Reklama

Polska inteligencja zakupowa

Na parkingach przed Lidlem i Biedronką pojawiły się luksusowe samochody. Polacy wciąż dużo kupują, ale pieniądze wydają ostrożniej. Także najzamożniejsi szukają korzystnych okazji

Publikacja: 07.04.2012 01:01

W Warszawie coraz trudniej o dobre Ferrari:?od połowy lutego sprzedano cała pulę aut przeznaczoną w 

W Warszawie coraz trudniej o dobre Ferrari:?od połowy lutego sprzedano cała pulę aut przeznaczoną w 2012 r. na polski rynek

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Przed Wiel­ka­no­cą jed­na z ga­zet ra­dzi­ła, jak spryt­nie zro­bić za­ku­py – naj­le­piej, jeż­dżąc od skle­pu do skle­pu, wy­bie­rać tyl­ko to, co jest na pro­mo­cji. Tak, by prze­chy­trzyć pa­zer­nych han­dlow­ców, któ­rzy w przed­świą­tecz­nym se­zo­nie win­du­ją ce­ny. Jed­nak­że na ta­kie ak­cje mo­gą dziś so­bie po­zwo­lić eme­ry­ci po sie­dem­dzie­siąt­ce, któ­rzy ma­ją bez­płat­ny bi­let i du­żo cza­su. Ale młod­si i za­moż­niej­si Po­la­cy też ło­wią oka­zje. Ty­le że za­miast stu­dio­wać pro­mo­cyj­ne ga­zet­ki sie­ci han­dlo­wych, ana­li­zu­ją ce­ny w in­ter­ne­to­wych po­rów­ny­war­kach i wy­łu­sku­ją su­per­ra­ba­ty na ser­wi­sach za­ku­pów gru­po­wych.

Głowa pełna cen

Nie bez po­wo­du ma­my opi­nię kon­su­men­tów o naj­wyż­szym ilo­ra­zie in­te­li­gen­cji za­ku­po­wej. Przed kil­ko­ma la­ty wy­ka­za­ły to ba­da­nia wy­daw­cy kart płat­ni­czych Vi­sa, a w ze­szłym ro­ku po­twier­dził ra­port fir­my do­rad­czej Si­mon­-Ku­cher & Part­ners. We­dług niej na­sze wy­so­kie za­ku­po­we IQ spra­wia, że je­ste­śmy otwar­ci na no­wo­ści, nie lu­bi­my prze­pła­cać i trud­no nas na­brać na fał­szy­we oka­zje. Choć­by dla­te­go, że prze­cięt­ny Po­lak ma w gło­wie ce­ny ok. 50 – 70 pro­duk­tów, dwa ra­zy wię­cej niż sta­ty­stycz­ny Nie­miec.

– Wkła­da­my w za­ku­py in­te­li­gen­cję, bo są dla nas wy­ra­zem za­rad­no­ści, spry­tu. Na­dal idzie­my na ło­wy, tro­pi­my oka­zje, tro­chę jak w PRL – wy­ja­śnia prof. An­na Gi­za-Po­lesz­czuk, so­cjo­log z Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go. Za­zna­cza jed­nak, że chęć prze­chy­trze­nia skle­pów i pro­du­cen­tów – ta­ki duch Ro­bin Ho­oda, by po­tęż­nym i bo­ga­tym za­grać na no­sie – po­ja­wi­ła się w pol­skich kon­su­men­tach już w cza­sach ka­pi­ta­li­zmu. Po ro­syj­skim kry­zy­sie z koń­ca lat 90. XX wie­ku, gdy za­chod­nie kor­po­ra­cje za­czę­ły ce­na­mi wal­czyć o nasz ry­nek, uświa­do­mi­li­śmy so­bie, że prze­pła­ca­my w przy­pad­ku wie­lu mar­ko­wych pro­duk­tów.

To by­ło prze­bu­dze­nie po pierw­szych la­tach trans­for­ma­cji, gdy za­chły­snę­li­śmy się za­ku­pa­mi. – Pol­ski kon­su­ment był na­iw­ny, nie­roz­waż­ny i pro­sto­dusz­ny – oce­nia prof. Gi­za­-Po­lesz­czuk. Wspo­mi­na uwa­gę jed­ne­go z ów­cze­snych za­chod­nich me­ne­dże­rów, że Po­la­cy za­cho­wu­ją się jak dzie­ci w przed­szko­lu, do któ­re­go przy­wie­zio­no no­we za­baw­ki.

Piotr Ha­man, wi­ce­pre­zes do­rad­czej fir­my Cur­sor na­le­żą­cej do gru­py Out­so­ur­cing Experts do­da­je, że na po­cząt­ku wy­star­czył sam na­pis „pro­mo­cja", by sprze­daż szła jak wo­da. Dziś je­ste­śmy du­żo bar­dziej ra­cjo­nal­ni, na­wet je­śli ośmiu na dzie­się­ciu Po­la­ków twier­dzi, że pro­mo­cje i wy­prze­da­że ma­ją te­raz więk­szy wpływ na to, co i gdzie ku­pu­ją. Tak wy­ka­za­ło ba­da­nie, któ­re pod ko­niec ze­szłe­go ro­ku prze­pro­wa­dził wśród 2,5 tys. kon­su­men­tów z ca­łej Pol­ski pro­gram Ja­kość Ob­słu­gi, któ­ry ba­da opi­nie klien­tów o fir­mach.

Jak jed­nak za­zna­cza Ha­man, choć Po­la­cy na­dal chęt­nie ko­rzy­sta­ją z ra­ba­tów i oka­zji, to naj­pierw ba­da­ją, czy ob­niż­ka jest au­ten­tycz­na. I czy przy­pad­kiem w in­nym skle­pie w oko­li­cy nie bę­dzie ta­niej i le­piej. – Chce­my ku­po­wać do­bre rze­czy, ale po atrak­cyj­nych ce­nach. Ra­cjo­nal­nie wy­bie­ra­my więc miej­sce za­ku­pów. Po­rów­nu­je­my ce­ny, ja­kość ofer­ty i skle­pów – oce­nia wi­ce­pre­zes Cur­so­ra.

Chce­my się na­ku­po­wać

Eko­no­mi­ści chwa­lą pol­skich kon­su­men­tów, że nie prze­stra­szy­li się kry­zy­su, a ich wy­dat­ki do­da­wa­ły ko­lo­ru zie­lo­nej wy­spie, ja­ką Pol­ska by­ła w cza­sach, gdy Eu­ro­pa Za­chod­nia wpa­dła w re­ce­sję, a jej miesz­kań­cy za­ci­snę­li pa­sa. My co praw­da też nie szar­żo­wa­li­śmy z wy­dat­ka­mi, tym bar­dziej że ban­ki za­ostrzy­ły po­li­ty­kę po­życz­ko­wą. W do­dat­ku wraz ze wzro­stem bez­ro­bo­cia skoń­czy­ły się cza­sy ryn­ku pra­cow­ni­ka. Fir­my sta­ły się mniej sko­re do pod­no­sze­nia płac, a za to du­żo szyb­ciej za­czę­ły ro­snąć ce­ny.

Za­pa­ści w skle­pach jed­nak nie by­ło. – Je­ste­śmy mło­dym, kon­sump­cyj­nym spo­łe­czeń­stwem i cią­gle jesz­cze się nie na­ku­po­wa­li­śmy – wy­ja­śnia Ma­ria Droz­do­wicz­-Bieć z SGH.

We­dług son­da­żu CBOS co pią­ty Po­lak po­pra­wia so­bie za­ku­pa­mi hu­mor. Zwra­ca­ją na to też uwa­gę au­to­rzy ogło­szo­ne­go w 2011 ba­da­nia kon­cer­nu Hen­kel i GfK Au­stria, któ­re prze­świe­tli­ło zwy­cza­je kon­su­men­tów z dzie­się­ciu państw Eu­ro­py. Oka­za­ło się, że co­dzien­nie ro­bi za­ku­py pra­wie po­ło­wa Po­la­ków. To kil­ka ra­zy wię­cej niż w przy­pad­ku Cze­chów i Au­stria­ków.

Na­wet w trud­nym ro­ku 2009, gdy strach przed kry­zy­sem był chy­ba naj­więk­szy, sprze­daż de­ta­licz­na, li­cząc w ce­nach sta­łych (po uwzględ­nie­niu in­fla­cji), wzro­sła w Pol­sce o pra­wie 3 proc. Po­mo­gły w tym wyż­sze za­ku­py far­ma­ceu­ty­ków i ko­sme­ty­ków, po­twier­dza­jąc teo­rię kry­zy­so­we­go efek­tu szmin­ki – w trud­nych cza­sach ko­sme­ty­ki za­stę­pu­ją nam in­ne, nie­osią­gal­ne już luk­su­sy. W ze­szłym ro­ku na­sze wy­dat­ki w skle­pach wzro­sły o po­nad 7 proc., a w przy­pad­ku odzie­ży i obu­wia pra­wie dwa ra­zy wię­cej. Za­ku­py w sie­ci, gdzie np. ce­ny sprzę­tu RTV i AGD by­wa­ją spo­ro niż­sze , ro­sną rocz­nie w tem­pie dwu­cy­fro­wym. – Nie prze­stra­szy­li­śmy się kry­zy­su, choć ca­ły czas sły­szy­my, że bę­dzie źle – twier­dzi Mał­go­rza­ta Star­czew­ska­-Krzysz­to­szek, głów­na eko­no­mist­ka or­ga­ni­za­cji pra­co­daw­ców Le­wia­tan. Sta­ty­sty­ki do­wo­dzą zresz­tą, że ja­ko spo­łe­czeń­stwo się bo­ga­ci­my.

Reklama
Reklama

No­bi­li­ta­cja przez ko­szyk

Przed­sta­wi­cie­li Hen­kla za­sko­czy­ło, że choć Po­la­cy ma­ją du­żo mniej­szą si­łę na­byw­czą niż Niem­cy, Au­stria­cy, a na­wet Cze­si, to ce­nią pro­duk­ty mar­ko­we i tyl­ko co czwar­ty z nas szu­ka w skle­pie naj­niż­szych cen. W Niem­czech, Wło­szech, Au­strii czy Hisz­pa­nii ro­bi to pra­wie po­ło­wa kon­su­men­tów.

Z ko­lei w Pol­sce naj­wię­cej, bo 45 proc. ba­da­nych wpraw­dzie zwra­ca uwa­gę na ce­nę, ale jesz­cze waż­niej­sza jest ja­kość. Nie dzi­wi  to  An­ny Gi­zy­-Po­lesz­czuk; jej zda­niem chce­my opty­mal­nie wy­dać nie­wiel­kie na­dal pie­nią­dze. A od ro­dzi­ców sły­szy­my jeszcze, że bied­ne­go nie stać na ku­po­wa­nie tan­de­ty. Być mo­że dla­te­go nie zro­bi­ły u nas ka­rie­ry po­pu­lar­ne od lat na Za­cho­dzie skle­py z to­wa­ra­mi za 1 eu­ro, czy­li za 4 zł.

Zma­la­ła też na­sza ak­cep­ta­cja dla pod­ró­bek, któ­re kró­lo­wa­ły na tar­go­wi­skach w la­tach 90. W ba­da­niu CBOS je­sie­nią ubie­głe­go ro­ku dwie trze­cie Po­la­ków stwier­dzi­ły, że w ogó­le nie ku­pu­je pod­ra­bia­nych to­wa­rów.  Ma­ria Droz­do­wicz­-Bieć zwra­ca uwa­gę na coś jesz­cze – za­ku­py są dla Po­la­ków waż­ne, bo okre­śla­ją na­szą po­zy­cję spo­łecz­ną, no­bi­li­tu­ją. Dla­te­go ja­ko kon­su­men­ci aspi­ru­je­my do lep­sze­go ko­szy­ka dóbr i na­wet w gor­szych cza­sach sta­ra­my się ten po­ziom utrzy­mać.

Po­twier­dza to Je­rzy Ma­zgaj, pre­zes de­li­ka­te­so­wej sie­ci Al­ma Mar­ket. Jak za­pew­nia, spe­cjal­nie nie wi­dać tam kry­zy­su; klien­tów jest na­wet wię­cej.

– Lu­dzie bo­ją się zmia­ny spo­so­bu ży­cia. Jak ktoś cho­dzi na za­ku­py do Al­my, to trud­no mu się przy­znać ro­dzi­nie czy zna­jo­mym, że za­opa­tru­je się w dys­kon­cie. Ra­czej bę­dzie ku­po­wał nie­co mniej al­bo zwró­ci więk­szą uwa­gę na pro­mo­cje – twier­dzi Ma­zgaj. Ale fak­tem jest, że Al­ma bar­dzo ob­ni­ży­ła ce­ny pod­sta­wo­wych ar­ty­ku­łów. To sa­mo ro­bią in­ne sie­ci de­li­ka­te­sów.

Luk­sus dla mas

We­dług ser­wi­su dlahan­dlu.pl, któ­ry na bie­żą­co po­rów­nu­je ko­szyk cen 50 pro­duk­tów w róż­nych skle­pach, de­li­ka­te­sy ce­no­wo go­nią dys­kon­ty. To gest w stro­nę ich głów­nych od­bior­ców, aspi­ru­ją­cych do luk­su­su przed­sta­wi­cie­li kla­sy śred­niej, któ­rzy chy­ba naj­do­tkli­wiej od­czu­li kry­zys. Bo to oni z za­rob­ka­mi spo­ro po­wy­żej kra­jo­wej śred­niej za­cią­ga­li wy­so­kie kre­dy­ty hi­po­tecz­ne we fran­kach, bra­li w le­asing do­bre au­ta i ubie­ra­li się w mar­ko­wych bu­ti­kach. Te­raz pła­cą wyż­sze ra­ty kre­dy­tu, stre­su­ją się spad­kiem war­to­ści swe­go miesz­ka­nia lub do­mu i za­ci­ska­ją pa­sa, bo­jąc się utra­ty pra­cy. Je­rzy Ma­zgaj, któ­ry jest też sze­fem ra­dy nad­zor­czej Vi­stu­li i wła­ści­cie­lem Pa­ra­di­se Gro­up re­pre­zen­tu­ją­cej w Pol­sce ta­kie luk­su­so­we mar­ki, jak Ze­gna czy Bur­ber­ry, przy­zna­je, że o ile na­byw­cy naj­droż­szych bran­dów nie ogra­ni­cza­ją za­ku­pów,  o ty­le wy­raź­nie spadł po­pyt na mar­ki ze śred­nie­go seg­men­tu.

Reklama
Reklama

Za­chod­ni ana­li­ty­cy okre­śla­ją go zgrab­nie ja­ko mas­sti­ge, czy­li luk­sus dla mas. A kon­kret­nie dla aspi­ru­ją­cych kon­su­men­tów z do­cho­da­mi nie­co po­wy­żej śred­niej. Ci, ma­jąc te­raz na kar­ku więk­sze ra­ty kre­dy­tów, ku­pu­ją ubra­nia ro­dzi­mej Vi­stu­li  za­miast Hu­go Bos­sa czy Em­po­rio Ar­ma­nie­go. – Tym bar­dziej że ich ja­kość nie jest wyż­sza – do­da­je Je­rzy Ma­zgaj.

W ba­da­niu pro­gra­mu Ja­kość Ob­słu­gi aż 70 proc. pol­skich kon­su­men­tów stwier­dzi­ło, że kry­zys ob­ni­żył ich po­ziom ży­cia. Więk­szość przy­zna­ła, iż ogra­ni­czy­ła też wy­dat­ki w ostat­nich mie­sią­cach, naj­czę­ściej na: me­ble, ar­ty­ku­ły wy­po­sa­że­nia wnętrz oraz sprzęt RTV i AGD, ale oszczę­dza­li­śmy też na wy­pa­dach do re­stau­ra­cji oraz książ­kach, pra­sie i odzie­ży.

Naj­now­szy ra­port Shop­per Trends fir­my Nie­lsen zwra­ca uwa­gę, że pry­wat­na kon­sump­cja go­spo­darstw do­mo­wych ro­śnie w mniej­szym stop­niu niż PKB. – Ozna­cza to, że choć Po­la­cy za­ra­bia­ją wię­cej, to w wy­ni­ku kry­zy­su sta­li się bar­dziej oszczęd­ni – wy­ja­śnia Mag­da­le­na Jabł­kow­ska­-­Cit­ko, sze­fo­wa ze­spo­łu ba­dań w Nie­lse­nie.

Król dys­kont

We­dług Ma­rii Droz­do­wicz w gor­szych cza­sach, gdy trud­no utrzy­mać nasz do­tych­cza­so­wy ko­szyk za­ku­pów, szu­ka­my tań­szych sub­sty­tu­tów al­bo prze­ja­da­my oszczęd­no­ści. Na ra­zie oszczęd­no­ści zwięk­sza­my. Co praw­da ostat­nio nie­co wol­niej, ale i tak w ubie­głym ro­ku ich war­tość po

6-proc. wzro­ście osią­gnę­ła re­kor­do­wy po­ziom 967 mld zł.

Część z nas się­gnę­ła po sub­sty­tu­ty. Prze­ko­na­li­śmy się do pro­duk­tów ro­bio­nych na za­mó­wie­nie i pod mar­ką wła­sną sie­ci (ich sprze­daż ro­śnie w dwu­cy­fro­wym tem­pie i wy­no­si już ok. 30 mld zł) oraz do za­ku­pów w dys­kon­tach. Wi­dać to na par­kin­gach przed Li­dlem i Bie­dron­ką, któ­re kie­dyś pu­sta­we, te­raz, zwłasz­cza w so­bo­ty, są peł­ne, a wśród aut po­ja­wia­ją się tak­że ele­ganc­kie SUV.

Reklama
Reklama

Piotr Ha­man pod­kre­śla, że pol­scy kon­su­men­ci są te­raz du­żo bar­dziej świa­do­mi i le­piej zo­rien­to­wa­ni, co to jest ja­kość. Jed­no­cze­śnie ra­cjo­na­li­zu­ją swo­je wy­dat­ki, tym bar­dziej że od czte­rech lat bez prze­rwy mó­wi się o kry­zy­sie. Ten trend sprzy­ja sie­ciom dys­kon­to­wym. – Po 2008 ro­ku kon­su­men­ci do­strze­gli, że w dys­kon­tach jest o 20 – 30 proc. ta­niej niż w ma­łych skle­pach, któ­re w ostat­nich la­tach są wręcz wy­mia­ta­ne z ryn­ku – do­da­je Ha­man. We­dług nie­go o suk­ce­sie dys­kon­tów za­de­cy­do­wa­ło tak­że to, że w mi­strzow­ski spo­sób do­pa­so­wa­ły się do po­trzeb pol­skich kon­su­men­tów, któ­rzy na­dal okre­śla­ją przez za­ku­py swo­ją po­zy­cję spo­łecz­ną. Zro­zu­mia­ły, że sa­mą ni­ską ce­ną nie wy­gra­ją, bo klien­ci, zwłasz­cza ci nie­co bar­dziej za­moż­ni, ocze­ku­ją tak­że lep­szej ofer­ty i wy­go­dy. Więc dys­kon­ty, choć na­dal re­kla­mu­ją ce­no­we oka­zje, to sta­ra­ją się ze­rwać z wi­ze­run­kiem sie­ci dla ubo­gich. Kła­dą du­żo więk­szy na­cisk na ja­kość pro­duk­tów i wy­gląd swych skle­pów, gdzie, jak pod­kre­śla­ła re­kla­ma Li­dla, „ku­pu­ją już moi zna­jo­mi".

Już nie w re­kla­mie, ale w po­le­mi­ce po­li­tycz­nej z Ja­ro­sła­wem Ka­czyń­skim pre­mier Tusk stwier­dził, że je­go ro­dzi­na i zna­jo­mi, choć nie cier­pią bie­dy, to ku­pu­ją w Bie­dron­ce. Nie tyl­ko oni. W an­kie­cie PMR pra­wie po­ło­wa Po­la­ków stwier­dzi­ła w 2011 r., że naj­czę­ściej ro­bi za­ku­py spo­żyw­cze w Bie­dron­ce. Jak wy­ni­ka z cy­to­wa­nych w me­diach ba­dań Nie­lse­na, więk­szość klien­tów dys­kon­tów to oso­by śred­nio ­za­moż­ne i w róż­nym wie­ku. Co pią­ty ma od 25 do 34 lat, ale chęt­nie ku­pu­ją tam też mło­dzi lu­dzie do 24. ro­ku ży­cia.

We­dług Mag­da­le­ny Jabł­kow­skiej­-­Cit­ko wi­ze­ru­nek sie­ci dys­kon­to­wych umac­nia się z ro­ku na rok. Dzien­ni­ka­rze opi­nio­twór­czych ga­zet en­tu­zja­zmu­ją się wi­na­mi z Bie­dron­ki, któ­ra w swej kam­pa­nii re­kla­mo­wej za­chę­ca te­raz Po­la­ków, by da­li się za­sko­czyć jej ja­ko­ścią. Lidl ku­si z ko­lei ko­szycz­kiem luk­su­su, gdy w ga­zet­ce pro­mo­cyj­nej sie­ci po­ja­wia­ją się kre­wet­ki, ho­ma­ry i ręcz­nie ro­bio­ne pra­li­ny.

Fer­ra­ri wy­prze­da­ne

Naj­za­moż­niej­si Po­la­cy, któ­rych stać na praw­dzi­we luk­su­sy, czy­li dro­gie au­ta, kosz­tow­ne ze­gar­ki i jach­ty, nie mu­szą oszczę­dzać. We­dług da­nych fir­my do­rad­czej KPMG, któ­ra ba­da pol­ski ry­nek luk­su­su, licz­ba bo­ga­tych i za­moż­nych Po­la­ków wzro­sła w cią­gu mi­nio­nych dzie­się­ciu lat nie­mal dwu­krot­nie i się­ga już 650 tys. To lu­dzie z mie­sięcz­nym do­cho­dem po­wy­żej 7 tys. zł brut­to (prze­cięt­nie jest to 15 tys. zł).

Osób na­praw­dę bo­ga­tych, któ­re dys­po­nu­ją płyn­ny­mi ak­ty­wa­mi o war­to­ści po­wy­żej mi­lio­na do­la­rów i mie­sięcz­nym do­cho­dem brut­to po­wy­żej 20 tys. zł, jest ok. 50 ty­się­cy. W ba­da­niu KPMG w 2009 r. pra­wie 60 proc. z nich stwier­dzi­ło, że nie zmniej­szy­ło wy­dat­ków na luk­sus, a 5 na 100 na­wet je zwięk­szy­ło.

Reklama
Reklama

Sze­fo­wie sie­ci ju­bi­ler­skich Apart i W. Kruk twier­dzą w wy­wia­dach, że eks­klu­zyw­na bi­żu­te­ria i ze­gar­ki w ce­nie po­wy­żej 100 tys. zł sprze­da­ją się co­raz le­piej. Na kry­zys nie na­rze­ka­ją też di­le­rzy luk­su­so­wych sa­mo­cho­dów. Nie­daw­no me­dia eks­cy­to­wa­ły się tym, że naj­droż­sze mar­ki Ben­tley i Fer­ra­ri zwięk­szy­ły w ze­szłym ro­ku dwu­krot­nie licz­bę re­je­stro­wa­nych aut (każ­de za po­nad mi­lion zło­tych), a Fer­ra­ri do po­ło­wy lu­te­go sprze­dało już ca­łą pu­lę aut prze­zna­czo­ną w 2012 r. na pol­ski ry­nek.

Jak jed­nak za­zna­cza An­drzej Mar­czak, part­ner w KPMG, na­wet bo­ga­ci Po­la­cy nie wy­da­ją pie­nię­dzy lek­ką rę­ką i są ra­cjo­nal­ni w swych wy­bo­rach za­ku­po­wych. Tym bar­dziej że w prze­ci­wień­stwie do ma­jęt­nych miesz­kań­ców Za­cho­du nie odzie­dzi­czy­li bo­gac­twa, ale sa­mi je zdo­by­li. – Lu­dzie za­moż­ni sza­nu­ją pie­nią­dze. Też szu­ka­ją oka­zji, choć na in­nym po­zio­mie wy­dat­ków, np. na ryn­ku sztu­ki – twier­dzi dzien­ni­kar­ka Ka­ta­rzy­na Ka­sto­ry. Wspo­mi­na, jak pod­czas wy­jaz­du do Flo­ren­cji z gru­pą człon­ków eli­tar­nej Pol­skiej Ra­dy Biz­ne­su uczest­nicz­ki mia­ły w wol­nym cza­sie wy­bór – spa­cer po mie­ście al­bo wy­pra­wa do po­bli­skie­go cen­trum outle­to­we­go. Na spa­cer zde­cy­do­wa­ły się nie­licz­ne. Więk­szość wy­bra­ła prak­tycz­ną opcję – za­ku­py w outle­cie.

Plus Minus
„Wydry”. W walce o perły trzeba czasem wbić nóż w plecy
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Szon patrole, czyli jak social media niszczą relacje międzyludzkie
Plus Minus
Do Polski zmierza kolejna fala imigrantów. Jest dla nich idealnym miejscem do życia
Plus Minus
Czarna rozpacz nad espresso. Dlaczego w Polsce kawa jest tak droga?
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Atak Rosji – czy to rzeczywiście nie nasza wojna
Reklama
Reklama