Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Aktualizacja: 24.12.2011 00:00 Publikacja: 24.12.2011 00:01
Stanisław Aronson, członek komórki likwidacyjnej Kedywu
Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek
Jest 17 maja 1944 roku. Rzecz dzieje się na nieistniejącym dziś przystanku kolejki wilanowskiej na ulicy Belwederskiej w Warszawie. Mniej więcej tam, gdzie dziś wznosi się hotel Hyatt ze szkła i stali. Wtedy miejsce to wyglądało inaczej: stare kamienice, stacja kolejki z odrapanymi ławkami i wiatą. Kobiety handlujące z ręki warzywami, tłumy przechodniów, niemieccy żandarmi.
Godzina 10 rano. Pada drobny deszcz, jest szaro i nieprzyjemnie. Na przystanku stoi pięciu młodych ludzi. Pasażerowie przyjeżdżają i odjeżdżają, ale oni nie ruszają się z miejsca. Co pewien czas rozglądają się na boki i obserwują pobliskie kamienice. Ci sami mężczyźni byli widziani w tym samym miejscu, o tej samej porze dzień wcześniej. Wtedy również spędzili na przystanku podejrzanie dużo czasu.
– Gdy dziś wracam myślami do tego tragicznego dnia i tej bezsensownej akcji, zdaję sobie sprawę, że naruszono podczas niej wszelkie możliwe zasady konspiracji. Czekając na tego faceta z rozkazu naszych dowódców, siedzieliśmy na widoku przez dwa dni pod rząd. Narażono nas na olbrzymie niebezpieczeństwo – mówi Stanisław Aronson, wówczas członek komórki likwidacyjnej Kedywu AK pseudonim Rysiek, dziś obywatel Izraela.
Jak łatwo można było przewidzieć, grupą zainteresował się szpicel. Mężczyzna, przyglądając się im uważnie, podszedł do stacyjnego aparatu telefonicznego i gdzieś zadzwonił. Po pewnym czasie na stacji pojawił się funkcjonariusz gestapo po cywilnemu. Szpicel podszedł do niego i poprosił o ogień. Zapalając papierosa, wyszeptał kilka słów. Dowodzący oddziałem egzekutorów ppor. Zdzisław Zajdler „Żbik" zorientował się, że zostali wykryci, i zarządził odwrót.
– Rozdzieliliśmy się na trzy grupy. Ja z kilkoma kolegami zszedłem na dół, na Czerniaków. Tam mieliśmy melinę, do której dotarliśmy bezpiecznie. Podobnie druga grupa. „Żbik" miał mniej szczęścia – opowiada Aronson. Zajdler wraz z kilkoma żołnierzami szedł ulicą Olszewską, gdy drogę z piskiem opon zajechały im dwa niemieckie samochody pełne żandarmów. Jeden osobowy, drugi ciężarowy – „buda".
Wielkie marzenia budują świat w stopniu o wiele większym niż realizm gospodarczy. Najlepiej, gdy jedno połączy s...
Cały problem z domniemanymi oszustwami bierze się stąd, że polaryzacja polityczna przejawia się w retorycznej de...
Netflix zrobił satyrę na wielkomiejskich liberałów. Nie zaskakuje nazwisko scenarzysty, Pawła Demirskiego, który...
W tym roku to „Minecraft: Film” i „Lilo i Stitch” utrzymywały kina przy życiu, gromadząc najliczniejszą publiczn...
VELUX Polska, obchodząca w tym roku 35-lecie obecności na rynku jest jedną z tych firm, które współtworzyły polską branżę budowlaną. Od podstaw budowała kategorię użytkowych poddaszy, inwestując w przemysł, rozwijając lokalnych dostawców i kształtując standardy zrównoważonego rozwoju.
To jedna z tych gier, które idealnie nadają się na wakacje. Mieszczą się bowiem w niewielkim pudełku, są lekkie,...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas