Chopin w cieniu wiśni

Muzyka klasyczna przechodzi kryzys. Nadzieja w publiczności i muzykach z Dalekiego Wschodu

Publikacja: 10.03.2012 00:01

Tamaki Kawakubo: azjatycka wirtuozeria

Tamaki Kawakubo: azjatycka wirtuozeria

Foto: AFP

Red

Daw­no te­mu prak­tycz­nie każ­dy wy­bit­ny so­li­sta był z po­cho­dze­nia Ży­dem. Każ­de ży­dow­skie dziec­ko do­ra­sta­ło, pra­gnąc grać na skrzyp­cach. Te­raz jest po­dob­nie, ty­le że ro­lę wir­tu­ozów prze­ję­li Azja­ci" – za­uwa­żył w jed­nym z wy­wia­dów Jo­shua Bell, ame­ry­kań­ski wir­tu­oz, lau­re­at na­gród Gram­my i Mer­cu­ry, któ­re­go przed trze­ma la­ty mo­gli po­dzi­wiać też pol­scy wi­dzo­wie (grał w Czę­sto­cho­wie oraz War­sza­wie). Każ­dy, kto choć tro­chę in­te­re­su­je się mu­zy­ką kla­sycz­ną, wie, że Bell ma ra­cję. W XX wie­ku nie­mal wszy­scy naj­wy­bit­niej­si wir­tu­ozi by­li Ży­da­mi. Ba, mo­tyw ży­dow­skie­go skrzyp­ka na sta­łe wszedł do kul­tu­ry po­pu­lar­nej. Moż­na go zna­leźć i w hol­ly­wo­odz­kich fil­mach, i w pol­skiej li­te­ra­tu­rze. Ty­le że kie­dyś so­li­ści ta­cy jak Je­hu­di Me­nu­hin, Ja­scha He­ifetz czy Mi­sza El­man cie­szy­li się ogrom­ną sła­wą i pre­sti­żem. Dziś trud­no to so­bie wy­obra­zić. Mu­zy­ka kla­sycz­na sta­je się dzie­dzi­ną co­raz mniej do­cho­do­wą. Prze­cho­dzi kry­zys wszę­dzie po­za Da­le­kim Wscho­dem. To tam jest dziś naj­więk­szy ry­nek kon­cer­to­wy i to stam­tąd po­cho­dzą naj­więk­sze współ­cze­sne gwiaz­dy. Wir­tu­ozi XXI wie­ku to Azja­ci.

Skośnookie orkiestry

Mu­zy­ka kla­sycz­na prze­cho­dzi kry­zys rów­nież w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, gdzie do nie­daw­na mo­gła li­czyć na wier­ną i za­moż­ną pu­blicz­ność. Kło­po­ty do­tknę­ły na­wet Or­kie­stry Fi­la­del­fij­skiej, któ­ra – by unik­nąć cał­ko­wi­te­go za­mknię­cia – ogło­si­ła ban­kruc­two. Pierw­szy raz zda­rzy­ło się, że­by pro­ble­my miał ze­spół na­le­żą­cy do tu­tej­szej Wiel­kiej Piąt­ki (obok Chi­ca­go, Bo­sto­nu, Cle­ve­land i No­we­go Jor­ku). Co zna­mien­ne, Ame­ry­ka­nie rów­nież upa­tru­ją ra­tun­ku w pu­blicz­no­ści azja­tyc­kie­go po­cho­dze­nia, po­nie­waż ta gru­pa et­nicz­na naj­bar­dziej in­te­re­su­je się mu­zy­ką kla­sycz­ną. Do te­go mó­wi­my o pu­blicz­no­ści per­spek­ty­wicz­nej. Im młod­szy widz, tym więk­sze praw­do­po­do­bień­stwo, że jest on Azja­tą. Po­dob­na jest też sy­tu­acja wśród mu­zy­ków, przede wszyst­kim skrzyp­ków i pia­ni­stów. Naj­lep­sze or­kie­stry ame­ry­kań­skie w 20 proc. skła­da­ją się z in­stru­men­ta­li­stów, któ­rzy po­cho­dzą z Da­le­kie­go Wscho­du, choć wszy­scy Azja­ci sta­no­wią łącz­nie tyl­ko 4 proc. lud­no­ści Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Skąd się to bie­rze, naj­le­piej wie­dzą sa­mi za­in­te­re­so­wa­ni. Choć­by wy­stę­pu­ją­ca ze wszyst­ki­mi or­kie­stra­mi Wiel­kiej Piąt­ki Sa­rah Chang, o któ­rej znaw­cy mó­wią, że z po­wo­dze­niem ry­wa­li­zu­je z An­ne­-So­phie Mut­ter o mia­no pierw­szej da­my skrzy­piec. „Więk­szość azja­tyc­kich dzie­ci, któ­re znam, w mło­dym wie­ku za­czy­na po­bie­rać lek­cje gry na skrzyp­cach, pia­ni­nie al­bo na wio­lon­cze­li" – mó­wi Chang w roz­mo­wie z ame­ry­kań­skim ma­ga­zy­nem in­ter­ne­to­wym „Sla­te". Skrzy­pacz­ka uro­dzi­ła się w Fi­la­del­fii, do któ­rej jej ro­dzi­ce wy­emi­gro­wa­li z Ko­rei Po­łu­dnio­wej w 1979 ro­ku. Po­cho­dzi z mu­zycz­nej ro­dzi­ny, a jej przy­pa­dek mo­że wręcz ucho­dzić za mo­de­lo­wy. Po­dob­ne ka­rie­ry w ostat­nich la­tach zro­bi­li m.in. Si­re­na Hu­ang, Ryu Go­to, Ray Chen, Ta­ma­ki Ka­wa­ku­bo, Nan­cy Zhou czy Ik­-Hwan Bae. Wszy­scy oni uro­dzi­li się po 1980 ro­ku. Część wy­cho­wa­ła się w Ame­ry­ce (Chen w Au­stra­lii), nie­któ­rzy przy­by­li do Sta­nów po edu­ka­cję mu­zycz­ną. Ale wie­lu mło­dych uta­len­to­wa­nych so­li­stów wy­cho­wa­ło się też w swo­ich oj­czy­znach. Je­śli wy­jeż­dża­ją, to tyl­ko po to, by po­twier­dzić swo­ją kla­sę i pod­bić naj­słyn­niej­sze sa­le kon­cer­to­we świa­ta.

Ska­lę do­mi­na­cji tej gru­py et­nicz­nej w rocz­ni­kach 70. i 80. po­ka­zu­je pre­sti­żo­wy Mię­dzy­na­ro­do­wy Kon­kurs Mu­zycz­ny imie­nia Pio­tra Czaj­kow­skie­go dla Mło­dych Mu­zy­ków. W latach 2002 i 2009 głów­ne na­gro­dy we wszyst­kich ka­te­go­riach (for­te­pian, skrzyp­ce, wio­lon­cze­la) otrzy­ma­li mu­zy­cy ma­ją­cy azja­tyc­kie ko­rze­nie. Ten ab­so­lut­ny pry­mat prze­rwa­li tyl­ko na mo­ment Ro­sja­nie w edy­cji z 2005 ro­ku. Że­by do­strzec te ten­den­cje,  nie trze­ba zresz­tą za­glą­dać do Mo­skwy: ostat­nią edy­cję po­znań­skie­go Mię­dzy­na­ro­do­we­go Kon­kur­su Skrzyp­co­we­go imie­nia Hen­ry­ka Wie­niaw­skie­go wy­gra­ła Ko­re­an­ka Soy­oung Yoon, a II miej­sce za­ję­ła Ja­pon­ka Mi­ki Ko­bay­ashi. Je­śli prze­śle­dzi się ob­sa­dę naj­waż­niej­szych kon­kur­sów mię­dzy­na­ro­do­wych, moż­na ła­two do­strzec, że zdo­mi­no­wa­li je Azja­ci, choć pierw­sze na­gro­dy za­czę­li zdo­by­wać sto­sun­ko­wo nie­daw­no, bo do­pie­ro w la­tach 70. XX wie­ku.

Pianino, symbol prestiżu

W tych suk­ce­sach nie ma jed­nak przy­pad­ku. Po II woj­nie świa­to­wej na Da­le­kim Wscho­dzie moż­na mó­wić wręcz o bo­omie na mu­zy­kę kla­sycz­ną. W Ja­po­nii tam­te­go okre­su pia­ni­no w do­mu sta­ło się sym­bo­lem przy­na­leż­no­ści do wyż­szej kla­sy śred­niej i wy­ra­fi­no­wa­nej kul­tu­ry Za­cho­du. Opo­wia­da o tym w książ­ce „Mu­zy­cy z in­ne­go brze­gu" (Mu­si­cians from a Dif­fe­rent Sho­re) Ma­ri Yoshi­ha­ra, pia­nist­ka i pro­fe­sor Uni­wer­sy­te­tu Ha­waj­skie­go. Po­wo­jen­na we­ster­ni­za­cja Ja­po­nii i Ko­rei Po­łu­dnio­wej wpły­nę­ła też na sys­tem edu­ka­cyj­ny. Miesz­kań­cy Da­le­kie­go Wscho­du za­czę­li zdo­by­wać mu­zycz­ne wy­kształ­ce­nie na wy­so­kim po­zio­mie. W Chi­nach by­ło­by po­dob­nie, gdy­by nie doj­ście do wła­dzy ko­mu­ni­stów i re­wo­lu­cja kul­tu­ral­na. Tam jed­nak tak­że w tej dzie­dzi­nie szyb­ko nad­ra­bia­ją dy­stans do świa­ta. A prze­cież jesz­cze w po­ło­wie XIX wie­ku Da­le­ki Wschód był dla Eu­ro­pej­czy­ków bar­dzo trud­no do­stęp­ny. Za­dzi­wia, jak szyb­ko z ter­ra in­co­gni­ta mu­zy­ki kla­sycz­nej Azja prze­kształ­ci­ła się w kra­inę, któ­ra edu­ku­je naj­wy­bit­niej­szych wir­tu­ozów i do­star­cza naj­więk­szą licz­bę od­bior­ców. Pa­ra­dok­sal­nie jest to ty­leż wy­nik mo­der­ni­za­cji, ile kon­ser­wa­ty­zmu.

Jak za­uwa­ży­ła Ruth Be­ne­dict w kla­sycz­nym stu­dium an­tro­po­lo­gicz­nym „Miecz i chry­zan­te­ma", choć kul­tu­ry da­le­ko­wschod­nie są otwar­te na no­wo­ści, po­zo­sta­ją w swej isto­cie kon­ser­wa­tyw­ne. Dla­te­go za de­cy­du­ją­cy czyn­nik trze­ba tu uznać spo­sób wy­cho­wy­wa­nia dzie­ci. W spo­łe­czeń­stwach Za­cho­du ro­dzi­ce co­raz rza­dziej ma­ją wpływ na de­cy­zje ży­cio­we swo­je­go po­tom­stwa. Azja­tyc­ki mo­del jest zu­peł­nie in­ny, nie­wie­le zmie­nił się od po­ko­leń. Nie wpły­nął na nie­go ani gwał­tow­ny wzrost go­spo­dar­czy, ani na­cisk za­chod­niej po­pkul­tu­ry. Dzie­ci nie za­sta­na­wia­ją się, czy lu­bią grać i czy spra­wia im to przy­jem­ność, ro­bią to, bo tak ka­żą ro­dzi­ce. Wiel­ki pia­ni­sta Lang Lang, któ­re­go „Ti­me" w 2009 umie­ścił wśród 100 naj­bar­dziej wpły­wo­wych lu­dzi świa­ta i któ­ry ja­ko pierw­szy Chiń­czyk był no­mi­no­wa­ny do Gram­my, na­ukę roz­po­czął w wie­ku trzech lat. Skrzy­pacz­ka ame­ry­kań­ska o taj­wań­skich ko­rze­niach Si­re­na Hu­ang – w wieku 18 lat zdobyła I na­gro­dę w Mię­dzy­na­ro­do­wym Kon­kur­sie Mu­zycz­nym imie­nia Pio­tra Czaj­kow­skie­go – pierw­sze lek­cje za­czę­ła po­bie­rać mając niespełna cztery lata. To oczy­wi­ście konsekwencja de­cy­zji ich ro­dzi­ców, dla któ­rych za­chod­nia mu­zy­ka kla­sycz­na wciąż jest sym­bo­lem naj­więk­sze­go wy­ra­fi­no­wa­nia.

Pogwizdywanie Murakamiego

Azja­ci od­da­ją się mu­zy­ce kla­sycz­nej z praw­dzi­wą pasją.  Fry­de­ryk Cho­pin w Ja­po­nii jest chy­ba bar­dziej po­pu­lar­ny niż w swej oj­czyź­nie, a na pew­no jest tam grun­tow­niej słu­cha­ny. Przed­kła­da się to też na gwiaz­dor­ski sta­tus ar­ty­stów. Na Da­le­kim Wscho­dzie lu­dzie za ni­mi wciąż sza­le­ją, o czym świad­czą rów­nież książ­ki Ha­ru­kie­go Mu­ra­ka­mie­go. Naj­po­pu­lar­niej­szy ja­poń­ski pi­sarz mu­zy­kę po­waż­ną przy­wo­łu­je w swo­jej pro­zie rów­nie chęt­nie co kla­sy­kę roc­ka. Przy­ta­cza­ny już Jo­shua Bell po kon­cer­tach w Ko­rei Po­łu­dnio­wej opo­wia­dał, że czuł się tam jak gwiaz­da roc­ka i mu­siał kryć się przed wiel­bi­cie­la­mi. Wy­cho­wa­ne­mu na The Be­atles czy Mi­cha­elu Jack­so­nie czło­wie­ko­wi Za­cho­du trud­no so­bie to wy­obra­zić. Po­dob­nie jak to, że w po­ło­wie XIX wie­ku po­rów­ny­wal­ną sła­wą cie­szy­li się pi­sa­rze Eu­ge­niusz Sue czy Ka­rol Dic­kens, ów­cze­śni bo­ha­te­ro­wie ma­so­wej wy­obraź­ni. W Eu­ro­pie i Sta­nach Zjed­no­czo­nych na­wet naj­więk­sze gwiaz­dy mu­zy­ki kla­sycz­nej są prze­cież nie­mal ano­ni­mo­we. Czyż moż­na się za­tem dzi­wić, że ma­rzą­cy o spek­ta­ku­lar­nym suk­ce­sie swo­ich dzie­ci ro­dzi­ce po­cho­dzą­cy z kra­jów Da­le­kie­go Wscho­du naj­czę­ściej na­ma­wia­ją je do na­uki gry na skrzyp­cach lub pia­ni­nie?

Być mo­że tym na­le­ży tłu­ma­czyć fakt, że re­wo­lu­cja – bo do­mi­na­cję wir­tu­ozów azja­tyc­kie­go po­cho­dze­nia śmiało moż­na tak okre­ślić – nie ob­ję­ła na ra­zie naj­bar­dziej kon­ser­wa­tyw­nych pro­fe­sji w mu­zy­ce kla­sycz­nej? Azja­ci wciąż rzad­ko zo­sta­ją dy­ry­gen­ta­mi i kom­po­zy­to­ra­mi. Jed­nak je­śli pro­ces, któ­ry ob­ser­wu­je­my, bę­dzie trwał, za­pew­ne to tak­że się zmie­ni. Wie­le wska­zu­je na to, że naj­wspa­nial­sze tra­dy­cje mu­zycz­ne Za­cho­du prze­trwa­ją dzię­ki miesz­kań­com Da­le­kie­go Wscho­du, któ­rzy mu­zy­kę kla­sycz­ną po­zna­li wte­dy, kie­dy my nie­mal prze­sta­li­śmy jej słu­chać.

Plus Minus
„Heretic”: Wykłady teologa Hugh Granta
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Plus Minus
„Farming Simulator 25”: Symulator kombajnu
Plus Minus
„Rozmowy z Brechtem i inne wiersze”: W środku niczego
Plus Minus
„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska