Misie a odwet polski

Publikacja: 10.08.2012 20:00

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Desant misiów na Białoruś przeradza się w wojnę dyplomatyczną. Weźmie w niej udział także Polska, ale dla nas ważniejsze są wnioski strategiczne, jakie można wysnuć z tej afery.

Pluszaki przetestowały bowiem wspólny system obrony powietrznej Białorusi i Rosji. Ma on luki, przez które można przecisnąć nie tylko zabawki, ale też samoloty szturmowe i rakiety.

1

Ponad miesiąc temu dwóch szwedzkich pilotów wleciało z Litwy nad Białoruś i zrzuciło na spadochronach kilkaset misiów z przyczepionymi hasłami w obronie praw człowieka. Incydent uruchomił lawinę. Łukaszenko zdymisjonował dowódców obrony pogranicza i lotnictwa, zrugał szefów KGB oraz sztabu generalnego, wydalił z Mińska ambasadora Szwecji, wezwał do kraju wszystkich swoich dyplomatów w Sztokholmie, nakazał też opuszczenie Białorusi dyplomatom szwedzkim. Trwa eskalacja konfliktu. W najbliższej przyszłości czeka nas zapewne solidarna akcja UE, czyli odwołanie unijnych ambasadorów z Mińska. Trzeba przyznać: spore zamieszanie jak na maskotki.

Nie bez powodu. W teorii szwedzcy piloci powinni zostać albo uziemieni, albo zestrzeleni już kilka minut po przekroczeniu białoruskiej przestrzeni powietrznej. Wlecieli wszak z Litwy, frontowego kraju NATO, którego niebo jest chronione przez dyżurne myśliwce sojuszu, w tym polskie, bo Wilno nie posiada własnego lotnictwa wojskowego. Obronę tę często testują samoloty rosyjskie, które ocierają się o litewską przestrzeń powietrzną, za każdym razem jednak podrywają się natowskie myśliwce. Teraz misie przetestowały sojusz Białorusi i Rosji. Nikt się nie poderwał.

2

Zespolona obrona powietrzna powstała na podstawie umowy między obu krajami z 2009 r., jej trzonem są nowoczesne rakiety S-400 i budowany dopiero superradar pod Królewcem. System ma wykrywać wszelkie obiekty latające w promieniu 6 tys. kilometrów i zwalczać je w promieniu 400 kilometrów. Już teraz szwedzki samolot nie miał prawa wlecieć nad Białoruś niedostrzeżony – nie był w końcu pociskiem manewrującym, lecz powolną awionetką. Owszem, został rozpoznany, ale zawiódł system decyzyjny: nie było nikogo, kto wydałby rozkaz zestrzelenia lub choćby poderwania myśliwców. Zawiodły procedury oraz ludzie.

W Polsce tymczasem prezydent Rzeczypospolitej wspiera polską tarczę antyrakietową kompatybilną z systemem NATO. W wielkim uproszczeniu przypominałaby to rozwiązanie, nad którym pracują wspólnie Moskwa i Mińsk. Budowa takiego parasola jest niezwykle kosztowna, poza tym Polska – w przeciwieństwie do Rosji – nie dysponuje luksusem w postaci rozległych przestrzeni Białorusi. Gdyby celem wrogich rakiet była Warszawa, miałyby one do przebycia tylko 200–300 kilometrów, a odpalano by je w okolicach Brześcia lub Królewca. Daje to minimalny czas na reakcję. Niedogodność ta w połączeniu z manewrującymi właściwościami niezwykle trudnej do zestrzelenia rakiety Iskander, w którą uzbraja się Rosja, powoduje, że nawet wydając fortunę na tarczę, nie będziemy bezpieczni. Mimo to tarcza jest więcej niż pożądana.

3

Incydent z misiami każe się jednak zastanowić nad innymi możliwościami. Na przykład nad naszymi F-16. W razie uderzenia rakietowego mogłyby wszak przeprowadzić rajdy odwetowe. W ogóle zamiast parytetu atak – obrona można zastosować w przyszłej wojnie parytet atak – atak.

Na liście kontraktowanych już i pożądanych zakupów dla naszej armii znalazły się nowe czołgi, transportery, samoloty bezzałogowe, działa, okręty, brakuje na niej rakiet ofensywnych – balistycznych i manewrujących. Mogłyby one tymczasem posłużyć jako niezwykle skuteczne narzędzie odwetu. Gdybyśmy je mieli już dziś, czulibyśmy się bezpieczniej. Skoro misie bezkarnie hulają po białorusko-

-rosyjskiej przestrzeni powietrznej, co dopiero rakiety. Nie oznacza to, rzecz jasna, że mamy mieć złe zamiary wobec wschodnich sąsiadów. Mówimy jedynie o sytuacji, gdyby stali się agresorem.

Groźba odwetu powstrzymała ludzkość przed nuklearną zagładą w czasie zimnej wojny. To działa także w mniejszej skali: nikt nie lubi być niszczony, nawet jeśli wcześniej udało mu się zadać ciężkie straty przeciwnikowi.

Desant misiów na Białoruś przeradza się w wojnę dyplomatyczną. Weźmie w niej udział także Polska, ale dla nas ważniejsze są wnioski strategiczne, jakie można wysnuć z tej afery.

Pluszaki przetestowały bowiem wspólny system obrony powietrznej Białorusi i Rosji. Ma on luki, przez które można przecisnąć nie tylko zabawki, ale też samoloty szturmowe i rakiety.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą