Kiedy cały świat w Meksyku udowadniał Niemcom, że odpowiedzialność finansowa jest grzechem, a dodruk pieniędzy cnotą, w Rio de Janeiro startował ONZ-owski Szczyt Ziemi. Niby to samo co G20, ale wnioski jeszcze dalej idące. Pod hasłem „Zrównoważony rozwój. Przyszłość, której chcemy" 2 tysiące działaczy, polityków i biznesmenów definiowało, czym ma być nowy kapitalizm. Wreszcie. Trzy lata wieszania psów na neoliberałach, zżymania się na wypaczenia kapitalizmu i mamy nowy model. Tylko brać i kopiować.
Angela Merkel ze swoimi pomysłami na stabilizację finansów publicznych i wydawanie nie więcej, niż się zarobiło, nie zaliczyłaby nawet kwestionariusza rozdawanego wśród uczestników. Pytania o system kontroli bankowej samowoli, o podatek solidarnościowy z innymi gatunkami, o egzekwowanie praw człowieka w dostępie do wody sprawiłyby pewnie wielu ludziom trudności. Jednak tylko tym wychowanym w środowisku homo sapiens (choć głównie hetero), w którym owa samowola nazywana jest po prostu wolnością. Nowy gatunek kapitalistów nie ma już z takimi ankietami większych kłopotów.
W postulatach do panelu „Finansowanie zielonego złota" znajdziemy celne myśli, kamienie węgielne pod nową ekonomię: „Istotą odpowiedzialnego społeczeństwa jest skierować kapitał tam, gdzie chcemy, żeby nam służył, a nie zdawać się na chaotycznie dryfujący rynek". Nam – ma się rozumieć wszystkim lepiej wiedzącym, co jest dobre, a co złe dla ludzkości. Myśl głęboka, wzbogacona konkretnymi rekomendacjami – jak choćby system odpowiedzialnego wykorzystania wody. Tak jak firmy dziś handlują limitami CO2, tak każdy z nas miałby limit wodny i mógłby go odsprzedać czyściochom, gdyby rzadziej się kąpał i oszczędnie spuszczał wodę w sedesie. Następny pomysł: obowiązek zatrudniania kobiet w zarządach spółek zajmujących się walką z ociepleniem. Brawo. Wreszcie ktoś zrozumiał, że feministki najlepiej nadają się do ochładzania atmosfery.
Roberto Dumas z brazylijskiego Itau Banku zgłosił rewolucyjny projekt obniżania obowiązkowych rezerw bankowych – ale tylko tym instytucjom, które udzielają pożyczek na deficytowe projekty ekologiczne. „Wierzcie mi", napisał Dumas, „banki i korporacje nie zrobią nic dobrego, jeżeli na tym nie zarobią". I pomyśleć, że mówi to finansista 250 lat po publikacji dzieła Adama Smitha „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów". Ale czy od wielkich ludzi zbawiających świat można wymagać czytania starych filozofów? Tych, którzy – jak Hayek – pisali, że reguły gry zmieniane na polityczne zapotrzebowanie to nie biznes, ale kapitalizm kolesiów („crony capitalism"). Może i wrażliwych na problemy wszystkich lasów, kobiet i oceanów, ale to dalej kolesiostwo.