Lech Kowalski: – Jeśli chodzi o przyjaciół generała, to ja takich nie znam. To są ciągle jego podwładni. On ustala, co mają mówić i kiedy. Gdy odbierają telefon od Jaruzelskiego, stają na baczność. I powtarzają: – Tak jest, Wojtku. Tak jest!
Krąg najbliższych znajomych Jaruzelskiego stanowią wojskowi i dawni prominenci z czasów PRL. Z prof. Władysławem Baką, jak sam wyznawał, generał lubi dyskutować o polityce. – Rozmawiamy przeważnie u niego w biurze. O polityce, o gospodarce. Ale ostatnio dawno się nie widzieliśmy – zaznacza profesor.
W przyjaznej atmosferze i generał potrafi się rozluźnić. Snuje plany ofensywy wychowawczej, która obejmie młode pokolenie. Podczas konferencji w Wojskowym Biurze Badań Historycznych wychodzi na mównicę i widzi samych dawnych znajomych. Kiedyś podwładnych, dziś profesorów. Pozdrawia ich z nazwisk, rozkręca się i wymienia potencjalne możliwości, które tkwią w ich uczelniach. Wskazuje, że w drodze inspirowania seminariów, dyskusji, tematów prac magisterskich i doktorskich można poszerzać front współpracy.
Od lat świętuje w lipcu, w kameralnym gronie, swoje urodziny. Znanemu z ascetycznego trybu życia generałowi przyjaciele organizują fetę. Na przyjęciach są kwiaty, przemówienia i wiersze. „Drogi Panie Generale/ Niech Pan z nami będzie stale/ I to bez żadnego „ale”/ A tych Pańskich przeciwników/ Niech pochłoną morskie fale/ i niech zginą w swoim szale/ Niech ich gnębią gorzkie żale/ Że Pan zawsze będzie w chwale”.
– Był zawsze i jest człowiekiem nadzwyczaj skromnym, niewynoszącym się, umiejącym słuchać innych ludzi, otwartym na różne opinie i stanowiska. Jest ciepły i bezpośredni w kontaktach z ludźmi. Jest człowiekiem dialogu – mówi Kazimierz Morawski, u którego generał obchodził 80. urodziny. Ważnym elementem dopełniającym publiczny wizerunek generała jest jego córka Monika Jaruzelska. Jedna z pierwszych stylistek, specjalistka od kreowania wizerunku, trener autoprezentacji. Od wielu lat współpracuje z branżą kolorowych pism kobiecych. Tych, u których o stylizowane sesje i autoryzowane teksty zabiegają politycy z pierwszych stron gazet. Z jej przemyślanych wywiadów czytelnicy prawie zawsze dowiadują się czegoś nowego o życiu ojca. „Tata za Guciem (wnuk Wojciecha Jaruzelskiego – red.) szaleje, ale nie zrezygnowałby z obejrzenia »Faktów«, żeby się z wnukiem pobawić (śmiech). Gucio lubi, kiedy dziadek mu opowiada o wojnie. Jak oglądamy »Czterech pancernych«, to pyta, czy będzie tu dziadek”. „Posiadanie wnuka połączyło się, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, ze sprawami, które są dla ojca bardzo bolesne. Bieżąca polityka, to, co się wokół niego dzieje, na pewno nie pozwalają mu cieszyć się z bycia dziadkiem”.
Generałowi w zmianie wizerunku bardzo pomogła wyniesiona z rodzinnego domu kindersztuba. – To szalenie dobrze wychowany człowiek. Wyróżniający się grzecznością i elegancją – podkreśla Jerzy Wiatr. Lech Kowalski: – Jaruzelski jest ujmująco niebezpieczny. Śmiem twierdzić, iż dzięki właśnie tym cechom osobistym był jednym z najbardziej niebezpiecznych decydentów okresu PRL.
Potrafi pokazać, że stać go na wspaniałomyślność. Jak wtedy, gdy w 1994 r. Stanisław Helski, rolnik z Dolnego Śląska, działacz Solidarności Rolników Indywidualnych – którego gospodarstwo w stanie wojennym doprowadzono do ruiny – uderzył generała kamieniem w głowę, powodując znaczne obrażenia, m.in. złamanie kości czaszki, oczodołu i zatoki szczękowej, Jaruzelski jeszcze w szpitalu prosił prokuratora, żeby nie wszczynać śledztwa. W sądzie podczas rozprawy prosił o jak najmniejszy wymiar kary. – Niech żyje ze świadomością spełnionego czynu – argumentował.
Ogładę umiejętnie wykorzystuje w walce z politycznymi przeciwnikami. Z sytuacji, które mogłyby go upokorzyć – takich jak odbieranie przyznanych mu już odznaczeń – wychodzi zwycięsko. Pierwszy medal – Cztery Wieki Stołeczności Warszawy – odesłał, gdy odznaczył go Jacek Zdrojewski, ówczesny wiceprezydent stolicy z ramienia SLD, Paweł Piskorski zaś, prezydent miasta, publicznie stwierdził, że gdyby o tym wiedział, to Jaruzelski medalu by nie dostał. Sytuacja powtórzyła się w 2007 r., gdy Krzyż Zesłańców Sybiru przyznała mu kancelaria Lecha Kaczyńskiego. „Dowiedziałem się, że podpis na wręczonej mi legitymacji znalazł się tam bez Pańskiej wiedzy i woli. Wskazany został łańcuszek odpowiedzialnych. Zapowiedziano surowe konsekwencje. Ubolewam, że powstała sytuacja może sprawiać Panu Prezydentowi osobistą przykrość. Nie mogłem tego przewidzieć. Przyjąłem to odznaczenie z błędnym – jak się okazało – założeniem, iż są pewne okoliczności pozwalające wznieść się ponad historyczne animozje i podziały” – napisał w publicznym liście.
W końcu zaczęło dominować wrażenie, że Jaruzelski potrafił ładnie się zestarzeć. Coraz mniej widać w nim było peerelowskiego aparatczyka i oficera LWP, coraz więcej wychowanka szkoły księży marianów.
Nie bez znaczenia jest fakt, że nigdy nie okazywał wrogości wobec Kościoła. Dzięki temu mógł liczyć na wzajemność. Choć Jaruzelski deklarował się jako niewierzący, nie stronił od wspomnień z młodości. „Czy Pan generał pamięta swoją Pierwszą Komunię Świętą?”
– pytał dziennikarz. „Pierwsza Komunia to wiosna 1930 r. Wiejski kościół parafialny w Dąbrowie Wielkiej, obecnie województwo łomżyńskie. Wielkie przeżycie, otaczająca serdeczność. Białe ubranko, lakierki, kokardka, przylizana grzywka”. Przychodził na spotkania absolwentów szkoły księży marianów. Regularnie jeździł do Watykanu, spotykał się z papieżem. Po latach Jaś Gawroński w liście do „Corriere della Sera” napisze, że Jan Paweł II uważał Wojciecha Jaruzelskiego za patriotę.
[srodtytul]Dwie twarze[/srodtytul]
Lech Kowalski, biograf Jaruzelskiego: – Miałem kiedyś sposobność obserwować generała jednego dnia w dwóch różnych miejscach. Rano w sądzie odgrywał rolę sponiewieranego przez życie staruszka, twarz obolała, ruch nóg posuwisty, krok tzw. narciarza, głośno wybijał laseczką rytm przemieszczania się po korytarzach sądowych. Po południu w klubie oficerskim w Warszawie na spotkaniu kombatanckim nie zauważyłem laseczki, na salę wpadł niczym pocisk. Gdy wszedł na mównicę, głos miał silny. Dużo gestykulował. Był znowu butny, pewny siebie, krytykował rząd i rządzących. Tłum był zachwycony.
Wiosną 2008 r. generał znalazł się w szpitalu. Chociaż jego stan nie był ciężki, żona Barbara zwierzała się dziennikarzom: – Mąż nie ma już woli i chęci ciągnięcia tego śmierdzącego wozu. Nie wiadomo, czy warto mieć zdrowie w tej sytuacji. Znów następny proces i znów następny proces – narzekała. W wypowiedzi dla „Trybuny” była bardziej dosadna: – Wykończyli nas – powiedziała.
Emisja w TVP filmu „Towarzysz generał” postawiła generała na nogi. Kowalski wspomina galopadę Jaruzelskiego od stacji telewizyjnej do stacji. – Był nie do zatrzymania. Nagle ozdrowiał, wszędzie go było pełno – wspomina.
Przez 20 lat kilka razy odegrał znaczącą rolę. Zwłaszcza w kontekście stosunków polsko-rosyjskich. Ale generał nie kreuje się na znawcę tematu.
– Panowie traktują mnie jak eksperta od spraw Rosji. To chyba nie w pełni zasłużona ocena. Co prawda, Rosję, Rosjan znam, szanuję i lubię. Widziałem ich w syberyjskiej tajdze, w okopach, w Akademgorodku i na Bajkonurze. To jednak było dawno. Ostatnio byłem w Moskwie przed dziesięciu laty – powiedział w wywiadzie udzielonym w 2000 r.
Uchyla się od oceny Władimira Putina. Zaznacza tylko, że w Rosji o demokracji w europejskim rozumieniu tego słowa nie może być mowy. Rosjanie traktują go jednak z takim szacunkiem, jaki mają dla własnych weteranów wojennych. Generał miał zawsze u nich dobrą prasę. „W Rosji patriotycznie nastawiona część społeczeństwa uważa, że Jaruzelski ma być sądzony za to, że był najlepszym przyjacielem Związku Radzieckiego i Rosji, odważnym weteranem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, który doszedł szlakiem bojowym do Berlina” – pisał w „Grani” Borys Sokołowski.
Czy to uznanie spowodowało, że bez skrupułów dał się wykorzystać przez stronę rosyjską podczas obchodów 60-lecia zakończenia II wojny światowej? Stosunki polsko-rosyjskie były wtedy w stanie wrzenia. Moskwa w odwecie za poparcie pomarańczowej rewolucji utrzymywała embargo na polskie mięso, kontakty dyplomatyczne prawie ustały. W Polsce powstał problem, jak zachować się wobec ostentacyjnego chłodu Rosji. Prezydent Aleksander Kwaśniewski zdecydował się przyjąć zaproszenie na huczne obchody rocznicy zakończenia wojny. Okazało się, że to generał Jaruzelski był honorowym gościem. Prezydentowi przydzielono zaś podczas defilady miejsce w tylnych rzędach. Tak Kwaśniewski płacił cenę za wsparcie pomarańczowej rewolucji.
Ale prawdziwym triumfem generała było niedawne zaproszenie do Pałacu Prezydenckiego na obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego przed wizytą prezydenta Miedwiediewa. Bronisław Komorowski uczynił gest niczym Jan Paweł II, który zabierając Aleksandra Kwaśniewskiego do swego papamobile, przewiózł go w inną epokę.
– Jaruzelski to człowiek, który do dziś nie potrafi domknąć własnego życiorysu z okresu PRL. Na oficjalnej stronie internetowej linki zatytułowane: „Czechosłowacja”, „Wybrzeże 1970”, „Od sierpnia 1980 do 13 grudnia 1981”, „Droga do porozumienia”, „Okrągły Stół”, „Prezydent Polski”, „Przed sejmowymi komisjami”, są od lat ciągle w przygotowaniu – mówi płk Lech Kowalski. Ale dodaje, że wiele kolejnych publikacji, w tym drugie wydanie jego książki, te białe plamy wypełni.