'Gdzie jest ten premier?' - rzucił do dziennikarzy.
'Tutaj, a co?'
'Bo on to chodzi z samochodu na kostkę klinkierową, z kostki na czerwony dywan. Niech przyjedzie do mnie to k... w błocie zostawi te swoje lakierki'.
Tu Kowalczyk odegrał scenkę jak Tusk zostawia buty w brei.
- Bombowe! – rzucił reporter – Może to pan zrobić jeszcze raz?
Nagle zobaczył jak Tusk wychodzi z koszykiem pełnym papryki. Kamery rozstawione, dziennikarze przygotowani. Ale Stachu też: 'Panie premierze, mogę na chwilę...'. Premier podszedł i się zaczęło".
? ? ?
„Jakiś czas temu znany hiphopowiec LUC opowiedział mi w wywiadzie, jak to bardzo nie chciał zdać na aplikację adwokacką. Z jednej strony kochał ojca, który widział jedynaka w tym fachu, więc do egzaminu przystąpił i nie chciał przynieść wstydu, z drugiej jednak strony w głowie mu była muzyka, a nie adwokatura. Celował więc w minimalne oblanie. Niestety, nie udało się, klęska. Zdał.
Historia ta przyszła mi do głowy podczas obserwowania początków tegorocznej kampanii wyborczej. Większość kandydatów zachowuje się, jakby rzeczywiście chciała koncertowo przegrać. Niestety, nie podejrzewam ich o fantazję LUC-a. Jak mniemam, oni jednak chcą wygrać te wybory, tylko robią to z gracją minister Hall. Coby więc oszczędzić im upokorzeń postanowiłem pospieszyć z garścią rad jak wygrać wybory najmniejszym kosztem."
Sposoby te to m.in. „na prządkę", „na obciach" „na ustawkę", „na litość" – a spisał je Robert Mazurek w poradniku Jak wygrać wybory nie wychodząc z domu?
? ? ?
Czy się ośmielą?
- pyta Joanna Bojańczyk w swoim tekście o przemianach w wyglądzie polskiego mężczyzny
"Czy awangardowe pomysły kreatorów pozostaną w wąskim kręgu wyznawców fashion czy też przebiją się do męskiej garderoby? Spodnie w kolorowe kwiatki? Jeszcze nie. Ale sporo ekstrawagancji prezentowanych przez projektantów mody męskiej przenika na ulicę. Przez ostatnie pięć lat polscy mężczyźni stali się bardziej zadbani, śmielsi i otwarci na modę.
Mężczyźni nauczyli się traktować marynarkę jako ubranie nie tylko do pracy. Noszą ją do dżinsów, może być pognieciona, kolorowa, nie mieć podszewki, mówi Tomasz Ossoliński.
Funkcję oficjalną stracił także garnitur. „Garnitur nie jest już tylko do pracy" zawiadamiał angielski magazyn GQ w wydaniu na to lato. Dwurzędowa marynarka z T-shirtem, garnitur zestawiony z kolorowymi, modnymi adidasami, trampkami, dżinsową koszulą, czemu nie?
Białe dżinsy z marynarką, butami żeglarskimi, lub odwrotnie -biała marynarka zestawiona z dżinsami lub szortami? Po pracy, na wakacjach, na letnie przyjęcia i imprezy. Nie rozciągnięty dres, w jakim Polacy spędzają urlop. Do mody męskiej wchodzi odważnie kolor, zwłaszcza latem. Pomarańczowa, różowa, niebieska marynarka to już nie taka znów ekstrawagancja. Żywe kolory to także skutek zbliżenia mody męskiej do damskiej. Ale zainteresowani nie protestują. Nawet starsi panowie lubią ubrać się w coś kolorowego, niechby to było tylko różowe czy pomarańczowe polo. Nie wiecznie szare lub beżowe."
? ? ?
Czy Kopernik zasługiwałby na tytuł profesora?
O tym, jak oceniać naukowców pisze na łamach najnowszego numeru znamienity logik i filozof, prof. Jacek Jadacki
„Kto zasługuje na tytuł profesora? Odpowiedź – wydawałoby się – jest prosta: każdy i tylko znakomity naukowiec. Po czym poznać znakomitego naukowca? Z pewnością powinien on być autorem wybitnych prac. Znowu jednak powstaje pytanie – po czym poznać, że jakaś praca naukowa jest wybitna? Jeden ze sposobów polega na odwołaniu się do oceny kompetentnego recenzenta. Kto miałby być takim kompetentnym recenzentem? Któż – jeśli nie inny znakomity naukowiec? Ktoś, kto już jest profesorem... Nie ulega wątpliwości, że taki sposób oceny poziomu pracy naukowej ma swoje wady. Jest to – jak to się mówi – ocena subiektywna. Chciałoby się natomiast mieć jakieś kryteria obiektywne.
Jedną z prób obiektywizacji oceny wartości publikacji naukowej jest zinterpretowanie tej wartości w kategoriach liczby cytowań. Zakłada się, że praca jest tym wartościowsza, im jest częściej cytowana. Przy tym założeniu wszystko już staje się proste. Wystarczy sprawdzić, czy liczba cytowań pracy danego naukowca jest nie mniejsza od ustalonego minimum. Jeśli dysponujemy wykazem cytowań – kryterium to może bez trudu zastosować każdy (w szczególności każdy urzędnik): do tego nie trzeba innego profesora...
Skąd jednak wziąć ów wykaz? Nic prostszego: wykazy cytowań istnieją. Rejestrują one w szczególności, ile i które prace zostały zacytowane w czasopismach naukowych. Łatwo sobie wyobrazić, że rejestry takie obejmowałyby wszystkie czasopisma – trudniej coś takiego zrealizować (i takich rejestrów w istocie nie ma). Czy takie pełne wykazy byłyby jednak diagnostyczne? Nawet gdyby założyć – a jest to założenie w oczywisty sposób fałszywe – że cytowania w książkach można pominąć bez zniekształcenia obrazu sytuacji, to przecież czasopismo czasopismu nierówne. Istniejące wykazy rejestrują więc cytowania z listy najlepszych czasopism. Jak jednak się tę listę układa (a w każdym razie jak deklaruje się, że się ją układa)?
Po pierwsze, ogólna polityka publikacyjna takich czasopism jest wyznaczana przez komitet redakcyjny, do którego zaprasza się... znakomitych naukowców z danej dziedziny. Po drugie, publikuje się tylko takie prace, które zyskały pozytywną ocenę recenzentów, których dobiera się (a w każdym razie deklaruje się, że się dobiera – bo recenzje są anonimowe) spośród... znakomitych naukowców z danej dziedziny.
Wracamy więc do punktu wyjścia. Ostatecznie o tym, czy jakaś praca jest wybitna, a więc czy jest dziełem znakomitego naukowca, rozstrzyga ocena – innego znakomitego (w najlepszym razie...) naukowca. Jedyna różnica polega właściwie na tym, że w jednym wypadku recenzent jest anonimowy, a w drugim – nie.
Po co więc ten korowód z cytowaniami?" – pyta prof. Jadacki a dalszy ciąg jego polemicznego eseju pokazuje, że im bardziej szukamy stałych parametrów w życiu akademickim, tym bardziej ich tam nie ma...
Ponadto w Plusie-Minusie