Plusy i minusy tygodnia

Wiem, wiem – należy się cieszyć z wizyty Baracka Obamy nad Wisłą. Bo właśnie do Warszawy zwołano liderów regionu. Tak to Polska obok Wielkiej Brytanii i Francji stanowi jeden z trzech etapów jego europejskiej podróży.

Publikacja: 27.05.2011 20:00

Niemcy na przykład tym razem musieli obejść się smakiem. Może wreszcie doczekamy się jakiejś bazy amerykańskiej, może czegoś się dowiemy o perspektywach wydobycia gazu łupkowego. Tyle rozum.

 

A co mówi serce? Przy okazji wizyt prezydentów USA w Polsce mogę wyobrazić sobie, jak czuli się ateiści w dniach papieskich wizyt. Tak, macie rację: gdy wizyta drażni, dziesięciokroć bardziej irytuje drogowy paraliż miasta. A polską specjalnością jest medialna psychoza, jaka ogarnia wszystkie stacje telewizyjne. Zaczyna się od napuszonych komunikatów, że agenci Secret Service myszkują już w każdym zakątku Marriotta. Albo że na Okęcie przyleciały transportowce. „Globemaster" z limuzynami Baracka Obamy. Wszystko takim tonem, jakby zaczęła się jakaś świecka wielka nowenna. Kiedyś najbardziej wyrazistym symbolem świątecznych, prezydenckich dni była nadaktywność Tomasza Lisa, który za każdym razem wcześniej szaleje, aby zdobyć wywiad z kolejnym prezydentem USA. Dziś Tomasz Lis poza wszechwładną maszynerią TVN to Lisa pół – więc i jego medialne wygibasy mniej mi działają na nerwy. Innym dziedzictwem III RP jest w takich dniach nadpobudliwość postkomunistów od Aleksandra Kwaśniewskiego po Marka Siwca, którzy przejęci jak proboszczowie przed wizytacją biskupa udzielają na prawo i lewo wywiadów.

 

Jest jeszcze jeden gatunek aktorów tego spektaklu – to dyplomaci amerykańscy. Jeśli można kogoś rozdrażnić protekcjonalnym lub arbitralnym zachowaniem, panowie z ambasady w Alejach Ujazdowskich wykonają to z perfekcją. Tym razem postanowili podzielić rodziny smoleńskie na lepsze – nadające się do shake-handu Obamy – i gorsze, niegodne tego zaszczytu.

Obrazu całości dopełniają nasi reporterzy, którzy stają na głowie, szukając jakiegokolwiek kontaktu z otoczonym chmarą ochroniarzy prezydentem. Tu historyczny rekord komunikatywności przypada reporterowi TVP Wojciechowi Nomejce. Ów telewizyjny as zaskoczył niegdyś Billa Clintona pytaniem: „Mister president, Poland OK?". „OK, OK!" – odpowiedział uprzejmy gość z Waszyngtonu.

A za to, że Obama nie odwiedził grobu na Wawelu, ma u wielu amerykańskich Polaków (i nie tylko) krechę.

Błysk inwencji wykazali kibice z Płocka, wywieszając transparent: „Tola ma Donalda – Donald ma Tole". Policja na subtelnościach polszczyzny się nie poznała i transparent zwinęła. Może czas na nowy dowcip: Panie premierze! Co? Pan już wie co...

Andrzej Chyra jest obok Borysa Szyca, Jacka Braciaka i Roberta Więckiewicza wśród aktorów typowanych do głównej roli w szykowanym filmie Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie. Mało kto pamięta, że Chyra już raz doskonale zagrał tę postać w niesłusznie zapomnianym filmie Voelkera Schloendorffa o Annie Walentynowicz. Jednak ta rola nie zachwyciłaby piewców „geniusza polanek". Wałęsa we wcieleniu Chyry to bezwzględny gracz, który chce za wszelką cenę wypchnąć Walentynowicz na margines strajku.

Węgrzy, głosując za Orbanem – głosowali przeciw demokracji – ogłosił podczas panelu w GW jeden z węgierskich liberałów. Zapamiętajmy tę zgrabną formułkę. Może ona uzasadniać kwestionowanie wszystkich wyborów, w jakich nie wygrywa lewica albo liberałowie. Bo jak wiadomo, tylko ich rządy gwarantują demokrację. Jakie to proste. Po co XIX-wieczni teoretycy wymyślali jakieś skomplikowane teorie demokracji?!

Jan Filip Libicki pyta na Salonie24, czy nuncjusz monitoruje twórczość Rymkiewicza, i chwali teksty Michalskiego ostrzegające, że wierni spod krzyża zaczynają przypominać sektę Towiańskiego. Ideowa epopeja polityka PJN rozwija się w ciekawym kierunku. Kiedy nadejdzie czas na alians z Manuelą Gretkowską?

Trzydzieści lat temu zmarł prymas Stefan Wyszyński. Pamiętam jeszcze relacje z jego pogrzebu, które splotły się z szokiem po zamachu na Jana Pawła II. Była w tym doniosłość wielkiego pogrzebu, jaki wskrzesił na chwilę atmosferę papieskiej mszy z 1979 r., ale w tłumie było czuć niepokój. „Solidarność" z wolna wytracała swój dynamizm, władze PRL stawały się coraz bardziej agresywne, a tu odchodził wielki opiekun duchowy Polaków.

Niemcy na przykład tym razem musieli obejść się smakiem. Może wreszcie doczekamy się jakiejś bazy amerykańskiej, może czegoś się dowiemy o perspektywach wydobycia gazu łupkowego. Tyle rozum.

A co mówi serce? Przy okazji wizyt prezydentów USA w Polsce mogę wyobrazić sobie, jak czuli się ateiści w dniach papieskich wizyt. Tak, macie rację: gdy wizyta drażni, dziesięciokroć bardziej irytuje drogowy paraliż miasta. A polską specjalnością jest medialna psychoza, jaka ogarnia wszystkie stacje telewizyjne. Zaczyna się od napuszonych komunikatów, że agenci Secret Service myszkują już w każdym zakątku Marriotta. Albo że na Okęcie przyleciały transportowce. „Globemaster" z limuzynami Baracka Obamy. Wszystko takim tonem, jakby zaczęła się jakaś świecka wielka nowenna. Kiedyś najbardziej wyrazistym symbolem świątecznych, prezydenckich dni była nadaktywność Tomasza Lisa, który za każdym razem wcześniej szaleje, aby zdobyć wywiad z kolejnym prezydentem USA. Dziś Tomasz Lis poza wszechwładną maszynerią TVN to Lisa pół – więc i jego medialne wygibasy mniej mi działają na nerwy. Innym dziedzictwem III RP jest w takich dniach nadpobudliwość postkomunistów od Aleksandra Kwaśniewskiego po Marka Siwca, którzy przejęci jak proboszczowie przed wizytacją biskupa udzielają na prawo i lewo wywiadów.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy