Albo o pięknych tradycjach, o choince, która ma być symbolem źródła życia, o rodzinnym dzieleniu się opłatkiem, o wspólnym śpiewaniu kolęd, o Świętym Mikołaju, którego wypatrują dzieci...
Wszystko to mydlenie oczu. Bo za tą choinką, za Mikołajem kryje się prawdziwa i tragiczna tajemnica Bożego Narodzenia: męczeństwo milionów niewinnych istot. To, co dla jednych jest rodzinnym i radosnym świętem, dla innych jest czasem masowej zagłady: pod pretekstem zabiegania o świeże rybie mięso przed Wigilią zostaje u nas bezdusznie zaszlachtowanych 7,5 miliona karpi. To niemal 20 milionów ton rybiego męczeństwa i cierpienia. Te zabójstwa w milionach polskich domów odbywają się w ciszy, bo jak wiadomo, ryby głosu nie mają.
Doskonale ten problem pokazała przed paru laty reklama społeczna, przygotowana pod hasłem „Święta to dla karpia czas masowych egzekucji". Szczególnie w Polsce, gdzie karpie od lat są grupą społeczną dyskryminowaną przez szowinistyczną ludzką i patriarchalną większość... Nie bójmy się tego hasła: „Kobieta jest karpiem świata", a „karp jest kobietą Bożego Narodzenia".
Każdy, kto jeszcze miałby wątpliwości, powinien przyjrzeć się stacjom męki skazanego na śmierć karpia na miejsce kaźni. Na sklepowe akwaria, w których tłoczą się jak barany czekające na rzeź, smutne ryby, które utraciły już nadzieję. Chociaż w tych ostatnich chwilach powinniśmy zadbać o jakość życia karpia, o jego godność i honor.
A szansę zachowania karpiej godności daje odpowiedni dla tej ryby środek transportu. Należy z góry odrzucić ekspertyzy Zakładu Ichtiologii i Gospodarki Rybackiej PAN, które uznają, że karpiowi nie szkodzi transport bez wody. Bo cóż tacy eksperci, ludzcy eksperci, mogą wiedzieć o karpim komforcie i rybiej godności!?