Desant misiów na Białoruś przeradza się w wojnę dyplomatyczną. Weźmie w niej udział także Polska, ale dla nas ważniejsze są wnioski strategiczne, jakie można wysnuć z tej afery.
Pluszaki przetestowały bowiem wspólny system obrony powietrznej Białorusi i Rosji. Ma on luki, przez które można przecisnąć nie tylko zabawki, ale też samoloty szturmowe i rakiety.
1
Ponad miesiąc temu dwóch szwedzkich pilotów wleciało z Litwy nad Białoruś i zrzuciło na spadochronach kilkaset misiów z przyczepionymi hasłami w obronie praw człowieka. Incydent uruchomił lawinę. Łukaszenko zdymisjonował dowódców obrony pogranicza i lotnictwa, zrugał szefów KGB oraz sztabu generalnego, wydalił z Mińska ambasadora Szwecji, wezwał do kraju wszystkich swoich dyplomatów w Sztokholmie, nakazał też opuszczenie Białorusi dyplomatom szwedzkim. Trwa eskalacja konfliktu. W najbliższej przyszłości czeka nas zapewne solidarna akcja UE, czyli odwołanie unijnych ambasadorów z Mińska. Trzeba przyznać: spore zamieszanie jak na maskotki.
Nie bez powodu. W teorii szwedzcy piloci powinni zostać albo uziemieni, albo zestrzeleni już kilka minut po przekroczeniu białoruskiej przestrzeni powietrznej. Wlecieli wszak z Litwy, frontowego kraju NATO, którego niebo jest chronione przez dyżurne myśliwce sojuszu, w tym polskie, bo Wilno nie posiada własnego lotnictwa wojskowego. Obronę tę często testują samoloty rosyjskie, które ocierają się o litewską przestrzeń powietrzną, za każdym razem jednak podrywają się natowskie myśliwce. Teraz misie przetestowały sojusz Białorusi i Rosji. Nikt się nie poderwał.
2
Zespolona obrona powietrzna powstała na podstawie umowy między obu krajami z 2009 r., jej trzonem są nowoczesne rakiety S-400 i budowany dopiero superradar pod Królewcem. System ma wykrywać wszelkie obiekty latające w promieniu 6 tys. kilometrów i zwalczać je w promieniu 400 kilometrów. Już teraz szwedzki samolot nie miał prawa wlecieć nad Białoruś niedostrzeżony – nie był w końcu pociskiem manewrującym, lecz powolną awionetką. Owszem, został rozpoznany, ale zawiódł system decyzyjny: nie było nikogo, kto wydałby rozkaz zestrzelenia lub choćby poderwania myśliwców. Zawiodły procedury oraz ludzie.