Sędziowie polują na Berlusconiego

Za sprawą otaczającego się dzierlatkami 74-letniego Berlusconiego polityczna przyszłość Włoch zależy teraz od tego, co zezna młodziutka imigrantka z Maroka, specjalistka od tańców na rurze

Publikacja: 22.01.2011 00:01

Sędziowie polują na Berlusconiego

Foto: ROL

Seks, kłamstwa i wideokasety – od tygodnia Italia nie zajmuje się niczym innym. Żenujący styl życia premiera Berlusconiego w pikantnych szczegółach opisują światowe media. Włoska prokuratura, wyręczając paparazzich, stara się udowodnić, że premier korzystał z usług nieletniej prostytutki, co może go pozbawić nie tylko władzy, ale i wolności. Polityczne losy Włoch są znów w rękach wymiaru sprawiedliwości, który zgodnie z teorią spiskową realizuje polityczne zamówienie opozycji, o ile nie jest potężną, niezależną siłą polityczną samą w sobie.

Włoskie media od tygodnia są jednym wielkim tabloidem. Wyczytać w nim można o bezeceństwach dziejących się podczas bankietów wydawanych przez premiera w jego rezydencjach pod Mediolanem, w Rzymie i na Sardynii. Ujmując rzecz krótko, jeśli wierzyć tym rewelacjom, Berlusconi co najmniej raz na miesiąc sprasza do swoich willi poprzez zaufanych przyjaciół młode, efektowne kobiety. To zazwyczaj gotowe dosłownie na wszystko dziewczyny aspirujące do kariery w show-biznesie, TV i filmie. Zdarzają się też luksusowe prostytutki.

Te wszystkie panie biorą udział w zakrapianych biesiadach, podczas których premier opowiada żarty, śpiewa szmirowate piosenki, a potem następuje tajemniczy erotyczny rytuał bunga-bunga. Panie się przebierają w skąpe stroje, tańczą, epatując nagim biustem. Berlusconi siedzi na tronie, a półnagie kobiety, czasem przebrane za pokojówki, policjantki lub zakonnice, siadają mu na kolanach. Premier panie pieści i całuje. Słowem scenariusz z filmu softporno lat 70.

W zamian za udział w takim seansie otrzymują przy wyjściu w prezencie biżuterię i pamiątki, a wybranka zostaje na noc. Wiele z tych pań jest potem sowicie wynagradzanych przez szafarza prywatnego majątku premiera. Niektóre otrzymują do dyspozycji apartamenty w pobudowanym przez Berlusconiego osiedlu Milano 2.

Te i inne pikantne szczegóły bankietów u premiera wyzierają z dokumentów złożonych przez mediolańską prokuraturę w sądzie i parlamencie, która oskarża Berlusconiego o karane we Włoszech więzieniem od sześciu miesięcy do trzech lat korzystanie z prostytucji nieletnich. Konkretnie chodzi o Ruby. W maju ubiegłego roku 17-letnia wówczas Marokanka Ruby została zatrzymana przez mediolańską policję, bo współlokatorka oskarżyła ją o kradzież 3 tys. euro. Na posterunek policji w środku nocy zadzwonił premier Berlusconi, wówczas z wizytą w Paryżu, prosząc, by dziewczynę oddać pod opiekę wysłanej w tej sprawie na miejsce jednej z mediolańskich radnych. Kłamał, że to krewna egipskiego prezydenta Hosni Mubaraka. Ruby wyjawiła podczas przesłuchania, że poznała premiera w jego rezydencji w Arcore podczas kolacji. Zapewniła, że nie miała nigdy bliższych stosunków z Berlusconim, który co prawda podarował jej 7 tys. euro, ale tylko po to, by wybawić ją z kłopotów finansowych. Jak zeznała, Berlusconi nie wiedział, że jest nieletnia, bo skłamała, że ma 24 lata. Gdy się dowiedział prawdy, wyrzucił ją z domu.

[srodtytul]Bunga-bunga z drugiej ręki[/srodtytul]

Ten skandal wybuchł w październiku, ale sprawa przyschła. Tymczasem, jak się okazało tydzień temu, mediolańska prokuratura, choć nikt nie wniósł oskarżenia, postanowiła udowodnić, że Berlusconi korzystał z usług nieletniej prostytutki. W tym celu od maja podsłuchiwano rozmowy telefoniczne wszystkich gości, którzy pojawili się w prywatnych rezydencjach premiera. W domach uczestniczek bankietów przeprowadzono szczegółowe rewizje konfiskując telefony komórkowe, twarde dyski komputerów i prywatne zapiski. Śledczy zajrzeli nawet do bankowych skrytek, nie mówiąc o kontach. W grudniu ponad 100 takich osób zostało przesłuchanych.

Jest jasne, że prokuratura szukała twardego dowodu na intymne związki Berlusconiego z Ruby w postaci zdjęcia, filmiku, e-mailowej i esemesowej korespondencji. Najwyraźniej takiego dowodu zabrakło. Prokuratura na niemal 400 stronach zebrała więc materiał poszlakowy, który ma pośrednio o tym świadczyć. Chodzi najczęściej o podsłuchane rozmowy telefoniczne, często opowieści z drugiej i trzeciej ręki. Najbardziej soczysta opowieść o rytuale bunga-bunga pochodzi z rozmowy telefonicznej dwóch panów, którzy nie brali w nim udziału, ale o nim słyszeli.

Ale przy okazji dzięki lokalizacji telefonu komórkowego okazało się, że Ruby była aż osiem razy z wizytą u premiera. Dziewczyna w podsłuchanych rozmowach telefonicznych podaje co najmniej osiem wersji zdarzeń. Mówi nawet, że zażądała od Berlusconiego przez swego adwokata 5 mln euro odszkodowania za szkody, jakie poniósł jej wizerunek w związku z upublicznieniem sprawy. Adwokat nic o tym nie wie i tłumaczy, że nigdy w życiu nie maczałby palców w szantażowaniu, zwłaszcza premiera, bo za kratki mu niespieszno. Podsłuchano też porady, jakiej zaufana Berlusconiego udziela koleżance wybierającej się na bankiet do rezydencji premiera w Arcore: „Musisz się przygotować na wszystko. Inaczej taksówka i do domu”. Z drugiej strony nieformalny akt oskarżenia prokuratury przypomina nieco rozmowy podsłuchane w maglu. Bezpośredniego dowodu na to, że Berlusconi z którąkolwiek z wesołych pań wszedł w bliski kontakt, nie mówiąc o Ruby, nie ma. Zdaniem ekspertów skazać premiera na podstawie tak marnych poszlak nie sposób.

I tu nawet pośród niechętnych Berlusconiemu włoskich komentatorów zaczynają się pojawiać wątpliwości. Twierdzą, że w krajach anglosaskich pierwszy z brzegu sędzia po zapoznaniu się ze zgromadzonym materiałem wyrzuciłby prokuratora za drzwi, a może nawet postawił przed trybunałem za łamanie prawa. Massimo Franco, komentator polityczny „Corriere della Sera”, zwraca uwagę, że mediolańska prokuratura, by móc postawić premierowi kryminalne zarzuty, jak się okazuje bardzo wątpliwej jakości, w dochodzeniu, które na dobrą sprawę nigdy nie powinno się rozpocząć, wprawiła w ruch ogromną i kosztowną machinę śledczą.

W inkwizytorskich zapędach nadzorująca śledztwo prokurator Ilda Boccasini złamała prawo do prywatności setki osób, podsłuchując, śledząc i przesłuchując je, choć ich „wina” polegała wyłącznie na tym, że były prywatnymi gośćmi w prywatnej rezydencji premiera. Co więcej, w dokumentach podano łatwe do rozszyfrowania inicjały kobiet, sugerując, że są prostytutkami. Gazety publikują ich zdjęcia. Niektórzy prawnicy wskazują, że jakkolwiek moralnie naganny może być styl życia Berlusconiego, to, co robi w swoim domu za zasłoniętymi firankami, jest jego sprawą, łącznie z rzekomym korzystaniem z usług pełnoletnich prostytutek, co we Włoszech przestępstwem nie jest. Wobec tego wszystko, co nie ma nic wspólnego z Ruby, w ogóle nie powinno się w aktach znaleźć. Prawicowi komentatorzy piszą o łamaniu konstytucji i prawa. Praktycznie rzecz biorąc, pisze Maurizio Belpietro w „Libero”, prokuratura zamiast zajmować się ściganiem przestępstw, przejęła rolę paparazzich.

[srodtytul]Misja Di Pietro[/srodtytul]

Stąd już bardzo blisko do teorii spiskowych, że nie chodziło wcale o dochodzenie, a o skompromitowanie Berlusconiego i postawienie go pod pręgierzem opinii publicznej. Koronnym dowodem ma być to, że tajne akta natychmiast przeciekły do mediów, które w efekcie linczują i ośmieszają premiera już od tygodnia, pełniąc przy okazji rolę nieformalnego oskarżyciela posiłkowego.

Sam Berlusconi, co wskazuje na powagę sytuacji, sięgnął po swoją ostateczną i dotychczas zawsze skuteczną broń: wystąpił w telewizji. Zapewniał o swojej niewinności, a nawet sprytnie poinformował, że od pewnego czasu po rozstaniu z małżonką jest w trwałym związku uczuciowym z kobietą, która towarzyszyła mu w wiekszości inkryminowanych bankietów, więc choćby z tego powodu nie mógł się oddawać seksualnym igraszkom z żadnym domniemanym haremem. Na dwa dni zbite z pantałyku media przestały drążyć skandal, a zachodziły w głowę, co to za kobieta. Na koniec wystąpienia Berlusconi zarzucił prokuraturze, powołując się na zaszłości jeszcze z lat 90., że motywowana jest politycznie i działa na zlecenie jego politycznych wrogów.

Te zarzuty, które zawsze padają z ust oskarżonych o cokolwiek polityków w każdym kraju, w przypadku Berlusconiego wcale nie są pozbawione wszelkich podstaw. Włoski wymiar sprawiedliwości jest potężną siłą nieodpowiadającą przed nikim, zdolną do przesądzania o losach włoskiej polityki. Wszystko zaczęło się w 1992 r. od akcji „Czyste ręce”, gdy się okazało, że polityczne partie żyją z łapówek. W zamian bogate firmy finansujące politykę otrzymywały lukratywne kontrakty i zlecenia państwowe. Skandal zmusił premiera Craxiego do ucieczki z kraju. W więzieniu znalazły się włoskie polityczne i biznesowe elity. Runął cały system polityczny i praktycznie los kraju znalazł się w rękach sędziów, którzy na bazie powszechnego społecznego oburzenia uzyskali bezprecedensowe przywileje i narzędzia śledcze. Dziś większość poważnych włoskich analitytów i historyków się zgadza, że w praktyce był to nieudany zamach stanu, który miał wynieść do władzy komunistów, najmniej uwikłanych w system powszechnego łapownictwa. Nie wyniósł, bo jak diabeł z pudełka wyskoczył Berlusconi i niespodziewanie wygrał wybory w 1994 r.

I wówczas natychmiast zainteresowała się nim prokuratura. Gdy w lecie 1994 r. przewodniczył w Neapolu szczytowi G8 w sprawie zorganizowanej przestępczości, prokuratura, uprzedzając przedtem media, wręczyła mu publicznie zawiadomienie, że właśnie rozpoczęto przeciw niemu śledztwo z oskarżenia o związki z mafią. Brat Paolo wylądował za kratkami. Oskarżenia okazały się wyssane z palca. Naturalnie nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Za to prowadzący dochodzenia akcji „Czyste ręce” prokurator Antonio Di Pietro, dziś szef najbardziej antyberluskońskiej opozycyjnej partii Włochy Wartości, powiedział w telewizji: „Między mną a Berlusconim toczy się wojna na śmierć i życie. Tylko jeden z nas wyjdzie z niej żywy. Ja go zniszczę”.

Przeżyli obaj, za to od tego czasu do dziś w ramach 28 procesów przeciw Berlusconiemu odbyło się 2,5 tys. rozpraw, jego firmy przeszukiwano 530 razy. Wszystko kosztowało go dotychczas 300 mln euro wydanych na adwokatów. Państwo włoskie poniosło z tego powodu jeszcze większe koszty. Rezultat wysiłków prokuratury jest więcej niż marny. Żadnego wyroku skazującego. W dziesięciu procesach Berlusconi został uniewinniony, w 13 prokuratura nie potrafiła udowodnić mu winy i sprawy się przedawniły. Pięć innych jest w toku. Stąd większość Włochów o wiele łaskawszym okiem patrzy na przygody premiera z wymiarem sprawiedliwości niż opozycyjne i zagraniczne media. To, że będąc premierem, przeforsował ustawy zapewniające mu bezkarność, uważają za uprawnioną samoobronę przed prześladującymi go z powodów politycznych sędziami.

[srodtytul]Zapomnijcie o trójpodziale[/srodtytul]

A włoscy sędziowie mają spore ambicje polityczne. Co nie do pomyślenia w innych demokratycznych krajach, w Izbie Sędziowskiej, do której należą sędziowie i prokuratorzy, oficjalnie działają polityczne frakcje, które uzgadniają przy zielonym stoliku kwestie awansów i obsady stanowisk. Wpływowa frakcja lewicowa, tzw. Magistratura Democratica, wydaje swoje pismo, w którym krytykuje Berlusconiego i solidaryzuje się z narodem palestyńskim. Wysyła swoich delegatów na spotkania anty- i alterglobalistów. Co więcej, wielu sędziów zawiesza togi na kołku, by zostać burmistrzami, parlamentarzystami i działaczami partyjnymi. Gdy przy urnach się nie powiedzie, sędziowie, a właściwie działacze polityczni, spokojnie wracają ferować wyroki albo prowadzić śledztwa, nierzadko w sprawach swoich politycznych przeciwników.

Stąd szykujący się proces Berlusconiego o korzystanie z usług nieletniej prostytutki wpisuje się w o wiele szerszy kontekst walki politycznej, w której wymiar sprawiedliwości bywa stroną, jeśli niejednym z ważniejszych graczy, co według ekspertów niebezpiecznie zakłóca równowagę i podział władz. Berlusconi i jego pretorianie podnoszą, że mianowani sędziowie zamiast aplikować prawo, chcą obalić wybranego przez naród premiera, sabotując proces demokratyczny.

W tej chwili nie sposób przewidzieć, czy premier rzeczywiście stanie przed sądem, a tym bardziej czy zostanie skazany. Niemniej jednak za sprawą otaczającego się na kuriozalnych imprezach dzierlatkami 74-letniego Berlusconiego polityczna przyszłość Włoch zależy teraz od tego, co zezna 18-letnia imigrantka z Maroka, specjalistka od tańców na rurze. Jej ostatnia wersja ze środy, podana w telewizyjnym wywiadzie, jest taka, że Berlusconi nie tknął jej palcem, choć doświadczenie uczy, że niebawem powie co innego. Italia jest dziś naprawdę państwem z operetki.

Co powoli staje się przedmiotem rozważań zdezorientowanych politologów i socjologów, mimo ogromnego skandalu słupki sondażowe ani drgnęły. Berlusconiego nadal popiera

50 proc., a gdyby teraz zrobić wybory, powinien je bez trudu wygrać. Analitycy tłumaczą, że obecnie, wobec słabości skłóconej opozycji Włochy skazane są na swego występnego premiera.

Seks, kłamstwa i wideokasety – od tygodnia Italia nie zajmuje się niczym innym. Żenujący styl życia premiera Berlusconiego w pikantnych szczegółach opisują światowe media. Włoska prokuratura, wyręczając paparazzich, stara się udowodnić, że premier korzystał z usług nieletniej prostytutki, co może go pozbawić nie tylko władzy, ale i wolności. Polityczne losy Włoch są znów w rękach wymiaru sprawiedliwości, który zgodnie z teorią spiskową realizuje polityczne zamówienie opozycji, o ile nie jest potężną, niezależną siłą polityczną samą w sobie.

Włoskie media od tygodnia są jednym wielkim tabloidem. Wyczytać w nim można o bezeceństwach dziejących się podczas bankietów wydawanych przez premiera w jego rezydencjach pod Mediolanem, w Rzymie i na Sardynii. Ujmując rzecz krótko, jeśli wierzyć tym rewelacjom, Berlusconi co najmniej raz na miesiąc sprasza do swoich willi poprzez zaufanych przyjaciół młode, efektowne kobiety. To zazwyczaj gotowe dosłownie na wszystko dziewczyny aspirujące do kariery w show-biznesie, TV i filmie. Zdarzają się też luksusowe prostytutki.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał