Plus Minus poleca. Najnowsze wydanie tygodnika Plus Minus

Rosiak analizuje niemiecką politykę. Majewski i Reszka o wpadce premiera. Wyborczy poradnik Mazurka. Bojańczyk o tym, jak wyglądają polscy mężczyźni. Polecamy najnowszy numer tygodnika Plus Minus

Aktualizacja: 27.08.2011 01:14 Publikacja: 26.08.2011 19:07

Plus Minus poleca. Najnowsze wydanie tygodnika Plus Minus

Foto: Plus Minus

„Niedawny szczyt kanclerz Merkel i prezydenta Sarkozy'ego umknął gdzieś między zamieszkami w Londynie a kolejnym początkiem końca wojny w Libii, jednak jego skutki mogą mieć poważne znaczenie dla całej Europy. Paryskie spotkanie, choć nie przyniosło przełomowych decyzji, przejdzie do historii jako ważny epizod w budowie nowego porządku na kontynencie. Niemieckiego porządku – pisze Dariusz Rosiak w analizie Teraz Niemcy.

Najnowszy numer tygodnika Plus Minus

„Unia Europejska jest grupą 27 państw o równych prawach i obowiązkach. Tak to brzmi w teorii, w praktyce w Europie istnieją dwa kraje, które nadają ton Unii - Niemcy i Francja. To nie jest pretensja, ani krytyka tylko stwierdzenie faktu - w Paryżu kanclerz Merkel i prezydent Sarkozy po raz kolejny wystąpili w imieniu całego Eurolandu ignorując wszystkie istniejące instytucje europejskie przeznaczone do podejmowania decyzji w Unii.

Dla Sarkozy'ego porozumienie z Merkel i wspólny występ był szansą potwierdzenia wobec własnego elektoratu  równorzędnej roli Francji wobec Niemiec, ale ani dla rynków, ani dla europejskich liderów nie ulega wątpliwości kto w tej parze liczy się bardziej. To Niemcy wpompowały już 120 mld euro do Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej czyli kasy zapomogowej dla zadłużonych państw Unii, to od nich zależy przyszłość "chorych ludzi Europy" Grecji, Irlandii, Portugalii (a być może również Hiszpanii i Włoch). To na Niemcy patrzą rynki w oczekiwaniu jakiejś polityczno-gospodarczej mikstury, która uleczy kontynent.

"Na tym samym polu, na którym Hitler poległ w militarnym starciu z Europą, dzisiejsi Niemcy triumfują dzięki handlowi i dyscyplinie finansowej. Witamy w IV Rzeszy" - tak podsumował wyniki szczytu  komentator brytyjskiego dziennika "The Daily Mail". To jest - jak byśmy to dziś powiedzieli  - wyrazista gazeta z kontrowersyjnymi tezami, ale jedno można o niej powiedzieć z pewnością: oddaje w miarę wiernie nastroje większości Brytyjczyków. W tym wypadku nie tylko Brytyjczyków. Z mniejszych krajów Eurolandu, zwłaszcza takich jak Finlandia, które w kryzysie radzą sobie całkiem dobrze dochodzą coraz częściej odgłosy niezadowolenia. Równocześnie coraz wyraźniej widać, że Niemcy nie godzą się na rolę naczelnego płatnika zobowiązań Europejczyków bez posiadania wpływu na politykę państw, które ratują od upadku

Niemcy znalazły się w sytuacji, w której cokolwiek nie zrobią będzie źle: jeśli strefa euro rozpadnie się, to dlatego, że jej nie uratowały, jeśli ją uratują to za cenę uczynienia Europy bardziej niemiecką: z dyscypliną finansową i sposobem myślenia o finansach gospodarce kompletnie obcym krajom południa kontynentu. Tak czy inaczej narażą się na niechęć innych Europejczyków - nawet jeśli uratują ich przed bankructwem (tę wrogość już widać, np. w Grecji) i ustanowią w Europie porządek gospodarczy, który pozwoli jej się rozwijać".

? ? ?

Pieprznij Stachu tę paprykę

– to relacja Michała Majewskiego i Pawła Reszki z wielkiej wpadki, jaką zakończyła się niedawna gospodarska wizyta premiera w mazowieckiej wsi dotkniętej zniszczeniami

„'To miała być lekka i przyjemna wizyta. Rozmowy z ludźmi, wypowiedzi dla mediów. Przez tego Paprykarza wszystko się posypało' - mówi doradca Tuska.

Na Święcie Papryki premier miał być - obok Michała Wiśniewskiego, Krzysztofa Ibisza z telewizji i zespołu Masters - najważniejszym gościem.

Ustalenia z wójtem Piotrem Papisem (startuje do Sejmu z PSL) były takie, że premier zjawi się w Klwowie w niedzielę na wielkim festynie w centrum miasteczka. BOR-owcy kręcili się po okolicy od kilku dni, oceniali zagrożenia.

Ale plany wzięły w łeb. W piątek późnym wieczorem do Lidii Wiadernej sekretarz gminy zatelefonowała pani z Kancelarii Premiera. Powiedziała, jak relacjonuje wójt Papis, że premier odwiedzi poszkodowanych  w sobotę rano, bo niedzielę ma zajętą (premier pojawił się tego dnia na otwarciu stadionu PGE Arena w Gdańsku).

Zrobiło się nerwowo, bo do odwiedzin Tuska zostało raptem kilkanaście godzin. Gdzie go przyjąć, jak ugościć?

Lidia Wiaderna: 'Pani z Kancelarii chciała, żeby wyznaczono te same miejsca, w których premier był przed miesiącem, gdy gminę zniszczyła trąba powietrzna'.

Padło na Halinę i Zygmunta Pańczaków, których obejście premier oglądał zaraz po huraganie.

Zaskoczeni późnym wieczorem Pańczakowie, jak relacjonuje wójt Papis, zapowiadanego na rano Tuska przyjmować nie chcieli.

Ale ulegli. Halina Pańczak: Wiadomość o tym, że przyjedzie premier przyszła późnym wieczorem.

- To chyba północy pani stała, żeby te ciasta zrobić, które stały na stole? – pytamy.

- Nie. To, co stało na stole to wójt przywiózł.

- Kanapki też?

- Kanapki też. Wszystko.

- A co to były za ciasta?

- Wiem pan, nawet nie zauważyłam.

Wójt Papis mówi, że niczego nie przywoził na gospodarskie śniadanie z premierem. Może wie, coś pani sekretarz?

- Mnie to nawet tam nie było. Co stało na stole wiem z filmu na Youtubie – mówi – Pańczakową pytajcie, prosiłam ją żeby przygotowała małe śniadanie.

- Pytaliśmy. Pańczakowa nawet nie wie jakie ciasto było na stole.

- Tak? To może w Kancelarii Premiera trzeba zapytać albo w BOR?

- Z Warszawy by wieźli?

- No, nie wiem.

Że premier jest za miedzą Stachu dowiedział się przypadkowo, od sąsiada, w ostatniej chwili. Zamiast jechać nas pogrzeb pojechał do Sadów Kolonii.

Myślał, że jest już po ptakach i szef rządu pojechał, ale zobaczył wozy transmisyjne. Wyskoczył z samochodu:

'Gdzie jest ten premier?'  - rzucił do dziennikarzy.

'Tutaj, a co?'

'Bo on to chodzi z samochodu na kostkę klinkierową, z kostki na czerwony dywan. Niech przyjedzie do mnie to k... w błocie zostawi te swoje lakierki'.

Tu Kowalczyk odegrał scenkę jak Tusk zostawia buty w brei.

- Bombowe! – rzucił reporter – Może to pan zrobić jeszcze raz?

Nagle zobaczył jak Tusk wychodzi z koszykiem pełnym papryki. Kamery rozstawione, dziennikarze przygotowani. Ale Stachu też: 'Panie premierze, mogę na chwilę...'. Premier podszedł i się zaczęło".

? ? ?

„Jakiś czas temu znany hiphopowiec LUC opowiedział mi w wywiadzie, jak to bardzo nie chciał zdać na aplikację adwokacką. Z jednej strony kochał ojca, który widział jedynaka w tym fachu, więc do egzaminu przystąpił i nie chciał przynieść wstydu, z drugiej jednak strony w głowie mu była muzyka, a nie adwokatura. Celował więc w minimalne oblanie. Niestety, nie udało się, klęska. Zdał.

Historia ta przyszła mi do głowy podczas obserwowania początków tegorocznej kampanii wyborczej. Większość kandydatów zachowuje się, jakby rzeczywiście chciała koncertowo przegrać. Niestety, nie podejrzewam ich o fantazję LUC-a. Jak mniemam, oni jednak chcą wygrać te wybory, tylko robią to z gracją minister Hall. Coby więc oszczędzić im upokorzeń postanowiłem pospieszyć z garścią rad jak wygrać wybory najmniejszym kosztem."

Sposoby te to m.in. „na prządkę", „na obciach" „na ustawkę", „na litość" – a spisał je Robert Mazurek w poradniku Jak wygrać wybory nie wychodząc z domu?

? ? ?

Czy się ośmielą?

- pyta Joanna Bojańczyk w swoim tekście o przemianach w wyglądzie polskiego mężczyzny

"Czy awangardowe pomysły kreatorów pozostaną w wąskim kręgu wyznawców fashion czy też przebiją się do męskiej garderoby? Spodnie w kolorowe kwiatki? Jeszcze nie. Ale sporo ekstrawagancji prezentowanych przez projektantów mody męskiej przenika na ulicę. Przez ostatnie pięć lat  polscy mężczyźni stali się bardziej zadbani, śmielsi i otwarci na modę.

Mężczyźni nauczyli się traktować marynarkę jako ubranie nie tylko do pracy. Noszą ją do dżinsów, może być pognieciona, kolorowa, nie mieć podszewki, mówi Tomasz Ossoliński.

Funkcję oficjalną stracił także garnitur. „Garnitur nie jest już tylko do pracy" zawiadamiał angielski magazyn GQ w wydaniu na to lato. Dwurzędowa marynarka z T-shirtem, garnitur zestawiony z kolorowymi, modnymi adidasami,  trampkami, dżinsową koszulą, czemu nie?

Białe dżinsy z marynarką, butami żeglarskimi, lub odwrotnie  -biała marynarka zestawiona z dżinsami lub szortami? Po pracy, na wakacjach, na letnie przyjęcia i imprezy. Nie rozciągnięty dres, w jakim Polacy spędzają urlop. Do mody męskiej wchodzi odważnie kolor, zwłaszcza latem. Pomarańczowa, różowa, niebieska marynarka to już nie taka znów ekstrawagancja. Żywe kolory  to także skutek zbliżenia mody męskiej do damskiej. Ale zainteresowani nie protestują. Nawet starsi panowie lubią ubrać się w coś kolorowego, niechby to było tylko różowe czy pomarańczowe polo.  Nie wiecznie szare lub beżowe."

? ? ?

Czy Kopernik zasługiwałby na tytuł profesora?

O tym, jak oceniać naukowców pisze na łamach najnowszego numeru znamienity logik i filozof, prof. Jacek Jadacki

„Kto zasługuje na tytuł profesora? Odpowiedź – wydawałoby się – jest prosta: każdy i tylko znakomity naukowiec. Po czym poznać znakomitego naukowca? Z pewnością powinien on być autorem wybitnych prac. Znowu jednak powstaje pytanie – po czym poznać, że jakaś praca naukowa jest wybitna? Jeden ze sposobów polega na odwołaniu się do oceny kompetentnego recenzenta. Kto miałby być takim kompetentnym recenzentem? Któż – jeśli nie inny znakomity naukowiec? Ktoś, kto już jest profesorem... Nie ulega wątpliwości, że taki sposób oceny poziomu pracy naukowej ma swoje wady. Jest to – jak to się mówi – ocena subiektywna. Chciałoby się natomiast mieć jakieś kryteria obiektywne.

Jedną z prób obiektywizacji oceny wartości publikacji naukowej jest zinterpretowanie tej wartości w kategoriach liczby cytowań. Zakłada się, że praca jest tym wartościowsza, im jest częściej cytowana. Przy tym założeniu wszystko już staje się proste. Wystarczy sprawdzić, czy liczba cytowań pracy danego naukowca jest nie mniejsza od ustalonego minimum. Jeśli dysponujemy wykazem cytowań – kryterium to może bez trudu zastosować każdy (w szczególności każdy urzędnik): do tego nie trzeba innego profesora...

Skąd jednak wziąć ów wykaz? Nic prostszego: wykazy cytowań istnieją. Rejestrują one w szczególności, ile i które prace zostały zacytowane w czasopismach naukowych. Łatwo sobie wyobrazić, że rejestry takie obejmowałyby wszystkie czasopisma – trudniej coś takiego zrealizować (i takich rejestrów w istocie nie ma). Czy takie pełne wykazy byłyby jednak diagnostyczne? Nawet gdyby założyć – a jest to założenie w oczywisty sposób fałszywe – że cytowania w książkach można pominąć bez zniekształcenia obrazu sytuacji, to przecież czasopismo czasopismu nierówne. Istniejące wykazy rejestrują więc cytowania z listy najlepszych czasopism. Jak jednak się tę listę układa (a w każdym razie jak deklaruje się, że się ją układa)?

Po pierwsze, ogólna polityka publikacyjna takich czasopism jest wyznaczana przez komitet redakcyjny, do którego zaprasza się... znakomitych naukowców z danej dziedziny. Po drugie, publikuje się tylko takie prace, które zyskały pozytywną ocenę recenzentów, których dobiera się (a w każdym razie deklaruje się, że się dobiera – bo recenzje są anonimowe) spośród... znakomitych naukowców z danej dziedziny.

Wracamy więc do punktu wyjścia. Ostatecznie o tym, czy jakaś praca jest wybitna, a więc czy jest dziełem znakomitego naukowca, rozstrzyga ocena – innego znakomitego (w najlepszym razie...) naukowca. Jedyna różnica polega właściwie na tym, że w jednym wypadku recenzent jest anonimowy, a w drugim – nie.

Po co więc ten korowód z cytowaniami?" – pyta prof. Jadacki a dalszy ciąg jego polemicznego eseju pokazuje, że im bardziej szukamy stałych parametrów w życiu akademickim, tym bardziej ich tam nie ma...

Ponadto w Plusie-Minusie

Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne