Nauka czytania

Publikacja: 23.03.2013 00:01

Red

Jeden z rysunków Franciszki Themerson przedstawia dwóch mężczyzn na przyjęciu. Elegancko ubrany zagaja: „Przeczytałeś ostatnio jakąś ciekawą książkę?", na co drugi odpowiada: „Nie, napisałem".

Tomasz Tomaszewski w filmie „The Black Box" mówi, że ucząc fotografowania, coraz częściej widzi w pracach młodych adeptów tendencję do przedstawiania samych siebie poprzez zdjęcia. Zdjęcie pokazuje więcej prawdy o swoim autorze niż o świecie zewnętrznym.

Piotr Rypson zaczął swoją książkę o historii poezji wizualnej od pierwszego wersu Ewangelii św. Jana. „Na początku było Słowo...". Po czym ruszył kurcgalopem: „Strumień myśli ożywiający pejzaże historii zastyga w niezliczonych kształtach języków i pism...". Jakże spektakularna zdrada strzelistej inwokacji do Słowa!

*

„Na początku było Słowo" to jedno zdanie, proste zdanie składające się z czterech słów. Nie wstydziłby się go amerykański potwór utworów dla dzieci, doktor Seuss, słynący z prostoty stylu i zdolności do samoograniczenia. Książka „Cat in a Hat" jest długa na 1629 słów, ale zawiera tylko 236 niepowtarzające się słowa z listy przygotowanej przez redaktora działu książki edukacyjnej wydawnictwa Houghton Mifflin.

Na liście tej znalazły się słowa „ważne dla pierwszoklasistów", jako że książka była pierwotnie przeznaczona dla szkół. Niedługo wcześniej przeprowadzono badania, które wykazały wysoki poziom szkolnego analfabetyzmu i powiązały go z nudnymi elementarzami opisującymi grzeczne, a więc nudne dzieci za pomocą języka, który był nienaturalny i niezwiązany z rzeczywistością.

Oczywiście świadomość oderwania szkoły, a szerzej mówiąc uczenia, od rzeczywistości nie była niczym nowym dla inteligentnych obserwatorów: problem, który Amerykanie zrozumieli po badaniach w połowie lat 50., został rozwiązany prawie 20 lat wcześniej, przed jego postawieniem przez komunistę i domorosłego edukatora Antoniego Lipskiego: „...bardzo lubił zajmować się malcem, rozmawiać z nim, spacerować. Uczył go abecadła w charakterystyczny bardzo sposób. Mówił do syna: „Pamiętaj: L – jak Lenin, P – jak Prawda, W – jak Witek". I mały pamiętał. Język i słowa związane z rzeczywistością. Edukacja dla przyszłości. Swoją drogą myślę zresztą, że pod Moskwą w 1938 roku na „P" była jednak „Partia", a na „W" – „Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa".

Język związany z rzeczywistością, jak 100 lat temu elementarzowa „Ala ma kota", która teraz powinna zmienić się na „Julia/Lena/Maja/Hanna/Zofia (najpopularniejsze imiona w Warszawie od początku 2013 roku) robi kota w simsach" (bo już od 2006 roku dostępny jest dodatek do gry, dzięki któremu Sim może posiadać i tworzyć koty, psy, tropikalne rybki, świnki morskie i papugi).

*

Rok temu na konferencji „Od Ala ma kota do e-matury" zorganizowanej przez Bibliotekę Narodową, projektant Janusz Górski w wystąpieniu „Brzydkie, bo polskie" wygłosił tezę o bezpośrednim związku między sposobem opracowania graficznego podręczników a wrażliwością estetyczną Polaków. Zaproponował zmiany. Niestety, nie znalazłem miejsca, w którym można by przeczytać jego jeremiadę i poznać proponowane przez niego drogi, mające uratować polskie dzieci przed brzydotą podręczników.

Wracając do naszych kotów (zdjęcie kota znacznie zwiększa popularność wpisów na Facebooku i w blogach). W książce dra Seussa 54 słowa pojawiają się raz, 33 dwa razy. Najwięcej sylab ma słowo another – 3, autor użył jeszcze 14 słów dwusylabowych. Pozostałe 221 słów to jednosylabowce. Czy to da się przetłumaczyć na język słowiański? Kto mógł przetłumaczyć tę książkę? Powinien przetłumaczyć ją tłumacz, prosty człowiek – może taki jak Miłosz? Wziął się za to Stanisław Barańczak. Jego tłumaczenie jest barokowe, wylewa się z linijek i nie oddaje sensu książki.

– Jestem prosta – mówi książka w oryginale:

– Why, we can have lots of good fun, if you wish, with a game that I call UP-UP-UP with a fish!

– Mam ja w repertuarze coś, co zaraz pokażę, w zawodowej swej gwarze zwą tę sztuczkę kuglarze „nietłukący się słój" – mówi tłumacz, a polska wersja nadaje się do wysłuchania (choć jest o ponad połowę dłuższa niż oryginał), ale nie do zrozumienia i samodzielnego przeczytania przez sześciolatkę.

Dajcie mi „Lokomotywę" Tuwima, nie dlatego, że Sejm ogłosił jego rok, ale dlatego, że wiedział, kiedy i jak pisać prosto (dla dzieci), a kiedy napisać:

W białodrzewiu jaśnie dźni słoneczko,

Miodzie złoci białopałem żyśnie,

Drzewia pełni pszczelą i pasieczną,

A przez liście kraśnie pęk słowiśnie.

Mamy nadmiar książek, które nie pomagają w nauce czytania, na dodatek wydane zostały w brzydkiej oprawie graficznej. Wygląda na to, że nauka czytania zdarza się wbrew bodźcom. Nie jest premiowaną ewolucyjnie cechą pozwalającą na łatwe przystosowanie się do „potrzeb społeczeństwa informacyjnego" (tak naprawdę do życia), lecz raczej atawizmem „dziedziczonym" w domu rodzinnym. Nie tylko zresztą czytanie, także rysowanie, śpiewanie, wiara w Boga, niewiara w Boga, polskość i setki innych cech i przywar.

Podobno Gertruda Stein umierając mówiła: – Więc jaka jest odpowiedź? – a kiedy odpowiedzi nie usłyszała, roześmiała się i rzuciła: – Więc jakie jest pytanie?

Nadeszła pora, żeby pokazać w tym tekście autora. Witam. Zmuszony terminem i objętością tekstu przyznaję, że nie wiem, jaka jest odpowiedź, ale za to podrzucę różne pytania: Dlaczego tylko co dziewiąty Polak przeczytał w zeszłym roku więcej niż sześć książek? Czy wystarczy zrobić sobie zdjęcie na tle książek, by stać się intelektualistą, czy też trzeba jakąś książkę napisać? A może wystarczy dobrze zagrać piszącego – najlepiej wobec krytyczki lub krytyka? Kreacja czy autokreacja?

Tomaszewski w fotografii widzi coraz większy nacisk na eksponowanie siebie. Może ma na to wpływ technika – cyfryzacja robienia zdjęć i ich obróbki, szybsze tempo życia, brak czasu. Ten sam brak czasu, który wpływa na to, że coraz trudniej jest nam skupić się na lekturze dłuższych tekstów, a zwłaszcza tekstów pozbawionych ilustracji. Choć inkunabuły bez ilustracji były znaczniej mniej lubiane. Choć Ala (tak w przedwojennym wydaniu Gebethnera i Wolffa) mieszka w Krainie Czarów już od 150 lat. To miejsce, w którym książki bez ilustracji i konwersacji były uznawane za nudne i gdzie należało pędzić ze wszystkich sił, by pozostawać w miejscu.

A zatem pędźmy Tuwimem?

I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,

I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.

A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!

Po torze, po torze, po torze, przez most,

Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las

I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas.

A może lepiej Brzechwą? Trochę wcześniejszym Brzechwą dla dorosłych:

Stuk szyn,

Stuk szyn,

Stacje lecą jak te ćmy,

Kto ma jechać? My

Czy wy?

Po co

Nocą

Tym ekspresem

Szalejemy za bezkresem?

Mamy-ż dotrzeć w tej agonii

Do Japonii

Czy do Chin

W takt stuku szyn?

Nie mamy czasu, czasem brak go choćby na jeden wiersz. „Lokomotywa" w wykonaniu Piotra Fronczewskiego ma prawie cztery minuty. Czytając ją dziecku, trzeba mu wytłumaczyć konteksty kulturowe, bo inaczej będzie wprawdzie umiało rozpoznawać litery, sylaby, słowa i zdania, a w szkole nauczy się rozróżniać zdania złożone od prostych,  ale mimo tych wszystkich kompetencji nie zrozumie prostego wiersza.

A potem – już dorosłe – nie będzie rozumiało, że „T" jest jak Tuwim, „P" jak Polska i Prawda, że wchodząc do kościoła, zdejmuje się czapkę, a wchodząc na kirkut wkłada. Chyba że do smartfona ściągnie aplikację, która da mu o tym znać. A może to nie będzie smartfon, tylko poła szynela?

Patrząc na polskie elementarze sprzed stu lat, znalazłem  „Elementarz polsko-hebrajski dla dzieci Izraelskich" z 1902 roku z ilustracjami Jakuba Weinlesa, ojca Franciszki Themerson. Na stronie 44 znalazłem ilustrację wieczoru szabasowego, a na niej po prawej stronie dziewczynka wyglądająca wypisz wymaluj jak mała  Franciszka, późniejsza ilustratorka wierszy dziecięcych Brzechwy (tych w dobrym wydaniu).

Autor jest socjologiem, debiutował w „Zeszytach Literackich". Wykładowca enologii, tłumacz, autor przewodników po ruinach Gdańska w latach powojennych i granicach warszawskiego getta

Jeden z rysunków Franciszki Themerson przedstawia dwóch mężczyzn na przyjęciu. Elegancko ubrany zagaja: „Przeczytałeś ostatnio jakąś ciekawą książkę?", na co drugi odpowiada: „Nie, napisałem".

Tomasz Tomaszewski w filmie „The Black Box" mówi, że ucząc fotografowania, coraz częściej widzi w pracach młodych adeptów tendencję do przedstawiania samych siebie poprzez zdjęcia. Zdjęcie pokazuje więcej prawdy o swoim autorze niż o świecie zewnętrznym.

Piotr Rypson zaczął swoją książkę o historii poezji wizualnej od pierwszego wersu Ewangelii św. Jana. „Na początku było Słowo...". Po czym ruszył kurcgalopem: „Strumień myśli ożywiający pejzaże historii zastyga w niezliczonych kształtach języków i pism...". Jakże spektakularna zdrada strzelistej inwokacji do Słowa!

*

„Na początku było Słowo" to jedno zdanie, proste zdanie składające się z czterech słów. Nie wstydziłby się go amerykański potwór utworów dla dzieci, doktor Seuss, słynący z prostoty stylu i zdolności do samoograniczenia. Książka „Cat in a Hat" jest długa na 1629 słów, ale zawiera tylko 236 niepowtarzające się słowa z listy przygotowanej przez redaktora działu książki edukacyjnej wydawnictwa Houghton Mifflin.

Na liście tej znalazły się słowa „ważne dla pierwszoklasistów", jako że książka była pierwotnie przeznaczona dla szkół. Niedługo wcześniej przeprowadzono badania, które wykazały wysoki poziom szkolnego analfabetyzmu i powiązały go z nudnymi elementarzami opisującymi grzeczne, a więc nudne dzieci za pomocą języka, który był nienaturalny i niezwiązany z rzeczywistością.

Oczywiście świadomość oderwania szkoły, a szerzej mówiąc uczenia, od rzeczywistości nie była niczym nowym dla inteligentnych obserwatorów: problem, który Amerykanie zrozumieli po badaniach w połowie lat 50., został rozwiązany prawie 20 lat wcześniej, przed jego postawieniem przez komunistę i domorosłego edukatora Antoniego Lipskiego: „...bardzo lubił zajmować się malcem, rozmawiać z nim, spacerować. Uczył go abecadła w charakterystyczny bardzo sposób. Mówił do syna: „Pamiętaj: L – jak Lenin, P – jak Prawda, W – jak Witek". I mały pamiętał. Język i słowa związane z rzeczywistością. Edukacja dla przyszłości. Swoją drogą myślę zresztą, że pod Moskwą w 1938 roku na „P" była jednak „Partia", a na „W" – „Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa".

Język związany z rzeczywistością, jak 100 lat temu elementarzowa „Ala ma kota", która teraz powinna zmienić się na „Julia/Lena/Maja/Hanna/Zofia (najpopularniejsze imiona w Warszawie od początku 2013 roku) robi kota w simsach" (bo już od 2006 roku dostępny jest dodatek do gry, dzięki któremu Sim może posiadać i tworzyć koty, psy, tropikalne rybki, świnki morskie i papugi).

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy