Opłaca się postępować etycznie

Jeśli przedsiębiorca nie buduje relacji z klientami opartych na zaufaniu, łatwo może tych klientów stracić - mówi Jerzy Kołodziej

Publikacja: 24.12.2011 00:01

Jerzy Kołodziej – doktor nauk technicznych, menedżer z 30-letnim stażem. Pracował m.in. we Włoszech

Jerzy Kołodziej – doktor nauk technicznych, menedżer z 30-letnim stażem. Pracował m.in. we Włoszech i w USA i prowadził negocjacje biznesowe w 30 krajach. Obecnie kształci menedżerów w firmie Business Potential Discovery.

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Łokaj Krzysztof Łokaj

Coraz rzadziej w życiu publicznym zdarza się, że jego uczestnicy przyznają się do przynależności do  Kościoła katolickiego. Czy wiara i religijność są obciążeniem także w biznesie?



Jest odwrotnie. W biznesie, przy tworzeniu strategii, posługujemy się pojęciami takimi, jak misja, wizja i wartości. Zauważmy, że kategorie te nie są materialne, nie mają konkretnego wymiaru, który można przeliczyć na pieniądze. A jednak nie sposób bez nich stworzyć  żadnej strategii biznesowej. By ją stworzyć, musimy się odnieść do czegoś, co mamy w sobie. Możemy się oczywiście odnieść do jakichś zawieszonych w powietrzu, iluzorycznych określeń, ale one się potem nie sprawdzą w praktyce. A przecież te pojęcia definiuje się po to, żeby przeniosły się na sukces firmy.



Wartości religijne mają więc służyć do zarabiania pieniędzy?



Spójrzmy na tę kwestię przez pryzmat przypowieści o talentach. Pewien człowiek wybierał się w podróż i przekazał swoim sługom majątek. Pierwszy sługa otrzymał dziesięć talentów, drugi pięć, a trzeci jeden. Ten, który dostał jeden talent, zachował się w sposób bardzo rzetelny i uczciwy. Zakopał go bezpiecznie, by oddać panu, jak wróci. I jaką dostał za to odpowiedź, pochwałę? Wtrącono go tam, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów! Dlaczego? Bo wszystko, co otrzymujemy, zarówno dary, które są zdolnościami, jak i dary materialne, dostajemy po to, by je zwielokrotnić, zainwestować, nawet ryzykując utratę. Biznes bez ryzyka nie istnieje. W Biblii jest napisane, że jeżeli nie ryzykujesz tego, co otrzymałeś, będziesz miał kłopot.



Ale katolicka nauka społeczna w kwestiach gospodarczych akcent stawia raczej na bezpieczeństwo, na spokój ducha, na pewność zatrudnienia.



Wiara to nie jest sfera, która jest  spokojna, w której nie ma ryzyka, niebezpieczeństw. Przypowieść o talentach pokazuje zupełnie inną perspektywę i jest ona zarazem biznesowym credo, bo przedsiębiorca to ten, który pomnaża. Zastanówmy się, jaki jest cel tych tekstów Kościoła, które akcent kładą na ochronę pracownika. Nie mówią one o wszystkich aspektach gospodarki, tylko pokazują te obszary, w których być może nie ma dbałości o człowieka. Dlatego Kościół troszczy się o sprawiedliwość społeczną. To nie oznacza, że Kościół jest przeciwny ryzyku, bo całe nasze życie powinno polegać na powielaniu swych talentów. Jeśli nie ryzykujemy, w żadnym stopniu nie spełniamy swojej misji życiowej.



A co z chciwością? Takie powielanie talentów bywa napędzane właśnie przez chciwość...



To jest tak jak z opiekuńczością: jest niewątpliwie pożądana, ale nadopiekuńczość jest zła. Pomnażanie jest dobre, ale chciwość już nie. Tu chodzi o miejsce punktu na skali.



Jakie więc katolik ma motywacje do zarabiania pieniędzy?



W biznesie celem nie jest samo zarabianie pieniędzy, tylko tworzenie nowych wartości. Prezes firmy ma za zadanie powiększyć wartość firmy, a nie zarobić pieniądze. Są one jego zapłatą za pracę na rzecz firmy, ale nie mogą być celem samym w sobie, bo takie postawienie sprawy świadczy tylko o niezrozumieniu istoty biznesu. A tworzenie takich nowych wartości jest niemal nakazem chrześcijańskim. Nawet w Księdze Rodzaju jest stwierdzenie: „czyńcie ziemię sobie poddaną" – nie bądźcie bierni!

Tyle, że nie możemy zapominać o etyce? A jak rozumieć pojęcie „etyka biznesu"?

Pomiędzy etyką biznesu a etyką chrześcijańską nie widzę żadnych sprzeczności. Obracam się od 30 lat w świecie biznesu i muszę przyznać, że spotykam się prawie wyłącznie z przedsiębiorcami, którzy zasad tej etyki przestrzegają. Bo takie zachowanie po prostu się opłaca. Jeśli przedsiębiorca nie buduje relacji z klientami opartych na zaufaniu, łatwo może tych klientów stracić. A zaufanie możemy zrujnować przez jeden nieprzemyślany ruch. Opłaca się nam postępować etycznie.

Rozumiem, że opłaca się względem klientów, a względem pracowników?

Jeśli menedżer nie postępuje etycznie względem pracowników, nie może oczekiwać od podwładnych lojalności względem siebie. Jeżeli ufamy pracownikom, to ponosimy mniejsze koszty, bo mniej wydajemy na ich kontrolowanie. Przy braku zaufania zyski możemy osiągać jedynie na krótką metę, bo w dłuższej perspektywie nasi ludzie będą sfrustrowani, będą czuli się niepewnie. Najgorszym efektem nieetycznej pracy jest wypalenie zawodowe – firma inwestuje w pracownika latami, a on z roku na rok traci na efektywności. To się nikomu nie opłaca.

A co jeżeli musimy pracownika zwolnić? Mamy kryzys, coraz częściej trzeba zwalniać, a biznesmen katolik nie ma chyba tej bezwzględności w sobie...

Jeśli między pracownikiem a menedżerem jest dialog, jest komunikacja, to zawsze łatwiej znaleźć wyjście najlepsze dla firmy i dla pracownika. Jeśli się siebie nawzajem boimy, to nie mamy rozeznania w naszej sytuacji i niekoniecznie decyzje przez nas podejmowane będą słuszne. Ja nieraz zwalniałem ludzi, ale w zdecydowanej większości przypadków z tymi zwalnianymi pracownikami utrzymywałem potem bardzo ścisły kontakt. Nawet ci pracownicy przychodzili potem do mnie po rady, bo np. nie radzili sobie w nowej pracy.

I nigdy nie miał pan wyrzutów sumienia?

Zawsze rozmawiałem z ludźmi otwarcie, szczerze, prowadziłem z nimi dialog. Oczywiście, nie ze wszystkimi mi się  udawało – ale też nigdy nie miałem ambicji, by tak było.

Katolik to dobry mąż, dobry ojciec, dobry sąsiad. Zostaje jeszcze czas na bycie dobrym szefem?

By być dobrym menedżerem, trzeba osiągnąć harmonię w życiu. Jeżeli jej nie mamy , trudno nam zaprowadzić ją w firmie. Kosztem życia osobistego nie osiągniemy żadnych sukcesów w pracy zawodowej, za to szczęście osiągnięte np. w rodzinie przekłada się bezpośrednio na nasze podejście do podwładnych, kontrahentów czy do klientów.

A jak ważne jest zaangażowanie społeczne dla biznesmena katolika?

To wręcz nasz obowiązek. Człowiek otrzymuje coś od społeczeństwa i powinien to w jakiś sposób temu społeczeństwu oddać. To jest jedna z takich sfer, która jest konieczna dla utrzymania wewnętrznej równowagi. Każdy katolik, a biznesmen tym bardziej, musi działać pro publico bono. Inaczej – zapewniam – sami będziemy nieszczęśliwi.

Coraz rzadziej w życiu publicznym zdarza się, że jego uczestnicy przyznają się do przynależności do  Kościoła katolickiego. Czy wiara i religijność są obciążeniem także w biznesie?

Jest odwrotnie. W biznesie, przy tworzeniu strategii, posługujemy się pojęciami takimi, jak misja, wizja i wartości. Zauważmy, że kategorie te nie są materialne, nie mają konkretnego wymiaru, który można przeliczyć na pieniądze. A jednak nie sposób bez nich stworzyć  żadnej strategii biznesowej. By ją stworzyć, musimy się odnieść do czegoś, co mamy w sobie. Możemy się oczywiście odnieść do jakichś zawieszonych w powietrzu, iluzorycznych określeń, ale one się potem nie sprawdzą w praktyce. A przecież te pojęcia definiuje się po to, żeby przeniosły się na sukces firmy.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy