Co jest istotą sukcesu Zachodu? Dlaczego to właśnie Europejczycy zawojowali świat? Jaka jest przyczyna, że to nasza wersja gospodarki, polityki, filozofii podbiła inne kontynenty, a nasze karawele zdominowały globalny handel? Odpowiedź jest dość oczywista: przyczyną jest chrześcijaństwo.
To ono sprawiło, że Europa i Stany Zjednoczone otworzyły się na wolny rynek i zbudowały demokratyczne struktury. I, żeby nie było wątpliwości, nie jest to opinia Benedykta XVI, czy jakiegoś chrześcijańskiego akademika, ale teza ekonomisty rządu chińskiego Zhao Xiao. Analizę takiej treści przedstawił on – jeszcze jako marksista i ateista – na kartach fundamentalnego eseju „Gospodarki rynkowe z Kościołami a gospodarki rynkowe bez Kościołów". Wmyślenie się w chrześcijaństwo i jego specyfikę kilka lat później doprowadziło go do chrztu, a także przystąpienia do protestanckiej wspólnoty.
Lęk przed Sądem Ostatecznym
Wg Na czym polega owa moc, bez której nie ma nowoczesnego kapitalizmu i demokracji, a nawet gospodarczego sukcesu? Otóż są nią wiara i lęk przed Sądem Ostatecznym. „Gospodarka rynkowa – przekonuje Zhao – jest skuteczna, ponieważ zniechęca do próżniactwa, lecz może także zachęcać ludzi do kłamstwa i krzywdzenia innych. Dlatego wymaga moralnej podpory". A tę daje wyłącznie chrześcijaństwo, które przypominając o Sądzie Ostatecznym, o tym, że przyjdzie nam zdać sprawę z naszego życia przed Wszechmocnym, sprawia, że gospodarka rynkowa ma duszę, a jej uczestnicy nie zabijają się wzajemnie, ale budują wspólny rynek, który – zgodnie ze starą maksymą Adama Smitha, kierowany jest niewidzialną ręką... Boga (tak, tak, owa niewidzialna ręka rynku to dla Smitha ręka Boga).
Zhao nie jest w takiej diagnozie osamotniony. Inni chińscy intelektualiści, często pozostający na partyjnym garnuszku, także coraz bardziej otwarcie przyznają, że chrześcijaństwo jest najszybszą i najpewniejszą drogą do modernizacji Chin. Wolny rynek, demokracja i nowoczesność są, ich zdaniem, osadzone na chrześcijaństwie, tak ściśle, że nie sposób ich od siebie oddzielić. Analizy te, co też może zaskakiwać ludzi Zachodu, niemal w ogóle nie odwołują się do słynnej tezy Maxa Webera o wpływie etyki protestanckiej w wydaniu kalwińskim na powstanie nowoczesnego kapitalizmu, a koncentrują się na realnej doktrynie chrześcijaństwa.
Szukając siły chrystianizmu i opartej na nim cywilizacji profesor Zhuo Xinping z Chińskiej Akademii Nauk zwraca uwagę na koncepcję grzechu, która wyjaśnia, skąd się bierze zło oraz pozwala na nawrócenie; koncepcję Zbawienia, która zawiera w sobie także fundamentalne pojęcie odpowiedzialności wobec innych; pojmowanie Boga jako bytu transcendentnego wobec świata, które pozwala na realistyczne ujęcie świata jako zawsze niedoskonałego i podlegającego skażeniu; i wreszcie chrześcijańskie pojmowanie miłości bliźniego (nieobecne w istocie w takiej formie w tradycjach azjatyckich) jako miłości do Chrystusa i Boga. Inni myśliciele dorzucają do tego przypomnienie, że sama koncepcja osoby i jej szczególnych uprawnień, tak fundamentalna dla zachodniej mentalności, nierozerwalnie związana jest z chrześcijańską dyskusją o Trójcy Świętej, i z niej wyrasta.
Pobożna Ameryka
Moc chrystianizmu potwierdzają nie tylko opinie, ale także fakty. Najpotężniejsze państwo świata (i to pomimo kryzysu) jest także państwem niezwykle religijnym. Od początku istnienia Stanów Zjednoczonych nie było prezydenta, który zadeklarowałby ateizm. Bill Clinton, George W. Bush i Barack Obama, przy wszystkich różnicach, jednogłośnie deklarują, że są osobami głęboko wierzącymi, modlą się publicznie, a w swoich biografiach opisują momenty nawrócenia. A i sami Amerykanie wierzą nie tylko w istnienie Boga (92 procent – według badań Pew Forum on Religion and Public Life), ale także w cuda, które zdarzają im się w życiu codziennym (79 procent), blisko jedna trzecia z nich twierdzi, że w ostatnim miesiącu ich własna modlitwa została wysłuchana. Amerykanie także, co wychodzi w badaniach, otwarcie przyznają, że skłonni są bardziej zaufać przestępcy niż ateiście. Ateista jest dla nich bowiem synonimem kogoś, kto nie wyznaje żadnych wartości.
Fiasko świeckich mesjanizmów
Tej lekcji jednak Europa i europejscy intelektualiści (a także ślepo za nimi podążający polscy) nie są w stanie odrobić. Dla nich jedynym modelem rozwoju i nowoczesności jest ten związany z laicyzacją. I choć na ich oczach europejska gospodarka i europejska demokracja się rozpada, właśnie z powodu braku jakichkolwiek fundamentów, oni pozostają ślepi na rzeczywistość i przekonują, że jedynym sposobem uratowania Unii Europejskiej czy choćby europejskiego projektu, pozostaje jeszcze więcej biurokracji, ideologii i lewackiej nowomowy.
Pobożność, która przekładała się na decyzje polityczne była u Adenauera, Schumana i de Gasperiego tak mocna, że określano ich – przez analogię do moskiewskiego Kominformu – mianem „Vaticformu"