego z nazwiska przyjaciela, który pojechał do Kolumbii. Perypetie bohatera pokazują fiasko usiłowań Europejczyka, pragnącego przyjść z pomocą społeczeństwu żyjącemu w niedostatku. Ta pomoc w ostatecznym rachunku sprowadza się do współdziałania z przestępcami.

Twórca biorący się za biografię może wybierać od tragedii („Generał Nil”) poprzez epikę („Dzienniki motocyklowe”), satyrę („Kajman”) do komedii („Co jest grane”). Nie musi rezygnować z biografii jako narzędzia oskarżenia, choć pamiętać powinien o ciągotach do rozgrzeszania bohatera.

Pseudonimowanie bohaterów pozwala swobodniej dobierać materiał. Dodawanie w narracji scen niepotwierdzonych źródłowo jest łatwiejsze, gdy chodzi o bohaterów z odległych epok. Z życia króla Leonidasa znamy kilkanaście faktów, resztę trzeba wiarygodnie uzupełnić. Również Szekspir i Molier mają białe plamy w życiorysach. Życie dzisiejszych celebrytów, bacznie obserwowane przez media, białych plam nie ma. Jest jednak inny sposób uzyskania przez reżysera i scenarzystę większej swobody: autentycznemu bohaterowi przydaje się do towarzystwa zmyśloną postać, poprzez którą można przekazać pewne prawdy.

Wobec sceptycznych proroctw, że kino najlepsze dzieła ma już za sobą i że wszystko już było – biografia jest zręcznym powrotem ku dokumentalnej prawdzie. Bohaterowie filmów biograficznych istnieli rzeczywiście, więc jakieś minimum prawdy jest zagwarantowane. A rozwój języka filmowego pozwala tworzyć filmowe portrety ludzi, o których – jak mówiono do niedawna – filmów zrobić się nie da.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy